/4/

20 0 0
                                    

Następnego dnia już od rana nie pasowało mi zachowanie Woobina. Widziałam, że jego stan pogarszał się z godziny na godzinę, ale nie chciał się do tego przyznać i robił dobrą minę do złej gry. Martwiłam się o niego, dlatego kiedy stwierdziłam, że jest naprawdę źle siłą zaciągnęłam go do szpitala, gdzie od razu położyli go na oddziale intensywniej opieki medycznej, a tam podłączyli do różnych urządzeń. Pozwoli mi jednak być przy nim na sali. Usiadłam na krzesełku obok jego łóżka i złapałam go za dłoń.
- Jak się czujesz? - zapytałam, mimo że pytanie o to w tej sytuacji było głupie, jednak nic innego nie przychodziło mi do głowy.
- Bywało lepiej - odparł z lekkim uśmiechem i zacisnął palce na mojej dłoni.
- Ostanie dni były najlepszymi dniami w moim życiu, wiesz? Dziękuję ci za nie - szepnęłam, starając się nie rozkleić, mimo że czułam, jak z każdą sekundą moje serce rozpada się po kawałek po kawałku. Nie chciałam jednak, aby chłopak to zauważył, dlatego strałam się to ukryć za maską delikatnego, pokrzepiającego uśmiechu.
- To ja dziękuję, że dzięki tobie nie byłem sam - powiedział słabym głosem.
- Chociaż miałem nadzieję, że jednak będę miał trochę więcej czasu... Chociaż o kilka dni.
- Ci... Nie przejmuj się tym. Ciesz się tym co zostało ci dane. Pamiętaj, że nigdy o tobie nie zapomnę i zawsze będziesz jedną z najważniejszych osób w moim życiu - szepnęłam, lekko przytulając się do chłopaka.
- Przepraszam, że nie zawsze byłem takim dobrym przyjacielem na jakiego zasługujesz - powiedział, słabo obejmując mnie ramionami.
- Proszę nie zmartwiaj się. Jesteś naprawdę najlepszym przyjacielem jakiego mogłam sobie wymarzyć. Tego możesz być pewny - powiedziałam, całując chłopaka w policzek.
Byliśmy w uścisku, dopóki nie usłyszałam piszczenia maszyny, do której podłączony był chłopak. Od razu podniosłam się i zawołałam lekarza, który przybiegł z pielegniarką niemal od razu. Wyprosili mnie z sali, ale przez szybę obserwowałam co dzieje się w sali. Widziałam jak próbują go reanimować, ale nie przynosi to skutku. Dopiero, kiedy przykryli jego twarz prześcieradłem i lekarz zanotował coś moje oczy napełniły się łzami, a serce rozpadło się na milion drobnych kawałków, które zaczęły od wewnątrz wbijać się w moją klatkę piersiową. Kiedy mężczyzna wyszedł i powiedział dwa słowa 'przykro mi' osunęłęm się na ziemię i zaczęłam płakać. Czułam się tak, jakbym nie mogła złapać oddechu. Czułam jakby umarła jakaś cząstka mnie...

Zabójcze uczucie Where stories live. Discover now