Rozdział 7 - Złoty strzał

Zacznij od początku
                                    

Takie było jego pożegnane, teraz nastał czas, aby ona pożegnała jego. Zrobiła to jeszcze tego samego wieczora.

†‡†‡†

— Co ty mówisz? — usłyszała przerażony głos przyjaciela i odwróciła się w jego stronę.

— Wyznałam mu miłość, a on mnie zranił. Nigdy nie czułam się bardziej skrzywdzona — szepnęła. — Nie miałam innego wyjścia Ian, musiałam go zabić.

— Co ty zrobiłaś, Hell? — zapytał przerażony. — Nie mogę w to uwierzyć, że naprawdę go zabiłaś?

— Tak Ian, zabiłam go jeszcze tamtego wieczora — powiedziała, a po jej policzkach popłynęły łzy. — Zabiłam w moim sercu — dodała, sprawiając, że przymknął z ulgą powieki i odetchnął.

Gdy tylko wyszedł, spakowała się i zniknęła tak nagle, jak się pojawiła. Nie mógł sobie z tym poradzić i wyjechał jeszcze tej samej nocy. Rozstali się tak jak poznali. Ona jednak nie znała prawdziwych powodów, dla których Drake tak postąpił. Nie miała pojęcia, co naprawdę nim kierowało.

Nie wróciła do swojego mieszkania, ale sfinalizowała zakup nowego domu. Przeprowadziła się tam i zaszyła na odludziu, odseparowała od wszystkich znajomych i rodziny. Dopuściła do siebie jedynie Iana. Zatraciła się w pisaniu. To pomogło jej wyciągnąć się z dołka, w który wpadła. Jej miłość do niego przestała istnieć, ale nigdy nie mogła zaprzeczyć temu, że kiedyś kwitła. Był piękny i mroczny, był esencją wszystkich jej sekretnych pragnień. Był... dał jej go deszcz. Paradoksalnie deszcz był również powodem podjęcia innej decyzji. To wtedy postanowiła wydać powieść, którą napisała jako pierwszą.

— Koniczynko, tak mi przykro. Dlaczego nigdy mi tego nie powiedziałaś? — szepnął Ian, a ona wtuliła się w niego.

— Sama musiałam się z tym uporać — powiedziała, ocierając łzy. — A teraz, czy mógłbyś coś dla mnie zrobić? — zapytała.

— Powiedz tylko, co? — usłyszała i uśmiechnęła się przekornie.

— Chcę się zalać w trupa, jak za dawnych lat — oświadczyła, a on przygarnął ją do siebie i pocałował w czoło.

— O tak, moja Hell wróciła — stwierdził zadowolony.

Po trzech godzinach wchodziła po schodach. Miała z tym duży problem, ale na pomoc Iana nie mogła liczyć. Poległ na placu boju już jakiś czas temu. Nie poszła do swej sypialni, lecz na strych, do pracowni, gdzie również stało łóżko, gdyż czasem pisała do późna i nie chciało jej się nawet iść do sypialni. Była senna i pijana. Jednak w chwili, gdy jej wzrok padł na komputer, nagle pomyślała, że musi jeszcze coś zrobić. Napisać do niego maila. Musiała jakoś wytłumaczyć te dwie poprzednie wiadomości. Nie mogła tego tak zostawić, przecież mógłby sobie coś pomyśleć. A teraz, była rozluźniona i w całym domu było cicho, mogła mu wyjaśnić na spokojnie, dlaczego wyszły jej takie bzdury. Gdy zasiadła przy komputerze i zajrzała w wysłane wiadomości zaczęła się śmiać. Czytając to, miało się wrażenie, że napisała to jakaś maksymalnie nierozgarnięta osoba. Gapiła się bezmyślnie w monitor, a po chwili parsknęła śmiechem tak gwałtownie, że prawie spadła z fotela.


„To znowu ja... Hell Parker. Właściwie to Elle. To znaczy przeważnie każdy obawia się mojego imienia, więc przedstawiam się raczej jako Elle. W sumie to nie mam pojęcia dlaczego napisałam z tego maila, gdyż jest raczej prywatny i przepłasza wszystkich samą swoja nazwą. Nie mam pojęcia dlaczego, bo przecież jak ktoś nazywa się Hell, to chyba nie oznacza to od razu, że kogoś zamorduję, choć nie powiem, czasami miałabym na to ochotę, ale nie dlatego, że mam na imię Hell, to raczej wina moich rodziców.

Teraz, kiedy tu jesteś...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz