1. To tylko przypadek

16 5 0
                                    

Jak zwykle stała w oknie z kubkiem herbaty. Był już wieczór, bezchmurny, ale zimny. Gwiazdy o tej porze były piękne, tak cudnie odbijały się od tafli jeziora, które znajdowało się w parku, centralnie naprzeciwko okna Any. Wpatrywanie się w tamto miejsce sprawiało, że czuła się spokojnie, bezpiecznie. Inaczej mówiąc czuła to, czego w żaden inny sposób poczuć nie mogła, poczuć nie chciała. Odcinała się od wszystkiego, co wcześniej sprawiało jej przyjemność. Tak trwała już od dobrych 4 lat. Sama już nie pamięta dokładnej daty. A może chciała jej nie pamiętać? W prawdzie wydarzenie, które zapoczątkowało jej trwanie w samotności i cichym cierpieniu powinno zostać zapamiętane, ale ona pragnęła wymazać je ze swojej głowy. Po raz kolejny przeleciała wzrokiem po pustych uliczkach parku, a następnie wróciła do kuchni, aby wstawić wodę na kolejną herbatę. Zazwyczaj w takich momentach zastanawiała się jaką książkę następnie przeczyta. Ale nie dziś. Dziś zajął ją niepokój. Stres, kolejne uczucie którego się nie spodziewała.
-Zaraz przejdzie..-powiedziała do siebie. W zwyczaju miała mamrotać coś pod nosem, aby nie zapomnieć języka, choć równie dobrze mogłaby to zrobić. W planach miała nie ruszać się z mieszkania aż to przeklętej śmierci. Dziewczyna aby zdusić w sobie palące uczucie udała się do łazienki. Miejsca, które dla niej było rajem. Wprawdzie całe jej mieszkanie było bardzo zadbane, mimo jej stanu psychicznego i fizycznego, ale łazienka była pałacem przy miejskich domach w porównaniu do innych pomieszczeń. Ana powoli zdjęła z siebie ubrania i napuściła wody do wanny. Nie zapomniała o różanym płynie do kąpieli. Oh, jak ona kochała róże w każdym rodzaju. I te w płynach, tak jak i te żywe. Ale bardziej od tych drugich wolała ususzone, wiedziała że zostaną z nią na dłużej. Takie kruche, a takie piękne. Anastasia chwyciła w dłoń gąbkę w kolorze czerwieni i nalała na nią większą ilość płynu, a następnie przetarła prawą, a następnie lewą rękę. Obie były blade jak śnieg oraz cienkie jak patyki. Na szczęście nie popadła w anoreksje, ale w jej pamięci dalej jest moment w którym myślała nad opuszczeniem tego świata z powodu braku jedzenia. Patrzenie na swoje długie i chude palce wspomniało jej o tym momencie. Tak samo jak o momencie gdy była piękną kobietą o cudnych kształtach. Z czasem niestety wszystko odchodzi. Uroda na jej twarzy też gdzieś uciekła. Jej śliczne morskie oczy stały się bladoniebieskie, a cudowne rude włosy przeistoczyły się w wyblakłą brązową szopę, o którą starała się wciąż dbać. Jej skóra zaczęła się marszczyć pod wpływem wody, więc uznała, że to idealny moment na zakończenie chwili rozkoszy. Ubrała się więc w ciepły, bladoróżowy sweter i czarne dresy, standardowy strój do spania w środku stycznia. Stanęła przed lustrem i postanowiła zapleść sobie warkocz. Tak dawno tego nie robiła, a wspomnienia, gdy z siostrą na polanie zaplatały sobie warkoczyki, w które wkładały stokrotki było takie wspaniałe. Ana aż poczuła zapach świeżych kwiatów oraz skoszonej trawy. Na jej twarz wkradł się pogodny uśmiech. Pierwszy raz od kilku miesięcy. Ostatni raz był gdy kończyła książkę o tytule "Wybacz mi, Leonardzie". Szczerze się w niej zakochała. Tak bardzo nie chciała musieć zaczynać nowej lektury, gdyż ta była piękna, cudowna. Zawiązała więc końcówkę włosów i udała się do sypialni, jej oazy spokoju.
-Mówię ci, że ona nie żyje! -Ana usłyszała głos zza drzwi do jej mieszkania, stanęła w salonie jak wryta i nasłuchiwała.
-Słyszałam wczoraj gwizd czajnika! Przysięgam! Nie jestem opętana... Dlaczego mi nie wierzysz, Matt? -dziewczęcy głos był zrozpaczony, jakby faktycznie przejmowała się tym, co dzieje się po wewnętrznej stronie mieszkania. Serce Any stanęło na moment, ale w tym samym momencie zaczęło się rozgrzewać. Ktoś o niej pomyślał.
-Jesteś głupia i uparta. Chcesz? Zapukaj, ja się w to nie mieszam.
-Matt! Poczekaj! -krzyknęła za nim dziewczyna, ale chłopak stawiał już ciężkie kroki w windzie. Anastasia podeszła do drzwi i położyła dłoń na klamce, gdy usłyszała ciche stukanie do drzwi.
-Śpi pani?- odezwał się ten sam delikatny, kobiecy głos, tym razem o wiele ciszej. Tak, aby tylko osoba znajdująca się bardzo blisko była w stanie usłyszeć co mówi. Ciepłe serce kobiety znajdującej się wewnątrz kazało jej otworzyć. Impuls dotarł do mózgu za szybko i Ana pociągnęła za klamkę. Sama była przerażona tym, czy da rade wydusić z siebie słowo do innej osoby po 4 latach... 4 latach w samotności...

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 07, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

She really liked roses ~Where stories live. Discover now