6

12 4 1
                                    

- Co tu się wyrabia?- słyszę głos dyrektora, za sobą....
Nie zwracając uwagi na dyrektora, przy okazji siedząc okrakiem na Joshu i okładając go pięściami, nadal słyszę jego głos.Chyba za trzecim jego mocnym szarpnięciem udało mu się mnie od tego pajaca odsunąć.

- Co wy sobie wyobrażacie?- krzyczy na nas obojga.

- Przepraszamy?- mówię niepewnie.

- Do mojego gabinetu, natychmiast!- mówi stanowczo. Jako grzeczni uczniowie kierujemy się do danego pomieszczenia. Słysząc za nami krzyki dyrektora "przestańcie nagrywać".

- Ty idziesz do pielęgniarki, i od razu wracasz do mojego gabinetu- mówi wskazując na Josha- a ty za mną.- mówi i przyspiesza kroku.

...

Gdy byliśmy w tym jego gabinecie, nie obyło się bez zadzwonienia do mojej mamy. Gdy już rodzice obojga nas byli wezwani to była rozmowa, długa rozmowa. Wyszło na to, że za karę o te całe pobicie, dla mnie, zostanę zapisany do wolontariatu. Podobno od przyszłego miesiąca do końca roku szkolnego będę pomagał podstawówkowiczą w lekcjach i dając im zabawy na sali gimnastycznej gdy skończą z zadaniami domowymi. Oczywiście nie obyło się bez docinek ze strony Josha, ale cóż. Jestem czwórkowym uczniem, więc nie będę mieć problemu, przynajmniej mam taką nadzieje. Szlaban w domu, oczywiście wziąłem całą "odpowiedzialność" na mnie, że miałem taką potrzebę przyjebania mu. Po co wtrącać to moją siostrę? Ale ja sobie z nią pogadam, zrobię taki mały szantażyk... myśle tak, jadąc sobie w ciszy samochodem z moją mamą.

-Po co to zrobiłeś?- pyta mnie.

-Tak wyszło.- oznajmiam i przewracam głowę w stronę okna.

-Wiesz, że ci nie wierze?- ale może odpuścisz, bo nic wielkiego się nie stało. Oprócz tego, że Josh ma coś z nosem. Nic się przecież nie stało.

- Możesz nie wierzyć.

- Przy dyrektorze powiedziałam, że dam ci szlaban, dam, ale na imprezy, bo ostatnio przyszedłeś do domu nachlany jak świnia.- mówi ze śmiechem.

- Bywa

- No dobrze, ale wydaje mi się, że coś cię gryzie.- No ma racje, mój BYŁY kumpel dobierał się do mojej młodszej siostry. Hm.. ciekawe co jest nie tak?

- Nie, jesteś w błędzie, wszystko w porządku.- mówię wychodząc z samochodu.

- Jadę jeszcze do galerii, jedziesz ze mną?

- Po co? Zawołaj mnie jak przyjedziesz to ci z zakupami pomogę.- mówię i otwieram drzwi do domu.

- Dzięki, będę za trzy godzinki.- mówi a ja jej macham, co można robić trzy godziny w galerii? To pytanie mam za każdym razem w głowie gdy moja mama jedzie na "małe zakupy do galerii". Ale spoko, mam czas na rozmowę z siostrzyczką.

- Cornelio Anabel Parker, zwołuje cię do salonu.- mówię głośno, donośnie i próbuje "wściekle".

- Idę?- mówi i  widzę jak schodzi po schodach.

- Szybciej.- mówię.

- Ty jesteś poważny, że na niego się rzuciłeś?- pyta mnie stając prze de mną.

- A ty jesteś poważna, że dajesz mu się dotykać? Wiesz, że on cię wyrucha i zostawi!- podnoszę lekko ton.

- Skąd wiesz?- pyta mnie.

- Bo go znam, a ja kurwa nie po to zostałem zapisany do tego jebanego wolontariatu, nie po to wziąłem na siebie tą całą winę, i nie po to mówiłem, że mi się odwidziało, że mu przypierdoliłem.- mówię to wymachując rękami.- żebyś ty mi teraz mówiła, że sugerujesz, że tobie coś do niego.

- No bo ja... bo Josh jest fajny, miły..- mówi a we mnie się buzuje.

- Kurwa ty mi tutaj nie mów, czyli chcesz mi powiedzieć, że ja na darmo wziąłem to całe gówno do końca roku?

- A ktoś ci kazał?

- Nie, ale przecież mogłem walczyć, mogłem zrzucić to na niego, żeby ta świnia też wzięła odpowiedzialność za to, że chce ciebie przelecieć.!

- Co ty pierdolisz do mnie? Jaka odpowiedzialność?

- Kurwa, ja biorę ten wolontariat cały, ale ty przestaniesz się do niego odzywać, pisać, dotykać.- zaczynam wyliczać na palcach.

- Co ty sobie wyobrażasz? Kim ty jesteś żeby mi mówić co mam robić?

- Wyobraź sobie, że twoim starszym bratem, i może jestem kurwa nadopiekuńczy, ale jak nie chcesz to nie muszę się tobą interesować, tylko do mnie nie przychodź, jak ten gnój cię zgwałci i zostawi.- mówię dosyć głośno, dobra krzyczę, wkurwiła mnie, ja tu się martwię, a ona co? Mam jej dosyć.

- Nie potrzebuje ciebie.- widzę w jej oku łze? Jeżeli ją bolą te słowa, to niech mnie przeprosi, bo ja nie zamierzam.

- Nie to nie tylko do mnie potem nie przychodź.- mówię już spokojnie, i idę w kierunku schodów, trochę mi się przykro zrobiło, gdy z jej ust usłyszałem, że mnie nie potrzebuje, ale jak nie chce, przecież może mieć ze mną chujowe kontakty, kto by się przejmował starszym bratem? Jestem pewien, że Josh ją skrzywdzi, ale cóż, ja jej nie pomogę. Bo ona mnie nie potrzebuje.-z takimi myślami poszedłem spać.

            Uu grubo, co?

I WILL FLYWhere stories live. Discover now