Pierniczki, kolędy i magiczne momenty z...mordercą

475 27 1
                                    

Rozmawialiśmy jeszcze długo. Przy Jasonie czas płynął mi naprawdę szybko. Znów podziękowałam losowi, że przysłał do mnie tego chłopaka, chociaż...nadal nie wiedziałam dlaczego. Powoli jednak coraz mniej zwracałam na to uwagę. Mieliśmy tyle wspólnego, że nie obchodził mnie już powód jego wizyty, mimo że nadal bardzo mnie intrygował. Ale skoro on nie pytał o moje sekrety to i ja dałam mu spokój. 
Powoli dochodziła godzina 21:30. Na moment wstałam z kanapy i podeszłam do szafki. Na jednej z półek stało radio. Włączyłam je i ustawiłam na stację, na której puszczali świąteczne piosenki i kolędy. Uśmiechnęłam się lekko, słysząc znajome melodie. Potem wróciłam na kanapę i spojrzałam na blondyna. -Może masz ochotę na coś do jedzenia? -Spytałam nie odrywając od niego wzroku. -Nie mam zbyt wielkiego wyboru, ale mogę ci zaproponować i jednocześnie polecić pierniczki własnej roboty. -Uśmiechnęłam się. Ich zapach roznosił się po całym domu. Stwierdziłam, że to może być dla nas dobra przekąska. -Chyba, że jesteś głodny. Wtedy mogę przygotować coś bardziej konkretnego. 

-Dzięki. Pierniczki wystarczą. Czuć je już od progu. Na pewno są równie wspaniałe jak ich zapach. Może ci w czymś pomóc?

-Poradzę sobie... No chyba, że zrobimy sobie jeszcze po jednej herbacie. W takim razie możesz wstawić wodę. Ja już zajmę się resztą. -Uśmiechnęłam się do chłopaka, a on to odwzajemnił. Miał taki cudowny uśmiech. Miły, ciepły, godny zaufania...Wstaliśmy z kanapy i oboje udaliśmy się do kuchni. Wyjęłam dwa kolejne kubki, jeden granatowy, drugi czerwony i włożyłam do nich po jednej torebce herbaty malinowej. Jason w tym czasie uzupełnił czajnik i nastawił wodę. Zaraz po tym wyjęłam z szafki talerzyk i postawiłam go na stole. Następnie w moich rękach pojawił się słoik z piernikami. Niektóre były udekorowane lukrem, niektóre cukierkowymi koralikami. Zawsze lubiłam się bawić w takie rzeczy, mimo że nie miałam jakiegoś szczególnego talentu plastycznego. Wyłożyłam połowę zawartości słoika na talerz. 

-Są śliczne. -Usłyszałam głos chłopaka. 

-Dzięki. Mam nadzieję, że smakują równie dobrze jak wyglądają. Jeszcze nie miałam czasu ich spróbować. Trzymałam je na jakąś wyjątkową okazję.

-I moją niespodziewaną wizytę uznałaś za taką okazję? -Jason spojrzał na mnie z uśmiechem. 

-No...W zasadzie tak. Taka okazja się już raczej nie powtórzy. 

-Raczej nie...-Blondyn pokiwał głową. W tym momencie naszą rozmowę przerwał gwizd czajnika. Już chciałam po niego sięgnąć jednak chłopak mnie uprzedził. Wziął czajnik i zalał nasze herbaty. Odstawił naczynie, w którym zostało jeszcze trochę wrzątku i podniósł kubki. Ja wzięłam talerz z ciasteczkami i udałam się z powrotem do salonu. To co mieliśmy w rękach postawiliśmy na stoliku. Ja wzięłam pozostałe dwa kubki i wyniosłam je do kuchni. Od razu postanowiłam je umyć co zajęło mi raptem trzy minuty. Gdy wróciłam do głównego pokoju Jason siedział już na kanapie i zajadał się pierniczkami. -Są pyszne. -Odparł patrząc na mnie.

-Dziękuję, cieszę się, że ci smakują. -Uśmiechnęłam się lekko. Byłam szczęśliwa, że ktoś docenił to co robiłam. Zazwyczaj sama musiałam oceniać swoje dania czy cokolwiek innego. Podobała mi się wizja, że mogłoby tak być częściej, jednak szybko ją odgoniłam. Nie powinnam się do niego specjalnie przyzwyczajać. To miał być tylko jeden wieczór.

-Ty nie masz mi za co dziękować. To raczej ja powinienem być wdzięczny. Jednak mi zaufałaś, chociaż wcale nie musiałaś. Na dodatek się mną "zaopiekowałaś". -Mówiąc to, zrobił tak zwany cudzysłów z palców i zaśmiał się lekko. -Nie za bardzo wiedziałem jak inaczej nazwać to, co dla mnie zrobiłaś.

-Oj bez przesady. Ja natomiast dzięki tobie nie jestem dziś samotna. To dla mnie naprawdę wiele znaczy... -Uśmiechnęłam się delikatnie, patrząc w jego cudowne oczy. On także nie spuszczał ze mnie swojego wzroku. To było...naprawdę wyjątkowe uczucie. Nie wiem czy kiedykolwiek wcześniej czułam coś podobnego.  Ten magiczny moment przerwał nam głos prezentera radiowego. Trochę mnie to zdziwiło. Na tym kanale miała być sama muzyka... Spojrzałam w stronę półki, na której stało urządzenie.

"Uwaga, uwaga! Mamy do przekazania ważny komunikat. Poszukiwany jest seryjny morderca. Jest to wysoki blondyn o jasnych oczach. Dobrze zbudowany i dość wysoki. Około 185 centymetrów wzrostu. Wiek około 25 lat. Imię i nazwisko poszukiwanego nieznane. Jak dotąd zabił już trzy osoby. Jeśli ktokolwiek zna miejsce jego przebywania niech natychmiast skontaktuje się z nami lub policją." 

Po tym podali numer telefonu do radia, którego mój mózg jednak już nie odnotował. Po wysłuchaniu wiadomości spojrzałam na Jasona. Nie mogłam i nie chciałam w to wierzyć, ale opis przedstawiony przez pracownika radia pasował do niego idealnie. Czy właśnie taki był powód wizyty chłopaka? Chciał się u mnie schować przed policją? A może ja miałam być jego kolejną ofiarą? To by oznaczało, że przez cały ten czas mnie okłamywał i tylko udawał takiego...idealnego. Wspominał wcześniej o jakichś błędach, które popełnił. Czy mogło tu chodzić o potrójne morderstwo. Naprawdę chciałam się teraz mylić, ale powoli zaczynałam kojarzyć fakty, które...łączyły się ze sobą. Nie mogłam oderwać wzroku od blondyna, ale nie potrafiłam także powiedzieć ani jednego słowa. W głowie miałam na zmianę pustkę i plątaninę myśli. Czekałam aż chłopak się odezwie. Bałam się jednak tego co powie...

Jason na początku tylko się uśmiechnął. Ten uśmiech był tak idealny, ale czy aby na pewno nie był udawany, sztuczny? -Chciałabyś zapewne spytać, czy chodzi o mnie, mam rację? -W końcu się odezwał. Jego głos pozostał tak samo ciepły jaki był na początku. Na jego twarzy także nic się nie zmieniło. Cały czas ten jego uśmiech...Czy to wszystko po to, żeby mnie zmylić? Uśpić moją czujność? Na jego pytanie niepewnie pokiwałam głową. Bałam się co nastąpi dalej...

Wigilijny cudOnde histórias criam vida. Descubra agora