bellatrix black + tom riddle

1.1K 46 68
                                    

Historia ta zaczyna się podczas wschodu słońca, kiedy potężnymi oknami zasłoniętymi ciężkimi i czarnymi zasłonami, pierwsze promienie słońca leniwie próbują przedostać się do wysokich i ciemnych pomieszczeń, wyposażonych głównie w czarne, hebanowe i ręcznie zdobione meble. Kiedy to ptactwo wszelkiego rodzaju rozpoczyna swoje melodyjne koncerty, a cała reszta zwierząt budzi się do życia, kolejnego słonecznego dnia. Wszystkie skrzaty tego domostwa zaczynają już przygotowania do śniadania, a na ich czele stoi Stworek, który zawsze dopina wszystko na ostatni guzik. Ogólna cisza i spokój jakie panują w większej części domu pozwalają pomyśleć, że wszyscy domownicy jeszcze śpią, jednak prawda jest inna. Otóż w całej tej ciszy na samym końcu długiego ciemnego korytarza, na pierwszym piętrze posiadłości słychać delikatny stukot wyrzucanych z pudełek i koszy zabawek. Okazuje się, że nie wszyscy domownicy jeszcze śpią, a najmłodsza - Delphini, postanowiła odnaleźć swojego jak sobie teraz przypomniała ulubionego pluszaka - brązowego króliczka, którego uszy są dłuższe niż on cały. Podczas kiedy dziewczynka zawzięcie próbowała odnaleźć zgubę jej matka zaniepokojona odgłosami z pokoju córki cicho wstała z łóżka, założyła na siebie swój ulubiony czarny, satynowy szlafrok z szerokimi rękawami. Do prawej kieszeni schowała różdżkę, na wypadek gdyby była zmuszona do obrony swojej córki, po czym cicho, ale bardzo szybko podążyła do pokoju Delphini. Uspokoiła się dopiero gdy prawie pod samym pokojem usłyszała spokojny głos córki.

Nio musi gdzieś tu być! Panie klólićku, ja ci ladzie nie zialtować siobie zie mnie! — dziewczynka uroczo się zdenerwowała i małą dłonią odgarnęła włosy z twarzy. 

O, jeśteś! Wleście cię mam!

Kochanie? Co się stało? — spytała Bellatrix, przekraczając próg pokoju swojej córki, przewiązując sobie szlafrok paskiem, po czym od razu klęknęła przy dziecku

Mamusia? Nic takiego... Siukałam pania klólićka, ale juś go źnalazłam. — dziewczynka słodko się uśmiechnęła do mamy i wyciągnęła zabawkę przed siebie. Bellatrix przytuliła czule swoją córkę i podniosła się razem z nią.

— Córeczko, jest dopiero szósta rano. Nie chcesz iść jeszcze spać?

— Nieee, ja ciem się bawić. — uśmiechnęła się Delphini.

– No dobrze, niech będzie. A w co? — kobieta cicho się zaśmiała i pocałowała dziewczynkę w czoło, na co ona się tylko uśmiechnęła.

— Hmmm... W belka, ale z tatusiem!

— Kochanie, ale tatuś śpi, musimy być zdane tylko na siebie.

— Cioooooo? Śpi? — zdziwiła się mała Riddlówna dokładnie tak jakby spanie po szóstej rano było kompletnie zakazane.

  — To juś nie śpi!  - Dziewczynka zeskoczyła sprytnie z mamy i pobiegła szybko do sypialni swoich rodziców. Wskoczyła na łóżko, a dokładniej na osobę na nim leżącą.

— Tatusiu! Wśtawaj, ja ciem się pobawić z tobą w belka!

Pan Riddle zaczął powoli się budzić i od razu mocno objął swoją córkę.

— W berka powiadasz? No dobrze, ale nie myśl, że uda ci się mnie złapać!

Juś cię źłapałam! Belek! — roześmiała się dziewczynka. — Goooniś!

𝑙𝑜𝑣𝑖𝑛𝑔 ~ 𝑚𝑖𝑛𝑖𝑎𝑡𝑢𝑟𝑘𝑖Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz