- Mam nadzieję, że zdążymy na czas, bo inaczej Alfred przesadzi z dekoracjami - zmienił temat, pozwalając Feliciano na monolog przypuszczeń i oczekiwań.
Głos MacCartneya wypełniał wnętrze samochodu, brnącego przez śnieżycę, która już dawno zasypała ślady opon na drodze tuż obok maleńkiej stacji benzynowej. Piosenka leciała również i tam, rozbrzmiewając z głośników przy kasie, zza której pryszczaty sprzedawca przyglądał się nieufnie facetowi bez kurtki, który właśnie wyszedł z toalety i z zaskoczeniem stwierdził, że auto, z którego wcześniej wysiadł, zniknęło.
- O kurwa - powiedział Gilbert, gdy przebrzmiały ostatnie takty piosenki.
- Zapomnieli o tobie? I zostałeś tam bez kasy, telefonu i kurtki? O Boże, nie wytrzymam! - Węgry zaczęła śmiać się do słuchawki. Gilbert odruchowo się najeżył.
- Wcale o mnie nie zapomnieli! To ja wysiadłem!
- Ha ha ha, Feliks, Toris, posłuchajcie tego...
- Przestań im to opowiadać!
Elizaveta przeprosiła go, nie przestając chichotać. Gdzieś w tle dał się słyszeć błagalny jęk Torisa: "Feliks, wyłącz to Mazowsze, tego nie da się słuchać, nie słyszę, o czym rozmawiają" i ostrą odpowiedź Polski "Moje auto, moja muzyka".
- Czy ty wzięłaś mnie na głośnik? - zapytał Gilbert, a rechot Feliksa wystarczył mu za odpowiedź. - Jak ja ciebie nienawidzę.
- No już, nie złość się - Gwar w tle nieco przycichł, gdy Węgry wyłączyła tryb głośnomówiący. Przez chwilę w jej głosie dało się jeszcze słyszeć rozbawienie, gdy głośno zwracała Feliksowi uwagę, by przestał śpiewać, bo zaraz przesiądzie się do przodu, wyrwie radio i wyrzuci je przez okno, ale gdy zwróciła się do Prus, była już poważna. - To gdzie teraz jesteś?
- Chłopaczek ze stacji benzynowej pokazał mi drogę na dworzec, a zawiadowca pozwolił mi skorzystać z telefonu.
- I co masz zamiar dalej robić? Nie masz przecież pieniędzy na bilet.
Gilbert potarł dłonią kark, wsuwając ją za kołnierz grubego golfu.
- Zadzwonię do Ludwiga i powiem mu, gdzie jestem - odpowiedział. - Może nawet już zauważył, że mnie nie ma, i jest w drodze powrotnej...
- To ty jeszcze do niego nie zadzwoniłeś?
Prusy zawahał się przez chwilę. "Chciałem cię dzisiaj usłyszeć", przemknęło mu przez myśl. "I to życzenie się spełniło".
- Nie - odpowiedział w końcu.
- Gilbert...
- Zobaczymy się na konferencji - rzucił nagle, nie pozwalając kolejnemu pragnieniu przybrać kształtu w jego umyśle. - Zjemy kolację przy świecach...
- Wraz z tłumem innych państw...
- Pośpiewamy kolędy...
- Przecież ty potrafisz tylko pierwszy wers "Stille Nacht"!
- Przestań psuć moją piękną wizję! - żachnął się odruchowo, choć wcale nie był zły. - Poza tym znam więcej, niż pierwszy wers!
- Mruczenie "nana nana" do rytmu się nie liczy.
Uśmiechnął się krzywo i mocniej zacisnął dłoń na słuchawce.
- Do zobaczenia - powiedział, choć wiedział, że prawdopodobnie nie zdąży na świąteczną konferencję.
KAMU SEDANG MEMBACA
The more you give... || Xmas PruHun
Fiksi PenggemarŚwiąteczny fanfik pisany w ramach mikołajkowego prezentu na grupie APH-Polish-fanfics na dA. Tytuł inspirowany piosenką Michaela Buble.
...the more you have
Mulai dari awal