Rozdział 7 (1) - 2U

126 9 7
                                    

Na każdym kroku ignorowałam Harry'ego. Był bardzo na mnie wkurwiony, ale nie obchodzi mnie to. Dla mnie jest jakimś potworem, a nie człowiekiem. Nie wierzę, że mój brat się z nim kolegował, a jeżeli chodzi już o Louisa tęsknię za nim. Harry skasował w moim telefonie numer do niego w obawie, że wszystko mu powiem, gdy będzie się mnie pytał gdzie jestem. I tak bym to zrobiła.

- Przeniosłem ci obiad, księżniczko. Musisz coś zjeść - powiedział i położył tacę z jedzeniem na stoliku obok łóżka. Od rana siedziałam w pokoju i tylko wychodziłam do łazienki, żeby załatwić potrzeby fizjologiczne.

- Już się tak na mnie nie obrażaj, księżniczko. I nie ignoruj mnie.

- Będę robić co będzie mi się podobało - powiedziałam i popatrzyłam na niego groźnym spojrzeniem.

- Hyyy... ja wiem, że cię zraniłem, ale taki już jestem. Nie radzę sobie po śmierci ojca, musisz to zrozumieć. Raz będę dla ciebie miły, a raz niebezpieczny.

- Ty zawsze jesteś dla mnie niebezpieczny, Harry.

- I będę cię za to przepraszał. Będę cię za wszystko przepraszał. Obiecuję na mały paluszek - powiedział i wyciągnął do mnie najmniejszy palec - To co? Obietnica?

- Obietnica i masz jej dotrzymać, bo jak nie to zadzwonię na policję i ucieknę.

- Obiecuję ci - powiedział i przytulił się do moich nóg - Ale ty masz mi obiecać, że będziesz jeść więcej, księżniczko.

- Obiecuję.

- Zapomniałaś dodać książę - powiedział.

- Ty księdzem? - przekręciłam słowo celowo.

- Nie jestem księdzem!

- Ksiądz Harry Styles. Ładnie brzmi księdzu - powiedziałam i zaśmiałam się przez co wydałam odgłos jak świnia. Teraz to Harry się ze mnie śmiał. Wzięłam sobie do serca to co powiedział mi Harry: "Raz będę dla ciebie miły, a raz niebezpieczny". Teraz jest dla mnie miły, więc chyba jutro będzie niebezpieczny i właśnie dlatego jutro wolę wykonywać jego polecenia. Nie chcę zostać przez niego pobita czy też znów zgwałcona. Mimo, iż obiecał, że nigdy mnie nie pobije.

- Ty... pani...pani Świnka!

- Ha ha, bardzo śmieszne. Aż mnie brzuch zaczął od śmiechu boleć.

- Księżniczko... przepraszam..

- Nie uraziłeś mnie.. po prostu.. - nie dokończyłam, ponieważ Harry usiadł na łóżku obok mnie i z całej siły mnie przytulił.

- Obiecałem ci, że za każdym razem, gdy wyrządze ci jakąkolwiek krzywdę - przeproszę cię. Ja zawsze dotrzymuje obietnicy. Podobnie jak z tym, że nigdy cię nie uderzę. Nigdy tego nie zrobię i masz być tego pewna. Jesteś moją księżniczką, która zawładnęła moim sercem, a ja zawsze będę twoim księciem. No może nie takim idealnym jakiego sobie wyobrażałaś, ale będę nim. Ponieważ cię kocham - powiedział i pocałował mnie w kącik moim ust.

*Harry*

Niebo nie ma limitu, którego bym dla ciebie nie przekroczył
Nie zabraknie mi łez i współczucia, bym mógł płakać z tobą
Każdy mój oddech, pragnę dzielić z tobą
Dla ciebie dotrzymam każdej danej obietnicy
I żadna z gór nie będzie dla mnie za stroma

****************
Rozdział troszkę krótszy niż inne, ale jest on podzielony na części.

Terapia [J.T  H.S] ✔Where stories live. Discover now