Wspólne święta

1.9K 172 20
                                    


Artur nie miał w planach jej całować. Jednak gdy uwięził ją między swoimi ramionami i jego wzrok wpadł na jej obłędnie słodkie usta nie mógł się powstrzymać i musiał ich posmakować. Zatracał się się w niej i dopiero jej cichy protest go otrzeźwił.

- Co powiedziałaś? - szepnął w jej wargi. Dziewczyna zacisnęła powieki i drżącym głosem powiedziała.

- Nie. Powiedziałam ''nie'' - mężczyzna odsunął się. Pocałował ją w czoło i szepnął.

- Pójdę się ubrać. - następnie znikł w pokoju. Katrin wypuściła głośno powietrze. Kogo ona zaprosiła do domu? I czemu tu tak gorąco? Jej policzki dosłownie płonęły. Szybkim krokiem udała się do kuchni. Musiała coś zrobić, by nie myśleć o ich namiętnym pocałunku. Gdy kończyła zmywać usłyszała ciche skrzypnięcie drzwi. Artur wrócił ubrany już w czarny dres. Stanął w kuchni i przyglądał się drobnej brunetce.

- Nie odpowiedziałaś na pytanie. Czyje to dresy?

- Moje. Kupiłam sobie po prostu męskie za duże dresy. - powiedziała odwracając się. Jej odpowiedź wydała się mu dziwna jednak szczerość widoczna w jej orzechowych oczach to potwierdzała. Ucieszył się, że nie ma najwyraźniej faceta, inaczej mogłaby po prostu mu je podebrać. Dziewczyna poszła podrzucić coś do kominka, a w tym czasie chłopak uważniej się przyjrzał otoczeniu. Na kominku wisiała jedna skarpeta ze złotym napisem ''Katrin''. Czyżby była tu absolutnie sama? Przecież to nie bezpieczne! Szczególnie dla takiej kruszynki. Dalej stała mała choinka, a obok pudła z ozdobami. Przed kominkiem stał fotel i sofa. Wnętrze było bardzo przytulne.

- Jesteś tu sama?- chciał się upewnić.

- Tak.

- Święta spędzasz samotnie wysoko w niebezpiecznych górach? - spytał zdziwiony.

- Tak. Rok w rok. - powiedziała patrząc na niego łagodnie z sofy. Artur usiadł obok niej.

- Czemu?

- Co czemu?

- Czemu spędzasz święta sama? Przecież to rodzinne święto.

- Ja nie mam rodziny - szepnęła i spuściła wzrok. Gorące łzy spływały po jej policzkach. Mężczyzna poczuł się jak ostatni drań, że doprowadził ją do płaczu. Wciągnął ją sobie na kolana i zaczął uspokajająco głaskać jej plecy.

- Ciii.... śnieżynko, nie płacz - szeptał w jej włosy i pozwalał wypłakać cały smutek. Gdy się uspokoiła pociągnęła nosem i zapytała cicho.

- A ty? Co tu robisz sam?

- Zgubiłem się. Zmierzałem do schroniska ''Anielskie Skrzydła'', ale zamiast tam wpadłem na prawdziwego anioła. - powiedział, a dziewczyna zaśmiała się. Była to melodia dla jego uszu. Cieszył się, że znów się śmieje.

- To schronisko jest niżej i bardziej na wschód niż zachód - wyjaśniła.

- To by wszystko wyjaśniało - uśmiechnął się w jej jedwabiste włosy.

- Ktoś na ciebie czeka w schronisku?

- Nie

- A więc czemu ty też spędzasz te święta samotnie?

- Nie spędzę ich samotnie, tylko z tobą, kobietą, która ocaliła mi życie.

- Naprawdę, chcesz tu zostać? - spojrzała mu w oczy.

- A co? Chcesz mnie wyrzucić? - zakpił.

- Oczywiście, że nie...to będą moje pierwsze święta, które będę mogła z kimś dzielić - wzruszyła się. Arthur przytulił ją mocniej i schował twarz w jej szyje, by nie widziała smutku w jego oczach. To takie smutne. Czemu nikt nigdy z nią nie świętował w ten ważny dzień? Jego maleńka śnieżynka... biedactwo. Dopilnuje, by to były najpiękniejsze święta w jej życiu.

- Śnieżynko? - mruknął, gdy coś sobie przypomniał.

- Hm?

- Gdzie mój plecak?

- Jeśli go miałeś to go nie zauważyłam, pewnie został na dworze. - powiedziała. Arthur wstał i poszedł do drzwi.

- Pójdę po niego. - wyszedł i szybko pobiegł za dom. Jak dobrze, że go nie znalazła. Mróz szczypał go w policzki i dłonie, ale nie przejęty tym przeszukiwał zaspy. Jest! Zgarnął plecak i wrócił do domu. Dało się słyszeć szum prysznica. Tym lepiej. Położył plecak i go rozpiął. Wszystko było. Maczeta, noże, pistolety i karabin...

ŚnieżynkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz