Rozdział 3 - Nabój

3.7K 294 68
                                    

DANTE

– Gdzie to postawić? – zapytał dekorator wnętrz.

Stałem w pierwszej sali w Delcie rozglądając się dookoła. Ekipa remontowa mozolnie, ale skutecznie doprowadzała salę pop do stanu sprzed pożaru, a przy okazji odświeżali też pozostałą część klubu. Wyglądało nawet na to, że w piątek Delta mogła znów tętnić życiem. Co prawda owy piątek wypadał akurat trzynastego, ale chyba wyczerpałem już limit pecha na całe życie.

– Mnie się pytasz? Kto tu kurwa jest dekoratorem? I co to w ogóle jest?

Chłopak cofnął się o krok, odstawiając na podłogę coś, co wyglądało jak wielkie dildo.

– To jest rzeźba. – Poprawił okulary i skrzyżował ręce na piersiach. – Przedstawia nabój. Taki do pistoletu.

Wziąłem głębszy oddech na uspokojenie. Szklanka whiskey podziałałaby lepiej. – Czemu to tu jest?

– Uznałem, że będzie pasować. Doda wnętrzu trochę pazura. – Drapnął palcami powietrze, imitując chyba ponętnego kociaka.

Facet. Imitujący. Kociaka.

Drzwi klubu otworzyły się za moimi plecami zanim miałem okazję pacnąć się w czoło.

– O, widzę praca wre! – Jackson wszedł do klubu uradowany. Kręcił głową na wszystkie strony przyglądając się pracującym robotnikom. Kiedy w końcu będziemy mogli napić się wódki w naszej loży? – Podszedł bliżej, skinął na mnie, a później kilka razy spoglądał to na dekoratora to na rzeźbę, jakby nie potrafił przyswoić widoku. – Stary! Po co ci takie wielkie dildo?

– To jest nabój – żachnął się dekorator przewracając oczami.

– Nie wiem gdzie kupujesz naboje, ale to nie przypomina żadnego z tych, których ja używam.

Zaśmiałem się pod nosem, kiedy chłopak zbladł nieco, dostrzegając broń pod kurtką Jacksona.

– Zabieraj to stąd. Widziałeś zdjęcia tej sali sprzed pożaru?

Przytaknął niechętnie. – Miejscem dla VIP'ów to tego nie można było nazwać. Zero finezji, zero przepychu...

– Zdziwiłbyś się jakich VIP'ów ten klub gościł na przestrzeni ostatnich sześciu lat. Niemniej, to jest klub dla mas, nie dla wybranych jednostek. Przejrzyj zdjęcia jeszcze raz i bierz się do roboty. Do piątku wszystko ma być gotowe.

– Ale to za cztery dni!

– W piątek otwieramy – powiedziałem, kładąc nacisk na każde słowo z osobna. – A teraz zabieraj to gówno i zejdź mi z oczu.

Cmoknął i przewrócił oczami, ale więcej się nie odezwał. Zabrał wielkie dildo i wyszedł z klubu kręcąc tyłkiem.

Facet. Kręcił. Tyłkiem.

Potarłem twarz rękami. Próby zajęcia myśli czymkolwiek innym niż Laylą sprowadzały moją podświadomość na jakieś chore tory. Pierwsze o czym pomyślałem kiedy zobaczyłem dekoratora to Layla. Dwóch z trzech jej byłych to geje, więc mój umysł z miejsca wywindował ją na sam przód moich myśli. Zamiast wyjść jej naprzeciw, skręciłem w lewo i wpadłem w tunel pytań bez odpowiedzi.

Rozumiałem, a przynajmniej próbowałem rozumieć homoseksualne jednostki, w końcu 'wolnoć Tomku'. Ale czy cały sęk nie leży przypadkiem w tym, że geje wolą facetów? Dlaczego więc zachowują się jak kobiety, żeby przypodobać się innym gejom, skoro oni wolą facetów?

Odpaliłem papierosa spoglądając wyczekująco na Jacksona i na zwinięte w rulon kartki, które Jackson trzymał w ręce.

– A, już – machnął ręką i podał mi dokumenty. – Raporcik o tej całej Grace. Nic ciekawszego niż to, co już ci powiedziałem nie znalazłem. To tylko koligacje rodzinne, wiesz, życiorysy rodziców, dziadków, najbliżsi znajomi. Standard.

Nadzieja matką głupich (Nadzieja #2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz