Rozdział 3: Jak przetrwać apokalipse?

718 72 52
                                    

O, to nadszedł dzień (a raczej wieczór) w, którym przeżyję apokalipse, a mówiąc, o apokalipsie mam na myśli znajomych mojego brata. I nie, to nie tak, że coś do nich mam po prostu działają mi na nerwy. Logiczne? No raczej.

Znaczy Kiku jest nawet okej, pewnie jego obecność nie przeszkadzałaby mi gdyby nie ta jego dziwna pasja. Chodzi mianowicie, o fotografie. Brzmi nie winnie, ale ten chłopak robi zdjęcia w samych dziwnych sytuacjach. Poważnie, raz zrobił zdjęcie jak mój brat usiłował przebrać mnie za pokojówke (lepiej nie pytajcie. Serio.).

Ale jeśli chodzi, o tego kartofla. Na moje kochane spaghetti niech ktoś zabierze mi go z przed oczu, z tego świata. Jak ja go nie znoszę. Nie dość, że jest irytujący sam w Sobie to mi jeszcze brata zdemoralizował. Wiecie, że odkąd Feliciano się z nim zadaje co chwile je ziemniaki? Nie? To teraz wiecie. Skupia na Sobie całą uwagę mojego brata i jest ziemniakożercą, a to wystarczy, żeby go nie lubić.

Czyli podsumowując będę musiał się męczyć z jakimś fetyszystą-fotografem i durnym kartoflem, po prostu super, lepiej być nie mogło. Wziąłem głęboki oddech i niepostrzeżenie niczym ninja postanowiłem zejść na dół po trochę jedzenia po cichu licząc, że przyjaciele Feliciano jeszcze się nie zjawili. Oczywiście jak się domyślacie tego szczęścia nie miałem.

- Witaj. - Odezwał się jak zawsze nie zbyt głośno Kiku.

- Hej. - Odparł Niemiec.

Skinąłem im na przywitanie i zacząłem kroczyć w stronę kuchni jednak zatrzymał mnie głos mojego brata.

- Neeee... Roma może zostaniesz z nami? Mamy spaghetti, za kilka minut przyjedzie brat Ludwiga z przyjaciółmi i pizzą~ - Rozważałem jego propozycje. Pizza i spaghetti brzmią kusząco, ale czy warto spędzić za nie czas z ludźmi, których się nie lubi? Co to za pytanie oczywiście, że tak, przecież dobrze wiemy, że sprzedałem duszę za włoskie jedzenie! Znaczy sprzedałbym, bo wcale tego nie zrobiłem.

- Jaki film chcecie oglądać? - Spytałem tym razem nieco grzeczniej, ale nadal podejrzliwie podpuszczony wizją pokarmu.

- Jeszcze nie wiemy, brat Ludwiga ma coś przynieść. - Odparł z uśmiech młody włoch.

- Cholera po prostu zawołaj mnie jak będzie jedzenie. - Powiedziałem wracając z "nie udanej misji" do pokoju.

Gdy tylko przekroczyłem próg drzwi przyciągnąłem się i rozejrzałem po pokoju w poszukiwaniu jakiegoś zajęcia w oczekiwaniu na jedzenie. Koniec końców wybrałem mało produktywne siedzenie na komputerze i przeglądanie różnych głupich filmików w internecie. Jednak już po trzech kwadransach zacząłem się nie cierpliwić, ile można czekać? Może, o mnie zapomniał. To by miało sens kto jak kto, ale Feli to najbardziej ogarniętą osobą nie jest. Tak więc w akcie pokonania mojego głodu wstałem z fotela. Chciałem otworzyć drzwi jednak ktoś mnie wyprzedził.

- O, hej ty pewnie jesteś Lovino. - Powiedział z uśmiechem młody latynos. Spojrzałem na niego nie zadowolony - Twój brat powiedział, żebym Cię zawołał. - Wytłumaczył zmieszany moim spojrzeniem. Wspólnie (no, bo jak osobno) kierowaliśmy się na parter domu.

- Tak w ogóle to jestem Antonio. - Przedstawił się , uśmiechając się szeroko. - Miło mi Cię poznać. - Odezwał się znowu przerywając nie zręczną ciszę.

- Mhm... Nawzajem, powiedzmy. - Odparłem obojętnym tonem.

- No tooo... Będziesz z nami oglądał film? - Spytał zaciekawiony.

- To chyba nie do końca twój interes, ale tak. Do jakiegoś momentu na pewno. - Spojrzałem na niego, wyglądał jakby nad czymś się intensywnie zastanawiał jednak po chwili wrócił jego zadowolony wyraz twarzy.

- To fajnie. - Odrzekł gdy byliśmy na dole schodów.

Obydwoje weszliśmy do salonu. On usiadł na podłodze obok swoich przyjaciół, a ja zająłem miejsce na wylocie tuż obok mojego brata, który właśnie majstrował coś z telewizorem. Po kilku sekundach zaczął lecieć film, a ja sięgnąłem po kawałek pizzy. Oglądałem hollywoodzką produkcję bez większego zaangażowania od czasu do czasu zerkając na ekran telefonu. Znudzony stwierdziłem, że udam się do mojego pokoju, chciałem wyjść nie zauważony jednak jak zawsze nic z tego nie wyszło.

- Ne, fratello gdzie idziesz? - Zapytał mój młodszy brat nie odrywając wzroku od ekranu telewizora.

- Hm? Do siebie. - Odpowiedziałem szybko.

- Na pewno nie posiedzisz z nami jeszcze trochę?

- Nie mam jeszcze... sporo pracy. - "O, ile pracą można nazwać siedzenie w telefonie. W samotności" dodałem w myślach.

- Skoro tak twierdzisz. - Wzruszył nie znacznie ramionami, a ja wróciłem do mojego mini domu. Czy tylko ja nazywam własny pokój mini domem w domu? Ciekawe czy inni też tak mówią.

Położyłem się na łóżku i włączyłem telefon nic istotnego powiadomienia z Facebooka i jedno z YouTube'a. Postanowiłem najpierw zajęć się tą pierwszą aplikacją. Trzy powiadomienia i jedno zaproszenie.

Antonio Fernandez Carriedo wysłał/a Ci zaproszenie do znajomych
Przyjmij/Odrzuć

Bez większego zastanowienia przyjąłem zaproszenie chłopaka, w końcu to tylko Facebook. Nie będzie mnie męczył dwadzieścia cztery na dobę. Przynajmniej taką mam nadzieję. Jeszcze przez kilka chwil przeglądałem portale społecznościowe po czym oczy same zaczęły mi się zamykać.

Heeej, wiecie, że nadal żyje? Ogólnie to mam wrażenie, że spaprałam sprawę rozdziały są krótkie i pełne błędów, a fabułam to dno nie mówiąc już, o częstotliwości pojawiania się rozdziałów. Na swoją obronę mogę powiedzieć, że pomysł miałam dobry, ale w wyniku stresu i pisania egzaminów (to już nie długo >~<) jestem jakaś taka... mniej lotna? Ale to nie znaczy, że się poddaje! Następny rozdział wrzucę jak najszybciej i postaram się poprawić tak więc życzcie mi powodzenia!~

Ps. Jak zwykle dziękuję za komentarze i gwiazdki <3

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 01, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Jedno spojrzenie, jedna wiadomość [Spamano]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz