Rozdział 7

130 8 3
                                    

Długo trwające tortury całkiem pozbawiły mnie sił i nadziei na ratunek. Szybko też zdałam sobie sprawę, że mam problemy. Wszystko jednak zależało od tego kiedy Hunter dowie się kto go zdradził. Nikt jeszcze nie przybiegł i nie zaczął rzucać we mnie oszczerstwami , więc najwyraźniej te wredne sukinsyny nie chciały zetknąć się z gniewem Huntera. Siedziałam pod ścianą celi i zastanawiałam, gdzie teraz są moje wilki. Pewnie uciekli i cieszą się swoją wolnością. Zaczynałam ich lubić. Zwłaszcza Deana. Był taki zabawny, a Seth... cóż, jakoś nie mogłam określić do końca naszych relacji, ale na pewno nie byłam jego wrogiem. Roman jak dla mnie wydawał się w porządku, choć czasem zdawał się nazbyt milczący. Nie chciałam się do tego przyznać, ale tęskniłam już za nimi.

🐺🐺🐺

Mieli przed sobą  budynek z którego z taką ochotą uciekali. Musieli jednak ocalić tą, która dla nich poświęciła się bez zastanowienia.- Wchodzę pierwszy- odparł pewnym siebie głosem Dean. Seth pokręcił przecząco głową.-  Nic z tego bracie, ja tutaj jestem od planowania- odparł, a Dean wymamrotał pod nosem coś w stylu - Pieprzony architekt- Roman zaśmiał się cicho. - Dean odwrócisz uwagę strażników z tamtej strony budynku, a ty Roman oczyścisz. nam drogę do Rose- wyjaśnił Seth. - Wszystko super, tylko co w takim razie zrobisz ty? -zapytał patrząc z podejrzliwością Roman. Seth uśmiechając się wskazał skrzynkę z zasilaniem.- Zapewnię wszystkim dodatkową rozrywkę- odparł. Teraz wszyscy trzej z wrednym uśmiechem ruszyli do akcji. 

Dean zbliżył się do stojącego przy drzwiach wartownika. Na plakietce zaczepionej o kieszeń czarnej koszuli widniało imię i nazwisko.  Dean zbliżył się jeszcze o krok i odczytał. ,, Chris Jericho''. Dean już miał zdzielić gościa, kiedy dostrzegł drzwi z niewielkim napisem magazyn. Po cichu wdarł się do środka. Kiedy znalazł kij beseballowy jego wyobraźnia dała się we znaki. W końcu mieli się zabawić. Na ścianie wisiał stary drut kolczasty. Zapewne pozostał po przygotowaniach cel podłączanych do prądu. Bez zastanowienia Dean zaczął nawijać drut na kij do baseballa. Kiedy skończył zaczął się rozglądać za kolejną bronią. Wtedy w jednym z woreczków odkrył pinezki. Uśmiech od razu pojawił się na jego twarzy. Szalony plan wielkiego szaleńca właśnie miał się spełnić. Światło zamrugało i zgasło. Dean wychylił się ze schowka wynosząc  na zewnątrz swoje gadżety. Kurtka strażnika świeciła niczym choinka na Boże Narodzenie. - Zajebista kurtka brachu- krzyknął nie mogąc się już powstrzymać.- Była też męska wersja?-zapytał tym samym rowścieczając wartownika. Mimo, że było ciemno kurtka Chrisa przeszkadzała Deanowi rażąc jego czuły wzrok.

Zaszedł  wartownika od tyłu i zdzielił kijem baseballowym, który tak dokładnie owinął drutem. Chris upadł na ziemię, a wtedy Dean zdarł  z niego kurtkę i chwytając zza paska nożyczki, które też chciał wcześniej użyć do samoobrony, zaczął ciąć i rozrywać świecący badziew. Strażnik widząc to wrzasnął żałośnie i rzucił się na wilka. Dean zaczął się z nim szamotać. Kij beseballowy był za daleko, nie miał szansy go dosięgnąć. Pazury same zaczęły się wysuwać i w jednym momencie obaj mężczyźni byli w podartych koszulach. Dean zrzucił z siebie resztki ubrania i stojąc przed Chrisem w swoich spranych jeansach i czekał na ponowny atak. Dotykając kieszeni wyczuł woreczek i uśmiechając się wydobył go ze spodni. Pinezki zagrzechotały cicho. Dyskretnie rozsypał je tuż za sobą. Ostre końce zalśniły blado w resztkach  dochodzącego tu światła.- No dalej frajerze, atakuj, chyba, że jesteś tak samo słaby jak twoja kurtka- dociął, a Chris tak jak Dean tego sobie zażyczył ruszył na niego z rozpędu. Dean zrobił jeden unik, potem zadał cios i gdy Chris był zamroczony ten wyniósł go w powietrze i cisnął nim wprost w stertę pinezek.  Chris wrzasnął, ale wtedy zza rogu budynku wyszedł Roman i jednym sprawnym ruchem zdzielił Jericho, tak,że ten stracił przytomność.

Wraz z Romanem ruszyli ciemnym korytarzem. Kiedy dostrzegli kolejnych dwóch strażników na migi pokazali sobie co robić. Roman szedł pod samą ścianą, kiedy usłyszał głos Deana- Ej ciotunie wy nie na paradzie? Ponoć wchodzicie Hunterowi w dupę z taką ochotą, że wszyscy na was czopki wołają- zaczepił ich i w jednym momencie obaj mężczyźni ruszyli na niego rozwścieczeni. Wilki. Ich oczy zalśniły złotym kolorem. Jednak takie odwrócenie uwagi wystarczyło. Roman zdzielił w głowę jednego i drugiego. W słabym świetle Dean dostrzegł w jego dłoni ulepszony przez siebie samego kij baseballowy.- Zabójcza broń co nie?-odparł z uśmiechem, a Roman skinął głową.- Choć, musimy odnaleźć Rose- odparł Roman i obaj ruszyli biegiem przez ciemny korytarz.

Seth skorzystał z oczyszczonej drogi przez przyjaciół. Nie miał ochoty brudzić rąk. Był świetnym strategiem. Musieli to uszanować. Szedł długim korytarzem nie czując ani grama obawy. To był błąd. Ciemna postać zaszła go od tyłu i po chwili Seth upadł od ciosu zadanego w głowę.

#Od Autorki

No muszę powiedzieć, że nie spodziewałam się, że ktoś to zacznie czytać, a tu proszę..😄😄

Bardzo dziękuję za wasze komentarze.

Liczę, że ten rozdział również się wam spodobał.

Dawajcie gwiazdki i komentarze, czekam jak zawsze na wasze opinie

Pozdrawiam ciepło

Roxi

The shield - Zbuntowane wilkiWhere stories live. Discover now