Rozdział 14.2

1.4K 89 14
                                    

Wino, szampan, piwo, wódka, whisky... Co by tu dziś wypić?

- Gotowa? - przerywa moje myślenie mężczyzna w fioletowej koszuli.

- Prawie - odpowiadam i przyglądam się swojej kreacji.

Krótka, koronkowa, czerwona, podobna do tej, którą kiedyś miałam, ale jednak inna.

- Jeszcze tylko usta - odpowiadam i maluję je czerwoną szminką.

Schodzimy i oczywiście jedziemy do naszego clubu.

- Będą fajerwerki? - pytam, opierając się o szybę.

- Będą - odpowiada z szerokim uśmiechem.

- A Zoe będzie?

Obydwoje wybuchamy śmiechem.

- Niestety nie - dalej nie potrafimy się opanować.

W końcu jakoś dojeżdżamy na miejsce.

- Mel!

- Ivy! Cudownie wyglądasz!- przytulam rudowłosą.

Zielona, krótka, świecąca sukienka, opinająca jej ciało naprawdę jej pasuje. Podchodzi Floyd i ją obejmuje.

- Gdzie ten wariat?

- Miał sprawę do załatwienia z obsługą, nie wiem o co chodziło.

Siadamy i zamawiamy alkohol. Decyduję się na whisky, chyba pierwszy raz w życiu. Jakie to niedobre!

- Tęskniliście? - wpada król Gotham. - Mel, dziecko moje kochane, co ty pijesz? - unosi brew.

- Chcesz? - pytam bałagalnie. - Ochyda!

- Nie obrażaj tak dobrych trunków! - warczy, ale po chwili zaczyna się śmiać. - To co? Zaczynamy Sylwestra!

Zamawiam wódkę i wodę z cytryną. Tak, dzisiaj wódka.

- Panie J, chodźmy zatańczyć - ciągnęgo za rękę, gdy zaczyna się wolna piosenka.

- Naprawdę?

- Joker, nie denerwuj mnie - robię minę złego dziecka, które nie dostało lizaka.

Zielonowłosy przewraca oczami, ale idzie ze mną. Po raz pierwszy od naszej znajomości!

Kładę dłonie na jego barkach, a on na moich biodrach i jak przystało na wolny taniec, zaczynamy się kołysać. Patrzę w jego oczy i mimowolnie się uśmiecham. Scena jak z romantycznej komedii. Dosłownie! Później przytulam się do niego i wdycham ten cudowny zapach męskich perfum, a on oczywiście zjeżdża dłońmi na mój tyłek.

Typowe! - warczy mój głosik, który przez tyle czasu był cicho.

- Skarbie, będziesz dziś zadowolona - mruczy. - Spędzisz najlepszego Sylwestra w swoim życiu.

- Spędziłam najlepsze pół roku w moim życiu. Pomimo wszystko... - czuję, że napływają mi łzy. - Wiem, że było różnie, ale... dziękuję - całuję go w usta i czuję samotną łzę na policzku.

Zawierają się w niej całe uczucie do tego psychopatu, cały ból, który mi wyrządził i całe szczęście, które mnie z nim spotkało.

- Jak to zrobiłaś? - łapie mnie za rękę Ivy, gdy idę do toalety.

- Ale co? - pytam zdezorientowana. - Jak przeżylam cały rok?

- To swoją drogą, ale jak go wyciągnęłaś na parkiet?!

- No... po prostu kazałam mu mnie nie denerwować i się zgodził.

- Czyli jednak potrafisz być dziewczyną, którą poznałam w Arkham. Tak trzymaj!

Uśmiecham się i przypominam, jak to było. Byłam taka zadziorna, rzuciłam się na niego, chciałam go pobić. A teraz? Wszystko się zmieniło. Zakochana w psychopacie wariatka!

Bawimy się jeszcze parę godzin, Nygma opowiada po pijaku chore zagadki, na które nikt nie zna odpowiedzi, chyba nawet on sam. W końcu zbliża się północ. Wychodzimy na dwór.

- 10,9,8,7,6,5,4,3,2,1! Nowy rok!

Oczywiście całujemy się z zielonowłosym, który ciągnie mnie po chwili na dach budynku. Fajerwerki już wybuchają. Jest cudnie!

- Teraz! - krzyczy do krótkofalówki.

Nagle na niebie pojawia się wizerunek mój i jego.

- Jej! Jak oni to zrobili? - o mało nie zlatuję z dachu z zachwytu.

- Patrz teraz - mówi ze śmiechem.

My znikamy i pojawia się napis "Król i królowa Gotham"

- Piękne! - piszczę. - Ale... gacek tu nie wpadnie?

Joker zaczyna się diabelnie śmiać.

- Czyli to wszystko po to, żeby go zabić?!

- Kochanie, nie pokazałbym mu, gdzie jest club. Oni są od nas oddaleni, strzelają z takiej starej rudery - całuje mnie w dłoń. - Zawsze wiedziałem, że Harley była nieodpowiednia i że trafię na kogoś odpowiedniego do mojego szaleństwa!

- Szefie, mamy problem! Batman! - krzyczy głos w słuchawce.

Joker zrzuca krótkofalówkę dachu.

- Chodź, przejedziemy się!

- Czyli jednak ci na nim zależało - warczę.

- Powiedzmy, że nie mogłem pozwolić, by Brusio siedział na swoim bankieciku spokojnie. Na pewno tam sztywno i nudno, nie to co ze mną! - śmieje się panicznie i wsiada do lamborghini. - Chłopaki, jesteście potrzebni w starej ruderze! Zabawę noworoczną czas zacząć! - krzyczy do telefonu.

Jedziemy w stronę tej "rudery". Ludzie puszczają fajerwerki, radują się, wierzą, że ten rok będzie lepszy. Nie będzie, przynajmniej dla mnie. Wszystko po staremu.

- Bruce! Brusio! Batsy! - krzyczy wariat.

Nietoperz zeskakuje z dachu. Czekał na nas widoczne.

- Tęskniłeś za nami? Wspólne święta, Sylwester i Nowy Rok! Prawie jak rodzina! - parska śmiechem.

Ja już mam dość, nawet nie wysiadam z auta. Patrzę na ten cyrk z uniesioną brwią i odpalam papierosa.

- To koniec Joker. Poddaj się - stara śpiewka. Czy on na prawdę ma tak ubogi słownik?

- Nie powiedziałbym!

Wybiegają ludzie Jokera i strzelają w nietoperza. Ten jak zawsze ucieka.

- Batsy! Jest noc, czyżbyś bał się petard, że uciekasz?

Opieram znudzona głowę o szybę. Jestem podpita, zimno mi i chcę iść do łazienki!

- Mel, królowo moja, wyjdź do ludzi.

Niechętnie wysiadam z uśmiechem na ustach.

- Ej! Batsy, szczęśliwego Nowego Roku! - praskam śmiechem. - Chodź złożymy sobie życzenia!

Nagle koło ucha przelatuje mi batrang. Cholera jasna!

- Tam jest! - krzyczy Joker i wszycy strzelają w ciemny punkt.

Nagle wkracza Robin.

- Amatorzy! Wszystko muszę robić sam! - krzyczy Joker, gdy jesteśmy już bez broni. - Robinku! Chodź, masz cukierki! Alkoholu dzieciom nie daję!

Rzuca kolorowe bomby dymne i ciągnie mnie do samochodu. Jedziemy koło portu, na dachu ląduje Batman, a na masce Robin. Joker nie wyrabia na zakręcie i lądujemy w lodowatej wodzie. Joker jest nieprzytomny. Ja tracę dech i jestem pewna, że to już mój koniec. Zamykam oczy i odpływam.

Moi kochani życzę udanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku! 😘
Jlg122

Crazy love II JokerWhere stories live. Discover now