Epilog

27 1 3
                                    

- Tracimy ją - usłyszałam głos jakiegoś mężczyzny. Nie wiedziałam o co chodzi. Jedyne co straciłam to najlepszego przyjaciela, którego nikt mi już nie zwróci... Nie chciałam się budzić, nie chciałam otwierać oczu. Straciłam mój jedyny powód do życia. Poczułam wstrząs, później kolejny... Było to na tyle nieznośnie i nie pozwalało mi skupić moich myśli nad utratą bliskiej mi osoby, że postanowiłam otworzyć oczy. Uderzyło mnie jasne światło, które nie pozwoliło mi do końca otworzyć powiek. Zamrugałam kilka razy, aby wyostrzyć wzrok i wtedy zobaczyłam coś czego bym się nie spodziewała. Zobaczyłam anioła. A przynajmniej tak mi się wydawało. Nademną była twarz Woobina.
- Gdzie jestem? Umarłm czy jak? - zapytałam cicho.
- Co? Nie... Jesteś w szpitalu.
- Jak to w szpitalu? Byłam w szpitalu, ale z tobą, a później umarłeś... Jesteśmy w niebie?
- Nic nie pamiętasz?
- Co mam pamiętać?
- Jak wbiegłaś pod samochód... - powiedział, a ja próbowałam połączyć fakty. Ja. Woobin. Samochód. Szpital. Dopiero teraz wszystko mi się przypomniało. Zobaczyłam go i inną dziewczynę i wbiegłam na ulicę. Czyli to znaczy, że mój chłopak żyje i wcale nie był chory. To był tylko zły sen. Westchnęłam i odetchnęłam z ulgą.
- Skąd przyszło ci to do głowy? - zapytał zmartwiony chłopak.
- Pacjentka musi teraz odpocząć. Porozmawiacie później, a na razie proszę wyjść- powiedział jakiś obcy głos. Odwróciłam się w tamtą stronę i poprosiłam lekarza, aby Woobin mógł zostać. Mężczyzna niechętnie, ale się zgodził.
- Więc jak się czujesz? - zapytał, siadając obok i łapiąc mnie za rękę.
- Nie wiem w sumie... Chyba dobrze
- Martwiłem się... To moja wina, przepraszam...
- Nie ważne, nie zmienisz tego. Nie wracajmy do tego. Nie mam ci tego za złe... - po wypowiedzeniu tych słów zdałam sobie sprawę, że należy doceniać to co się ma, gdyż nie wiemy kiedy możemy utracić coś bezpowrotnie. W moim wypadku okazało się to tylko złym snem, jednak jeśli stałoby się to naprawdę miałabym ogromne poczucie winy. Doceniajmy to co mamy, bo nie wiemy kiedy możemy coś stracić, a to jakie było to dla nas ważne, dociera do nas dopiero wtedy, kiedy stracimy to bezpowrotnie.
Woobin wyjaśnił mi cał zajście i przeprosił za to, że tak to odebrałam. Dotarło do mnie, że nigdy nie zrobiłby niczego co mogłoby mnie skrzywdzić. Tamtego dnia to nie Woobin pocałował tą dziewczynę, tylko ona jego. Była to jego fanka, która wykorzystała okazję, kiedy chłopak niczego się nie spodziewał. Dotarło do mnie, że zachowałam się zbyt pochopnie. Po wyjściu ze szpitala oficjalnie zostałam dziewczyną Woobina, a po roku oficjalnego związku oświadczył mi się. Teraz jesteśmy szczęśliwą rodziną i wychowujemy dwuletniego syna. Jesteśmy naprawdę szczęśliwi i nie wyobrażam sobie bez nich życia. Z każdym dniem stają się dla mnie coraz ważniejsi. Od tamtego momentu doceniam każda chwilę spędzoną z najbliższymi, gdyż nigdy nie wiemy ile czasu będzie nam dane.

Zabójcze uczucie Where stories live. Discover now