– Błagam, odbierz to cholerstwo. Nie umiem włączyć zestawu głośnomówiącego. – Z myśli wyrywa mnie głos Alice i dopiero teraz rejestruję dźwięk jej telefonu. Podnoszę komórkę z tylnego siedzenia i zerkam na wyświetlacz.

Cholera, to Liam.

– No obierz wreszcie, niech przestanie tak dzwonić, bo łeb mi pęka – Zanim zdążę to przemyśleć, wciskam szybko przycisk ignorujący połączenie.

– Sorry, nie zdążyłam – burczę. Nim jednak kończę zdanie, telefon znów wibruje mi w ręce. Na szczęście, Alice wydziera go z mojej dłoni i przykłada do ucha.

– Halo?... Cześć Liam... Och, nie. Właśnie prowadzę, a Willow nie zdążyła wcześniej odebrać... Tak, jesteśmy już po zakupach, wracamy do domu.... Dobra, już... – W jej głosie słyszę wahanie i widzę, że zerka na mnie kątem oka. – Liam chce z tobą porozmawiać – mówi wciskając mi do ręki swój telefon. Tylko nie to. Przerażona zerkam na wyświetlacz, nie bardzo wiedząc co zrobić.

– Halo? – mówię niechętnie do telefonu i rejestruję, że Alice przygląda mi się badawczo.

– Odrzuciłaś moje połączenie. – W słuchawce rozbrzmiewa jego głos. – Sprytnie, ale nigdy więcej tego nie rób, zanim nie dowiesz się co mam do powiedzenia. – Gdybym tylko miała okazję. Zerkam na Alice, ale wydaje się, że nie słyszy tego co mówi jej brat.

– Mam się dobrze, dziękuję – odpowiadam na pytanie, które wcale nie padło. – I oczywiście dzięki za ten hojny prezent. – W odpowiedzi słyszę jego śmiech.

– Mam nadzieje, że dobrze z niego skorzystałaś – mówi, a ja wbrew temu co podpowiada mi rozum rozpływam się na dźwięk jego głosu. Niech cię szlag, Liam. – Uznaj to za przeprosiny skoro nie chciałaś mnie wysłuchać. – Ostatnie zdanie na szczęście sprowadza mnie na ziemię. Pierdol się, złamasie odpowiadam mu w myślach i wystawiam mentalnego faka. Lecz zamiast tego do słuchawki burczę tylko yhym.

– Rozumiem, że nie możesz teraz swobodnie rozmawiać. – Bingo. W słuchawce znów słyszę jego gardłowy śmiech i mam ochotę jak najszybciej zakończyć tę rozmowę. – Ale przynajmniej w ten sposób mogę z tobą porozmawiać. W ten piątek gramy ważny mecz, mam bilety dla ciebie i Alice. Później ze znajomymi wybieramy się świętować wygraną za miasto, więc pomyślałem, że pojedziecie z nami. – Z niedowierzania marszczę czoło. Czy jemu zupełnie odbiło? Mówi coś jeszcze o spakowaniu się na weekend, ale nic z tego już nie dociera do moich uszu.

– Tak, no cóż rozumiem. Pozdrowię ją – mówię, uśmiechając się do Alice. W słuchawce słyszę coś jak nie zrobisz tego i domyślam się, że zna już moje zamiary, ale w tej chwili mam to gdzieś. – To cześć – rzucam szybko i przerywam połączenie. Dyskretnie wyciszam dźwięki i odrzucam telefon z powrotem na tylną kanapę. Palant myśli, że jest górą.

– Liam prosił żeby cię pozdrowić. Musiał coś załatwić – mówię, zwracając się do Alice. Dostrzegam, że ekran mojego telefonu zaświecił się oznajmiając przybycie nowej wiadomości, więc zerkam na wyświetlacz i zamieram.

Numer nieznany: Jeszcze z tobą nie skończyłem.

Kilkanaście godzin później, obładowani bagażami wchodzimy na pokład prywatnego samolotu. Definicja luksusu, jaką znałam do tej pory, w tym momencie przestaje być aktualna. Z niedowierzania przecieram oczy i rozglądam się po wnętrzu tego cuda. Czuję, że moje usta są otwarte, ale nie jestem w stanie nad nimi zapanować. Widzę, że Summer śmieje się z mojej reakcji, ale na Boga, kto tak podróżuje?

– Witam państwa na pokładzie. – Do porządku przywołuje mnie obcy głos. – Mam na imię Olivia i podczas tego lotu jestem do państwa dyspozycji. Za chwilę startujemy więc proszę o zajęcie miejsc i zapięcie pasów bezpieczeństwa. Gdy tylko osiągniemy odpowiednią wysokość wrócę żeby państwa obsłużyć. – Śliczna stewardesa, mniej więcej w wieku moim i Alice, uśmiecha się do nas promiennie i odchodzi. Opadam na skórzaną sofę i pośpiesznie zapinam pas.

– Jest tutaj tylko jedna sypialnia więc mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko spaniu na kanapach – mówi James do mnie i do Alice. Sypialnia? – Dean oczywiście prześpi się z nami.

– Sypialnia? – Bezmyślnie wypowiadam pytanie, które zrodziło się w mojej głowie. James uśmiecha się ciepło i odpowiada:

– Tak, sypialnia. No cóż, normalnie polecielibyśmy zwykłymi liniami, ale Liam uparł się żeby wysłać po nas prywatny samolot.

– No tak – odpowiadam równie bezmyślnie. Pewnie, że Liam ma prywatny samolot. Nie poczułam nawet, że wystartowaliśmy kiedy nagle zapala się kontrolka zezwalająca na odpięcie pasów.

– Co mogę państwu podać? – Słyszę pytanie stewardesy. Wszyscy rzucają się karty i zaczynają składać zamówienia, zmieniając po kilkanaście razy zdanie. Widzę, że dziewczyna intensywnie zapisuje i kreśli zamówienia w swoim notatniku, starając się za nimi nadążyć.

– Poproszę tylko sok pomarańczowy i coś na uspokojenie – mówię, gdy wreszcie nadchodzi moja kolej. Stewardesa uśmiecha się do mnie z wdzięcznością i zamyka notatnik.

– Proszę podać jej whiskey, dobrze jej to zrobi – dodaje James, puszczając mi oczko. Widzę, że dziewczyna zerka na mnie czekając na potwierdzenie, więc kiwam więc głową i uśmiecham się lekko. W końcu whiskey to nie taki zły pomysł.

– Na pewno nie jesteś głodna, kochanie? – pyta Summer. – Nie zdążyliśmy zjeść śniadania w domu, powinnaś coś zamówić. – Stewardesa zerka na mnie po raz kolejny i tym razem widzę, że powoli zaczyna się niecierpliwić.

– Może później – odpowiadam z lekkim uśmiechem. Czuję głód, ale wiem, że w tej chwili mój żołądek niczego nie przyjmie. Lot samolotem nie wpływa na mnie dobrze.

– No dobrze, skoro i tak czekamy na jedzenie, to możemy porozmawiać – mówi James, odkładając pustą butelkę po wodzie na stół między nami. – Willow, wciąż nie podoba mi się, że odrzuciłaś naszą propozycję zamieszkania z Alice. – No tak, mogłam się spodziewać, że jeszcze do tego wróci. Jakiś czas temu zaproponował mi żebym razem z Alice zamieszkała w jednym z ich apartamentowców na Manhattanie i chociaż ta propozycja z wielu powodów była dla mnie niezwykle kusząca to niestety nie mogłam i wciąż nie mogę sobie na to pozwolić.

– Jestem bardzo wdzięczna za tę ofertę, ale niestety wciąż nie mogę jej przyjąć. Nie stać mnie na to. Poza tym, i tak już wynajęłam mieszkanie.

– Willow, jestem pewien że da się jakoś załatwić sprawę z mieszkaniem, które wynajęłaś. Wiem już, że nie zgodzisz się zamieszkać z Alice za darmo więc co powiesz na to, żeby płacić tyle, na ile możesz sobie pozwolić?

– Jestem pewna, że to nawet nie pokryłoby opłat, które pobieracie za wynajem miejsca parkingowego. – Nie to, żebym miała samochód oczywiście. Widzę, że James zerka na Alice szukając w jej oczach pomocy.

– Na mnie nie patrz – mówi natychmiast jego córka, podnosząc ręce w geście poddania. – Już wielokrotnie próbowałam przegadać jej do rozsądku. – James wzdycha i kieruje wzrok z powrotem na mnie. Zanim ktokolwiek ma okazję zabrać głos mówię:

– Posłuchajcie. Jestem wam bardzo wdzięczna za wszystko co dla mnie robicie. Ale to po prostu zbyt wiele. Obiecuję wam, że między nami nic się nie zmieni. Z Alice wciąż będziemy się codziennie widywać, a do was będę przyjeżdżać tak często, że będziecie mieć mnie dość. – Zerkam na nich i dodaję: – Traktuję was jak rodzinę, ale na prawdę nie mogę zgodzić się na waszą propozycję.

– Dobrze więc – mówi po chwili ciszy James. – Ale pamiętaj, że jesteśmy tu dla ciebie i w razie jakichkolwiek problemów masz do nas dzwonić. Nie podoba mi się, że będziesz mieszkać sama, ale jesteś też dorosła i podejmujesz własne wybory. – Słyszę urazę w jego głosie i zaczynam czuć się źle. – I mimo, że nie podoba się mi twoja decyzja, to wiem też, że na twoim miejscu postąpiłbym dokładnie tak samo. – Zaskoczona podnoszę głowę i widzę podobne reakcje u Alice i Summer. – Jesteś dumna, może nawet zbyt dumna, ale rozumiem to bo jestem dokładnie taki sam i skłamałbym gdybym powiedział, że nie imponuje mi twój upór. – Z tymi słowami podnosi się z kanapy i biorąc w ramiona śpiącego Deana odchodzi w kierunku sypialni.


Lovewrecked. Połączeni namiętnościąWhere stories live. Discover now