Niespodziewany gość

572 24 1
                                    

Moim oczom ukazał się wysoki, dobrze zbudowany blondyn. Ubrany był w czarny garnitur, a na ręce przewieszony miał płaszcz tego samego koloru. Był naprawdę przystojny, nigdy wcześniej nie widziałam go w mojej okolicy. Wykluczyłam więc to, że mieszkał w moim bloku i tylko pomylił mieszkania. Zastanawiałam się czego może chcieć. Może przyszedł do kogoś i zapukał pod zły adres? Ta wersja wydarzeń wydawała mi się najbardziej prawdopodobna. Żeby jednak dowiedzieć się prawdy postanowiłam otworzyć drzwi i po prostu o wszystko go wypytać. Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Przekręciłam klucz w zamku i nacisnęłam klamkę otwierając drzwi. Spojrzałam na chłopaka, czekając, czy odezwie się pierwszy. Nie miałam w zwyczaju zaczynać rozmów, szczególnie z facetami.

-Dobry wieczór. -Uśmiechnął się i spojrzał na mnie cudownymi oczami. Tak, uznałam je za cudowne już kiedy widziałam je przez wizjer. Nie do końca potrafiłam określić ich kolor, ale i tak były cudowne. Tak samo głos. Delikatny i ciepły. Wszystko to składało się na jedną osobę, którą można było określić jednym słowem - "ideał".

-Dobry wieczór. -odparłam i lewym ramieniem oparłam się o futrynę drzwi. Swoich intensywnie niebieskich tęczówek nawet na moment nie spuściłam z chłopaka. Przyglądałam mu się uważnie i coraz bardziej dochodziłam do wniosku, że nieznajomy musiał pomylić mieszkania.

-Mogę wejść? -No nie powiem. Trochę zaskoczyło mnie to pytanie. Nieznajomy, bardzo przystojny koleś pojawia się nagle pod moimi drzwiami, w wigilijny wieczór i tak po prostu pyta, czy może wejść? Nie za bardzo wiedziałam co powiedzieć. Już dawno straciłam zaufanie do facetów. A szczególnie tych przystojnych. 

-W jakiej sprawie? I kim pan w ogóle jest? -Postanowiłam najpierw zadać mu kilka pytań. Uznałam to z najlepsze z wszelkich możliwych rozwiązań. 

-Oh, przepraszam, gdzie moje maniery. -Widać było, że chłopak trochę się zmieszał tym, że zapomniał o tak podstawowej kwestii.-Jestem Jason Afton.-Nagle przystojniak ujął moją dłoń w swoją i złożył na niej delikatny pocałunek. Tego to ja bym się w życiu nie spodziewała. 

-Alice Collins. -Odparłam na to i po chwili cofnęłam swoją rękę. Reakcja chłopaka trochę mnie zaskoczyła. A nawet bardziej niż trochę. Skinął głową z uśmiechem, a minę miał taką jakby wcale nie oczekiwał, że się przedstawię. Zupełnie jakby nie było mu to potrzebne. 

-To jak, Alice, mogę wejść? -Spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem, który nawet na moment nie zszedł z jego twarzy. Płaszcz przerzucił sobie teraz przez ramię, a jedną ręką oparł się o ścianę.

-W jakiej sprawie, panie Afton? -Powtórzyłam się, gdyż na to pytanie nie dostałam odpowiedzi. Dodatkowo...Nie miałam zamiaru mówić do niego po imieniu. w końcu nie przeszliśmy jeszcze 'na ty'. 

-Mów do mnie po imieniu, proszę. - Odparł od razu. Wyglądało to tak, jakby chciał jak najdłużej odwlec moment odpowiedzi na moje pytanie. Westchnął cicho i na kilka sekund spuścił wzrok na podłogę. Gdy jednak zaczął mówić jego cudowne tęczówki znów zwrócone były na moja twarz. - Nie do końca  mogę ci to teraz powiedzieć. Jeśli jednak chcesz mieć jakiekolwiek wytłumaczenie dlaczego miałabyś mnie tak po prostu wpuścić do domu to...Może skoro jest wigilijny wieczór...Może uznasz mnie po prostu za wędrowca, który nie ma gdzie się podziać? Nie zaprzeczysz chyba, że dziś na dworze nie da się wytrzymać. - Uśmiechnął się na swoje wyjaśnienia. Teraz to ja już zupełnie się pogubiłam. Nie chciał podać mi powodu, dla którego miałabym go wpuścić. To co powiedział potem niby było jakimś wytłumaczeniem jednak...Jason nie wyglądał mi na kogoś, kto nie ma się  gdzie podziać. Był taki..zadbany, elegancko ubrany...Zaraz...Nie mógł mi tego powiedzieć teraz, więc może potem mi to wyjaśni? Miał taki przekonujący i ciepły uśmiech, do tego nie wyglądał na żadnego mordercę lub kogoś w tym rodzaju. Miałam jednak pewne obawy. Po chwili stwierdziłam, że coś za długo nic nie powiedziałam. Pora podjąć dorosłą, odpowiedzialną decyzję...Spojrzałam na niego jeszcze raz. A co mi tam. Najwyżej tego pożałuję. Uśmiechnęłam się do niego nieznacznie i szerzej otworzyłam drzwi, umożliwiając mu wejście do środka...

Wigilijny cudWhere stories live. Discover now