13. Jej koszmar

1.4K 157 11
                                    




Wieczorem Katrin postanowiła wrócić do domu. Arthur był z tego niezadowolony i mamrotał coś pilnowaniu jej, ale postawiła na swoim. Jest silną i niezależną kobietą, po za tym jutro ma dyżur. Odłożyła torebkę i poszła się przygotować na następny dzień. Czytała raporty pacjentów, gdy nagle zadzwonił telefon. To pewnie Arthur - uśmiechnęła się i odebrała.

- Witaj, kwiatuszku - usłyszała dobrze znany lekko zachrypnięty męski głos. Kolana się pod nią ugieły z przerażenia, a w ustach zaschło jej momentalnie.

- Harry? - wydusiła z siebie.

- Tak, moja ty niewierna małżonko, ładnie to tak spać u jakiegoś faceta w domu. Myślisz, że o tobie zapomniałem. Nigdy. Znów znajdziesz się w naszym domu w Columbi. Pewnie nawet szybciej niż myślisz. Żaden kutas nie ma prawa cię tknąć! Powiedz, Katrino, wpuściłaś go między te swoje smukłe uda? - warknął. Dziewczyna bała się jak dawniej. Nie była w stanie nic powiedzieć. Jej koszmar powrócił.

- Wkrótce znów będziesz ze mną. Nauczę cię wtedy posłuszeństwa - rozłączył się. Dziewczyna siedziała zawieszona. Rozpadała się na kawałki. Z jej ust wyszedł zduszony szloch. Nie chciała płakać, ale po chwili łzy już płynęły strumieniami po jej policzkach. Arthur. To była pierwsza jej niepaniczna myśl. Dobiegła do telefonu i wykręciła numer.

- Cześć, Śnieżynko, zmieniłaś zdanie? - zaśmiał się. Odpowiedział mu jej cichy szloch.

- Kochanie? Co się stało? - spytał z troską.

- Zadzwonił mój były mąż...

- Co ci powiedział? - spytał cicho.

- Wiedział, ze byłam u ciebie i powiedział... powiedział, że zabierze mnie z powrotem do Columbii.

- Zaraz będę, Katrinko, spakuj się. Zabiorę cię w bezpieczne miejsce.

- Dobrze - powiedziała i rozluźniła się nieco, ale wiedziała, że ulgę poczuje dopiero gdy przyjedzie Arthur. Pobiegła po plecak i spakowała kosmetyki i ubrania. Zawachała się przy koronkowej bieliźnie, ale jednak ją też zabrała. Nie może myśleć o Harry. To świr. To przeszłość. Teraz jest z Arthurem i chce być z nim szczęśliwa. I będzie. Gdy akurat skończyła się pakować ktoś zapukał do drzwi. Otworzyła drzwi i wpadła prosto w ramiona ukochanego. Jej bezpieczna przystań. Jego dłonie błądziły po jej ciele, by sprawdzić czy napewno jest cała.

- Wszystko w porządku, Śnieżynko?

- Już tak - szepnęła i spojrzała w jego oczy. Mężczyzna skradł jej całusa i powiedział.

- Chodźmy - zabrał ją do samochodu i ruszyli.

- Gdzie jedziemy? - spytała.

- Do domu FBI. Jest tam mocna ochrona i przebywają tam najczęściej świadkowi koronni lub wystraszeni politycy - dziewczyna kiwnęła głową.

- Będziesz bezpieczna

- Z tobą zawsze - uśmiechnęła się i położyła rękę na jego dłoni.

- A ja zawsze będę przy tobie

- Obiecujesz?

- Obiecuje, nigdy cię nie opuszczę, Śnieżynko


ŚnieżynkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz