– Daj klucze, ja poprowadzę – mówię pospiesznie, wiedząc że w ten sposób szybciej dotrzemy na miejsce. Upewniwszy się wcześniej, że wszystkie bagaże leżą już bezpiecznie w bagażniku, wskakuję na fotel kierowcy.

– Masz za sobą długi lot, nie chcę przedwcześnie odejść z tego świata, tylko dlatego, że zasnęłaś za kierownicą. – Na szczęście ona również jest świadoma swoich umiejętności, więc mówiąc to, siedzi już bezpiecznie przypięta na miejscu pasażera.

– Och, daj spokój. Obie wiemy, że niezależnie od tego z kim jedziesz, dla dobra wszystkich lepiej, gdy to nie ty nie siedzisz za kierownicą – odgryzam się, dopasowując do siebie fotel i lusterka. Po odpaleniu samochodu zawieszam jeszcze wzrok na automatycznej skrzyni biegów, z którą nie mam wielkiego doświadczenia. Cóż, to nic, z czym nie mogłabym sobie poradzić.

– Tak, tak. W tym jednym wyjątkowo mogę się z tobą zgodzić. Kiepski ze mnie kierowca, ale w przeciwieństwie do ciebie, całkiem nieźle radzę sobie z drążkiem – mówi, wykonując dziwną gimnastykę twarzy. – Jeżeli oczywiście wiesz, co mam na myśli? – dodaje, kierując wzrok na moją dłoń zaciśniętą na skrzyni biegów.

– Jak w domu? – pytam, ignorując jej pytanie i głupkowaty uśmiech.

– Jest dobrze. – Odrywając wzrok od ulicy, rzucam w jej kierunku zdziwione spojrzenie, więc szybko kontynuuje: – Och no wiesz, to nie tak, że byliśmy z babcią blisko. Mówiąc szczerze, że po śmierci mamy nasz kontakt praktycznie się urwał... No, nieważne. Nigdy jej nie poznałaś i pewnie to lepiej dla ciebie. Może kiedyś ci o niej opowiem, w każdym razie wszyscy już uporali się z jej śmiercią. – Przykrym zrządzeniem losu, półtora tygodnia przed końcem naszych wakacji, Alice otrzymała telefon z wiadomością o śmierci jej babki. Dlatego właśnie, trzy dni temu wsiadła w pierwszy wolny samolot i zamiast do Stanów poleciała do Szwecji, skąd pochodziła rodzina jej zmarłej mamy. Mimo iż James, ojciec Alice, upierał się, że nie ma potrzeby, bym ja również marnowała ostatnie dni wakacji na podróż do Europy, postanowiłam dołączyć do nich, łapiąc kolejny wolny lot.

– Tak czy inaczej przykro mi z powodu waszej straty i przykro mi, że nie mogłam być tutaj z wami – mówię szczerze, po czym zerkam na nią kątem oka. Od dawna nie mam własnej rodziny i gdy tylko poznałam Alice, jej ojciec poniekąd przygarnął mnie pod swój dach, traktując jak własne dziecko. To właśnie dlatego chciałam przylecieć tutaj razem z moją przyjaciółką.

– Daj spokój Willow, szkoda żebyś traciła ostatnie dni wakacji. Poza tym, taka była decyzja ojca, więc nie ma o czym dyskutować.

– Jak to decyzja twojego ojca? – pytam zdezorientowana. – Myślałam, że nie było miejsc dla nas obu na wcześniejszy lot.

– Też tak myślałam – odpowiada, po czym intensywnie nad czymś myśli. – Wydaje mi się, że ojciec po prostu nie chciał, żebyś traciła na to czas. Proszę, nie każ mi teraz tego bardziej wyjaśniać.

Zdaję sobie sprawę, że stosunki ojca Alice z rodziną jego zmarłej żony nigdy nie były najlepsze, więc decyduję się szybko odpuścić temat. Przez dwa lata naszej znajomości sama niewiele o sobie powiedziałam, więc tym bardziej czuję się źle, ciągnąc ją za język. Po naszej krótkiej rozmowie, w samochodzie zapada przyjemna dla mojej pulsującej głowy cisza, a ja zastanawiam się jak najlepiej wykorzystać ostatni tydzień wolności przed powrotem do Stanów.

Dokładnie godzinę później parkuję czarnego suv-a przed pokaźnym domem, gdzieś na przedmieściach Sztokholmu. Ból głowy zdecydowanie ustąpił. Obracam się w fotelu i potrząsam ramieniem śpiącej przyjaciółki.

– Alice! – Powoli otwiera oczy i sprawdza otoczenie na wpół przytomnym wzrokiem. – Alice, obudź się wreszcie, dziewczyno! – wyrzucam z siebie podekscytowana, odpinając pas. – O ile nawigacja się nie myli, jesteśmy już przed domem twojego ojca.

Lovewrecked. Połączeni namiętnościąWhere stories live. Discover now