Księga Pierwsza - Przybycie 2 (1)

2 2 0
                                    

   Susan Warrick strzepnęła okruszki chleba ze swego uniformu i spojrzała na siedzącego obok niej mężczyznę.
- To cię zabije, wiesz dobrze.
- Więc umrę szczęśliwy - odpowiedział Jordan.
Przełknął ostatni kęs hot-doga i skinięciem ręki zamówił następną porcję. - Nie zjesz jednego? Od tego przybędzie ci włosów na klatce piersiowej.
- Odpuść sobie.
- Ostatnia szansa. To cię zrobi lepszym gliną.
Postukała palcami po stoliku.
- Przypominam ci, że oboje jesteśmy uzbrojeni. Ciągnij tak dalej, a może się zrobić gorąco.
- Uwaga przyjęta - odpowiedział Jordan.
Legends Deli na Hollywood, obok Highland, było ich ulubionym miejscem na lunch, chociaż znajdowało się nieco z dala od ich rewiru. Serwowano tam najlepsze hot-dogi. P r a w d z i w y hot-dog, jak wyjaśnił Jordan, przyrządzony był z mielonej, koszernej wołowiny, dużej ilości chili, musztardy, cebuli oraz innych przypraw. Susan zastanawiała się, jak jego żołądek mógł znieść taki gwałt trzy razy w tygodniu. Czytała coś kiedyś o spontanicznym samospaleniu, to znaczy o przypadkach, kiedy ludzie bez widocznego powodu stawali w ogniu. Odkąd poznała Jordana Cayle'a, zastanawiała się, czy nie byli oni przypadkiem nałogowymi zjadaczami hot-dogów z chili.

Jęknęła, gdy kelner przyniósł następnego hot-doga i zabrał jej pusty talerz po tuńczyku z ryżem.
- Jak ci poszło wczoraj wieczorem? - zapytał Jordan.
- Chyba dobrze. Moja przyjaciółka Karen umówiła mnie z nim. To prawnik, pracuje dla ICM. Miły facet.
- Zobaczysz się z nim jeszcze?
- Trudno powiedzieć. Może. Jeszcze tego nie przemyślałam. - W rzeczywistości wczorajsza noc nie należała do wyjątkowych. Spędził niemalże tyle czasu na opowieści o swojej eks-żonie, co o swojej pracy. Przez cały wieczór nie zadał jej nawet dwóch pytań. Siedziała więc, słuchała i odliczała sekundy pozostające do końca spotkania.
  Jedyną rzeczą godną uwagi był wyraz jego twarzy, gdy zorientował się, że nie spędzą razem nocy. Był szczerze zdziwiony. W końcu zarobił u niej parę punktów. Musiała więc chcieć pójść z nim do łóżka.
Nocny film na kanale piątym nigdy jeszcze nie był taki dobry.
Poderwała się z krzesła.
- Przejdę się.
- Nie odchodź za daleko.
- Jasne. Może się przyłączysz?
- Odpuszczę sobie. Zostanę tutaj i dojdę do siebie po lunchu.
- Okay. Do zobaczenia za dwadzieścia minut.

Na zewnątrz było strasznie gorąco. 85°F w cieniu. Niezwykle ciepło jak na wrzesień w Los Angeles, dzięki wiatrom w Santa Ana. Para dzieciaków pruła na deskorolkach obok niej, zwalniając znacznie na widok jej odznaki. Jeden z chłopców pociągnął drugiego za rękaw i gwizdnął przeciągle, zanim obaj zniknęli za rogiem.
Reagują tak na widok kobiety w mundurze, pomyślała.
Szła na zachód, w kierunku Highland i Teatru Chińskiego, zatrzymując się w okolicznych restauracjach i barach, aby się przywitać. W związku z przejściem do Okręgu Inglewood, był to teraz jej rejon. Szybko stała się znana jako gliniarz dzielnicowy. Podobała jej się ta funkcja.
   W mieście tak dużym jak Los Angeles patrole samochodowe stały się koniecznością. Ale w samochodzie zawsze czuła się odizolowana. Z czasów dzieciństwa pamiętała gliniarza, który zatrzymywał się przy jej stoisku i kupował lemoniadę. Znał jej imię, jej rodzinę i przyjaciół. Wiedział, o której godzinie kończyła szkołę i kiedy powinna być w domu. Czuwał, gdy ktoś obcy wałęsał się po dzielnicy. Dzięki niemu czuła się bezpieczna. Wiedziała, że w razie jakichkolwiek kłopotów wystarczyłoby krzyknąć i on by się pojawił, potężna postać na tle nieba, jej osobista ochrona.
  Odkąd sama została gliniarzem, starała się spłacić dług wdzięczności. Przyglądała się właśnie przez szybę kasjerowi pracującemu w kawiarni Snow White, kiedy zapiszczał walkie-talkie na jej biodrze. Porwała słuchawkę. Z głośniczka rozległ się głos nadającego:
- Dwa-Dawid-siedem, czwarta piętnaście, przy 16115 Century, wzywa gospodarz domu, kod dwa.
Wcisnęła przycisk nadawania.
- Dziesięć-cztery.
Zawróciła biegiem, docierając do parkingu naprzeciwko Legends akurat, gdy Jordan ruszał. Wskoczyła do samochodu i zatrzasnęła drzwi. Jordan włączył światła i syrenę i wystartował na południe, w kierunku autostrady.
- Rodzinne - powiedział Jordan. - Człowieku, nie cierpię rodzinnych.
Susan skinęła głową. Ten rodzaj wezwania niepokoił ją najbardziej. Nigdy nie wiadomo, w co wdepniesz. Dzieciak złapany na ucieczce z domu. Kłótnia małżeńska zakończona bijatyką. Skarga sąsiada, który doszedł do wniosku, że czyjś telewizor gra zbyt głośno i gliniarze powinni odwalić brudną robotę. Pijacy, mężowie bijący żony, żony bijący mężów, gwałciciele, narkomani, jozosi, bozosi, jipjosi i kadodzi. ,, Rodzinne " zawierały wszystkie te kategorie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 10, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Tamta StronaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz