Rozdział 1 - Początek nowego świata

126 8 0
                                    

Obudziłem się wcześniej niż zwykle. Obudziło mnie pukanie do drzwi. Złapałem za moja snajperkę i po cichu podszedłem do okna na górnym pietrze. Zajrzałem przez lunetę i ujrzałem zombie. Zastrzeliłem go mimo ze to mogło przywołać jego "kumpli".
- 5001. Powiedziałem pod nosem.

Wróciłem do snu żeby zdrzemnąć się jeszcze godzinkę przed kolejnym dniem.

Było około 6:00 kiedy się przebudziłem. Czas ruszać dalej.

Wyszłem z mojej tymczasowej kryjówki i zaczęłam szukać reszty. Minęły 2 dni od kiedy zostałem rozdzielony od grupy. Nie poddam się dopóki ich nie znajdę. Zator z zombie na rzece nadal jest ale nie widzę nigdzie grupy i Łodzi. Ruszyłem szukać ich dalej.
Cały dzień spędziłem szukając przyjaciół. Niestety nie spotkałem nikogo. Zaczynała się robić noc, a ja nie miałem nic do jedzenia. Przykucnęłem na skale obok rzeki i zaczęłem przeszukiwać teren wzrokiem w poszukiwaniu jedzenia i wody, a przy odrobinie szczęścia pojazdu. Pustki, pustki... bingo! Po drugiej stronie zauważyłem auto z zapasami. To była dobra okazja żeby coś nareszcie zjeść.
Po chwili byłem na drugiej stronie. Znalazłem kładkę która dostałem się tutaj. Auto wyglądało na niczyje, co było dla mnie podejrzane ale głód wygrał. Zabrałem się za konsumpcje znalezionego jedzenia. Od dawna się tak nie najadłem. W momencie w którym odkładałem pusta puszkę po jedzeniu usłyszałem za sobą dźwięk przeładowywania shogun'a. Natychmiastowo podniosłem ręce do góry i wstałem. Powoli odwróciłem się by ujrzeć mojego oprawcę. Ten ktoś miał maskę na polowe twarzy i kaptur. Moje ręce zostały związane... swietnie. Wsadzili mnie do jakiejś furgonetki. Byli tu tez Warren, Murphy i Addison!
-" Wiedziałem ze jeszcze was zobacze!" Powiedziałem podekscytowany
-" Nigdy nie trać wiary" odpowiedziała Warren.
Usłyszeliśmy otwierające się drzwi od kabiny z przodu. Ktoś krzykną "Cicho" po czym zamkną drzwiczki.
Resztę podróży spędziliśmy w ciszy. Po około 20 min byliśmy chyba na miejscu. Dwójka ludzi wyprowadziła nas z furgonetki i wprowadzili do jakieś... stodoły? Ja i reszta grupy usiedliśmy na krzesłach. Po chwili doszła jeszcze jedna osoba ale nie wiem kto to, ma maskę. Jeden z nich staną przed nami, ściągną kaptur i maskę. On to jednak ona. Co za niespodzianka.
-" A wiec, czemu chcieliście ukraść nasze zapasy" zapytała patrząc na każdego z nas.
-"My nie.." zaczęła mowić Warren ale "ona" jej przeszkodziła.
-"Nie zaczynaj, i tak wam nie uwierzę." Odpowiedziała patrząc się złowrogo na Warren. Kobieta przed nami wyciągnęła nóż i przyłożyła go do gardła Warren i zadała to samo pytanie co na początku. Na nasze szczęście ktoś wszedł i zawołał ja. Jej dwóch ochroniarzy naprowadzili nas do "lochów".
-" To jeszcze nie koniec." Powiedziałem pod nosem i usiadłem przy drzwiach.

Tylko TyOnde histórias criam vida. Descubra agora