VI

25 1 3
                                    

     — Co oni się dzisiaj tak uparli? — mruknęła do siebie Ada. — Pogrzało ich czy co?

     Wygładziła spódniczkę i wyszła na salę, z postanowieniem, że jakoś dobrnie do końca zmiany. Wiedziała, że po pracy złoży wizytę Sylwii, inaczej wybuchnie ze złości.

     Kiedy w końcu wyszła z lokalu i wsiadła do samochodu, nie widziała przed sobą innego celu. Mieszkanie Sylwii to miejsce, do którego miała wielką ochotę po prostu się teleportować i wylać przyjaciółce swoje żale, bo tylko ona potrafiła jej wysłuchać, jak nikt na świecie. Może z wyjątkiem Maćka, ale on dostawał wypieków na policzkach od samego hasła „The Rootz", a wypowiedziane imię „Daniel" działało na niego jak czerwona płachta na byka. Z Sylwią natomiast temat zespołu poruszany był na porządku dziennym, w końcu razem jeździły na koncerty chłopaków, a Sylwia podkochiwała się w młodym perkusiście. Dobrały się zatem jak ulał.

     Czerwona Ibiza rwała się do drogi aż za bardzo. Koła rozpryskiwały żwir, który stukał nieprzyjemnie tu i tam. Kurz wzlatywał za nią, tworząc zasłonę dymną. Czy wyglądało to chociaż efektywnie? Ada nie miała pojęcia. Zerkała tylko niecierpliwie na zegarek, w nadziei, że Sylwia jeszcze się nie położyła.

     Zatrzymała auto pod domem i wyskoczyła na chodnik, choć jeszcze trochę i pomyliłaby kolejność. Bezceremonialnie weszła przez furtkę, stanęła przed drzwiami i nacisnęła dzwonek, tak dla zachowania resztek kultury, a chwila oczekiwania wyczerpała jej cierpliwość. Przestąpiła z nogi na nogę.

     Drzwi ledwo się uchyliły, a ona już wparowała do środka, prawie taranując panią domu.

     — Nie uwierzysz! — wybuchnęła, uprzedzając standardowe pytanie „co się stało?", bo mina zdradzała, że Sylwia zostanie zaraz zasypana boleściami. Ada wykrzyczała jej na jednym wdechu wszystko, co wydarzyło się między nią a parą.

     —Ta żmija zrobiła to tak perfidnie. — Zacisnęła dłonie w pięści. — Zarzekam się, że na pewno wszystko ukartowała. Niemożliwością jest, by przypadkowo wybrali moją knajpę — wysyczała. — Szkoda tylko, że Daniel nie stanął w mojej obronie. Co ja niby takiego zrobiłam? — żachnęła się. — Gdyby tylko nie sięgał po ten nóż.

     — Nie stanął w obronie żadnej z was — dedukowała Sylwia. ­To też wiele tłumaczy. —Zamyśliła się. ­— Może ma dystans do tego, co robi Anna?

     —­ Gdyby miał reagować na wszystko, co jędza robi, z nerwów wypadłyby mu wszystkie włosy. Może faszeruje się jakimiś uspokajaczami, ja wiem? To by wiele wyjaśniało.

     Sylwia zmarszczyła brwi.

     —­ Dziwne, że jej na to pozwala. Daniel jest osobą publiczną, a wyskoki Anny mogą wpłynąć na jego wizerunek.

     Każde kolejne słowo wywoływało u Ady postępujący paraliż.

     —­ Kurczę... —­ Wybałuszyła oczy. ­— Mam nadzieję, że Pudelek nie przylepi mi metki Najgorszej Kelnerki Roku?

     I aby ewentualnie potwierdzić ostatnie pytanie, z paniką złapała za telefon i zaczęła w nim nerwowo szperać. Sylwia obserwowała ją w milczeniu z nieprzeniknioną miną.

     — Byłaby głupia, gdyby opisała wszystko na blogu albo poleciała z tym do mediów. ­ Skomentowała na spokojnie Sylwia.

     — Ona jest głupia —­ powiedziała dobitnie Ada i na moment oderwała się od sprawdzania najnowszych treści portalu plotkarskiego.

     —­ W to akurat nie wierzę, by Daniel pozwolił jej na coś tak żenującego.

     — Jej nie obowiązują żadne zasady. Ona nie myśli o interesie Daniela. ­— Pokręciła głową i odłożyła telefon. —­ Nie, jeszcze niczego o mnie nie napisali.

     — I nie licz na to. —­ Sylwia spojrzała z uwagą na koleżankę. —­ Naprawdę uważasz, że napisaliby o tobie na Pudelku? No, wiesz, Daniel nie jest raczej apetycznym kąskiem. Pomijając wzmianki w postach o Annie, jeszcze nie powstał tekst typowo o nim. — Skrzywiła się. — A jej też jakoś specjalnie w dobrym świetle nie pokazywali.

     —­ Tak... —­ mruknęła zamyślona Ada. Nieobecny wzrok utkwiła w jeden punkt, kiedy przypomniała sobie publikacje o Annie.

     Sylwia zatarła dłonie.

     —­ To co? Może zrobimy sobie po herbatce, a potem wykopię cię, bo muszę iść spać.

     — Świetny plan. — przytaknęła Ada. Wiedziała, że spokojna rozmowa znacznie ją uspokoi.

     Usiadły na taboretach w kuchni, z parującym naparem w kubkach. Mrok powoli opanowywał świat za oknem, choć słońce tego dnia wyjątkowo ociągało się z przekazaniem pałeczki księżycowi i gwiazdom.

     — Mógłby chociaż coś napisać —­ sapnęła nagle Ada, kiedy bezmyślnie przeglądała telefon. Miała przecież dobre internetowe relacje z Danielem.

     — Możesz liczyć jedynie na odzew ze strony jego dziewczyny, w końcu nie wierzę, że nie przegląda mu telefonu. Tak samo realna jest wiadomość od niego, jak przeprosiny od niej —­ skwitowała znudzona.— ­ Arcio zrobi jutro live na instagramie.

     Usta Ady drgnęły w mimowolnym uśmiechu. Jak zwykle Sylwia wiedziała wszystko z wyprzedzeniem.

     Zmiana tematu na mniejsze zło, czyli Artura, wydawała się być najlepszym rozwiązaniem.

     — Molestowałaś go znowu?

     Urażony wzrok Sylwii stopniowo zmieniał się w zawstydzenie.

     — Lubię być doinformowana. ­— Zrobiła krótką pauzę. —­ A poza tym musiałam go o coś zapytać.

     —­ A pytanie brzmiało, kiedy zrobi live? —­ Dogryzła jej Ada.

     —­ To było pytanie numer dwa, na podtrzymanie rozmowy.

     Ada zawahała się przez chwilę, a mina trochę jej zrzedła.

     —­ Najgorsze jest to, że za każdym razem, kiedy Arcio raczy zrobić live, jestem na popołudniówce. Uduszę go kiedyś.

     Zrobiła gest zaciskających się dłoni na szyi chłopaka.

     Dopiła herbatę i usatysfakcjonowana podzieleniem się z Sylwią nowinkami, mogła z umiarkowanym spokojem wrócić do domu. Kto wie, co by się stało, gdyby trzymała to w sobie choćby do jutra? W najlepszym przypadku pewnie nie zmrużyłaby oka przez całą noc, a ostatecznie nawet mogłaby zwierzyć się nieodpowiedniej osobie. Maciejowi na przykład.

     — Robi się ciemno. Będę spadać — zapowiedziała swoje wyjście.

     — Twoja karoca zamieni się w dynię czy ty w ogrzycę? — zażartowała na pożegnanie Sylwia. Ada już otworzyła usta, by jej odparować, jednak w tym samym momencie rozległ się dźwięk alarmu.

     —­ Mam nadzieję, że to nie mój ­— mruknęła zrezygnowana.

     Przelotem cmoknęła przyjaciółkę w policzek i wybiegła z mieszkania. Zatrzymała się jednak w pół kroku, odwróciła na pięcie i wparowała z powrotem do środka. Na jej nieszczęście Sylwia właśnie miała przekręcić zamek. Opór drzwi uświadomił Adę, że swoje bóle zawsze dzieliły po równo i to nie zamierzało ulec zmianie. Trzymająca się za czoło koleżanka tylko ją w tym utwierdziła.

     Ada uśmiechnęła się przepraszająco.

     — Proszę cię, nie mów Maciejowi o Danielu. ­— Złożyła dłonie w paciorek. ­— Po co ma się denerwować.

     Posłała na odchodne jeszcze jednego całusa i popędziła do samochodu. Przekręcając kluczyki w stacyjce modliła się, by odpalił. Silnik uruchomił się książkowo. Na tę chwilę wszystko działało bez zarzutów, co było niezmiernie miłą odmianą, bo jeszcze wizyty w warsztacie brakowało jej do pełni szczęścia.

* * *

Fajnie, gdybyście wyrazili swoje zdanie w komentarzu- pod rozdziałem, na snapie, na insta czy gdziekolwiek.

Szkoda, że mam problem z multimediami :V Chociaż to zawsze lepiej, niż znikające posty w AC.

The RootzWhere stories live. Discover now