Rozdział VI Zawsze musi być ten pierwszy raz

151 15 1
                                    

Przez drobny wypadek Ashley i Kelly kolejność osób się zmieniła i tak oto właśnie wjeżdżam na ujeżdżalnię.
- Dobra Lejla zacznijmy od czegoś prostego. Przejedź stępem wyciągniętym do okna i potem rusz kłusem roboczym.- zarobiłam tak jak kazał Marcus, a tajemniczy konik grzecznie ustawił się i ruszył bez przeszkód.- Teraz anglezuj i wyciągnij kłus na długiej ścianie i skróć na krótkiej.- to już niestety nie poszło tak łatwo. Mystery nie chciał skrócić kroku, ale Marcus powiedział, żebym się nie denerwowała i spróbowała jeszcze raz. Za drugim razem tajemniczy jak na złość zarzucił łbem, a wodzę wysunęły mi się lekko z rąk przez co znów nie wykonałam polecenia.
- Lejla spróbuj to zrobić w pełnym siadzie.- posłuchałam się rady Marcusa, ale nie wiele mi to dało. Koń lekko skrócił krok, ale to nie był taki efekt jak powinien być.
- Dobrze skończmy tą błazenadę.- powiedziała Gianna, a ja poczułam jak na sekundę serce mi staje.- Umiesz to zrobić czy nie?- przez chwilę zastanawiałam czy przypadkiem nie połknęłam ze strachu języka.
- Potrafię.- odpowiedziałam pewnie i jeszcze raz wykonałam to ćwiczenie. Na moje szczęście z pozytywnym skutkiem. Odetchnęłam kiedy Marcus mi pogratulował i powiedział, żebym przeszła do galopu zebranego. Próbowałam ze spokojem wykonywać wszystkie jego dalsze polecenia, ale dalej byłam zdenerwowana wcześniejszymi porażkami.
-Teraz przejedź tą linie z dwa razy, a potem przejedz szereg, jak ci wyjdzie to przejedziesz to jako parkur z tą pojedynczą przeszkodą po środku.- przytaknęłam niepewnie i najechałam na pierwsze przeszkody. Mystery na pierwszej za szybko się wybił, drugą przejechał bez zarzutu. Za drugim razem wyszło mi to jeszcze lepiej. Szereg pojechałam bez większych zarzutów, a Marcus od razu poprosił mnie, żebym przejechała parkur. Wszytko było w porządku do czasu...
-Żyjesz?!- zapytał przestraszony blondyn, a ja zrozumiałam, że siedzę na ziemi. Tajemniczy konik delikatnie szturchał mnie w ramię, a ja nadal nie rozumiałam co się stało.
- T-tak.- powiedziałam i powoli wstałam z pomocą Marcusa.
- Wystraszyłaś nas.- powiedział spokojniej i złapał mnie za ramię na wszelki wypadek.- Jak się czujesz?- nawet nie zarejestrowała upadku to jak mogę się czuć?, ale postanowiłam tego nie mówić. Ruszyłam wszystkimi kończynami, ale nic mnie nie bolało.
-Ten upadek nie wyglądał za dobrze.- powiedziała Gianna i zdjęła mi toczek.- Przeleciałaś przez łeb i brakowało centymetrów, żebyś walnęła w przeszkodę.- spuściłam głowę otępiała. Nigdy nie spadłam z niego przed, w czasie czy prosto po przeszkodzie.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz.- powiedział ze śmiechem Marcus a ja dopiero teraz zrozumiałam, że powiedziałam to na głos.- Zabierzemy twojego konia do stajni, a ty idź do pokoju i odpocznij.- już chciałam wstać, ale powstrzymała mnie Gianna.- Za  chwilę ktoś po ciebie przyjdzie, a ty na razie posiedź.
Czułam się trochę  jak niedorozwinięta, ale posłuchałam się jej i czekałam na kogoś. Blondyn zostawił mnie przy mnie Mystery'ego, a ja pogłaskałam go lekko po pysku.
- To nie twoja wina tajemniczy koniku. Tak się denerwowałam, że zapomniałam o tobie.- przyłożyłam głowę do jego pyska i czekałam tak, aż lekkie zawroty głowy miną.

- Lejla.- usłyszałam nad sobą przyjemny męski głos przez co podniosłam głowę. Właścicielem głosu okazał się Simon.
- Ja.- odpowiedziałam mało inteligentnie i chciałam wrócić do poprzedniej pozycji, ale coś mi przeszkodziło, a raczej czegoś zabrakło. Gdyby nie czerwonowłosy to już bym leżała twarzą w piasku.- Dzięki.
- Nie najlepiej wyglądasz.- powiedział, a ja wtedy pomyślałam, że wyglądam pewnie jak zombie.- Chodź idziemy do pokoju.
Dopiero jak byliśmy na miejscu to zrozumiałam, że nie jesteśmy w akademiku dziewczyn.
- Gdzie jesteśmy?- zapytałam niemrawo. Chłopak popatrzył na mnie dziwnie i otworzył drzwi z którego od razu wylał się zapach męskich perfum.
- Nikogo nie ma u was w akademiku, więc Marcus powiedział, że mam cię zabrać do nas.- w pokoju siedzieli Josh, Will i Jake. Wszyscy trzej popatrzyli na mnie w tym samym momencie.
- Co się stało Lika?!- zapytał przestraszony brunet i wyrwał mnie wręcz z rąk Simona.
-Spadłam z konia, a teraz mogę się położyć? O dzięki.- nie poczekałam na pozwolenie i położyłam się na pierwszym łóżku z brzegu.
- Lika a nie wolisz...
- Spoko może leżeć.- powiedział Simon i usiadł na skraju łóżka. Mają jeszcze resztki świadomości przesunęłam się do ściany i zamknęłam oczy.

Perspektywa Simona
- Co tam się takiego stało?- zapytał Will i usiadł na swoim łóżku. W sumie to sam nie wiem czemu ja zgodziłem się po nią pójść, mogłem wysłać na moje miejsce Jake'a albo Willa.
- Dokładnie nie wiem. Jak przyszedłem to już siedziała przy wejściu i przytulała się do konia.- spojrzałem na dziewczynę, która oddychała miarowo. Zasnęła?
- Ale ona ładna, co?- powiedział Jake i rzucił w jej stronę wręcz wygłodniałe spojrzenie.
- Nie zapędzaj się.- powiedział Josh i na przekór blondyna usiadł tak, że on nie mógł patrzeć nawet w stronę brunetki.- Masz dziewczynę.- Jake prychnął i opadł na łóżko z rezygnacją.
- To, że wy zachowujecie się jak pieski przy swoich dziewczynach to nie oznacza, że ja też mam taki być.- mruczał coś nieskładnie pod nosem, ale my już dawno przestaliśmy go słuchać.

Perspektywa Lejli
Od upadku minęło kilka godzin, a ja przez zawroty głowy nie mogłam jeść, więc tylko siedziałam na stołówce i uśmiechałam się do wszystkich lekko. Po chwili do naszego stolika( mojego, Dakoty, Kelly i Willa) podeszła Ashley i z fałszywym smutkiem powiedziała:
- To straszne co się stało, mam nadzieje, że nie zawarzy to na ogólnej ocenie przejazdu.- mówiąc szczerze to zastanawiałam się nad tym już wcześniej, ale wszyscy mi mówili, że Marcus nie jest taki i na pewno nie zaniży mi przez to oceny.
Jednak strach, że nie dostanę się do grupy z dziewczynami pozostał.
- Lika nie przejmuj się nią.- powiedziała Dakota, a Kelly przytaknęła jej nie podnosząc oczu znad telefonu.
- Nic takiego się nie stało.- w to już nie chciałam uwierzyć. Stało się i to dużo. Wstałam od stolika i pomachała do przyjaciół. Chyba mogę ich tak nazwać.
- A ty gdzie?- zapytała Kelly, a ja szczerze to sama nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić.
- Idę się pouczyć.- powiedziałam chociaż wiedziałam, że to najgłupsze kłamstwo jakie mogłam wymyślić. Blondynka przytaknęła niedowierzając, ale nie zadawała mi dalszych pytań.
Sama nie wiem jakim cudem znalazłam się w stajni z książką od historii w ręku. Usiadłam na przeciwko boksu Mystery'ego i otworzyłam książkę na pierwszym temacie. Tajemniczy konik nawet nie zainteresował się moją obecnością i dalej zajadał siano. Nie przeczytałam nawet trzech stron, kiedy zamknęłam książkę z hukiem i schowałam głowę między kolana. Siedziałam tak może dziesięć minut, może trzydzieści. Nie wiedziałam nawet kiedy zaczęłam płakać.
Nie płakałam tylko z powodu jazdy kwalifikacyjnej. Płakałam z powodu kolejnej straconej szansy. Wyjęłam z tylnej kieszeni telefon i wybrałam numer najbliższej mi osoby.
Odebrała dopiero po czwartym sygnale.
- Halo?- zapytał zaspany tak dobrze mi znany głos a mi z oczu poleciały kolejne łzy.
- Zawaliłam.- powiedziałam przez zaciśnięte gardło.

_=-_=-_=-_=-_=-_=-
Wiem, że dawno nie było rozdziałów głównie przez brak weny i czasu. Postaram się trochę wam to zrekompensować, ale nie obiecuję nic wielkiego.
Mam nadzieje, że taki lekki nowy wątek wam się spodoba i możecie pisać do kogo mogła zadzwonić Lejla.
~ Lidka

Akademia Marzeń// Pierwsze spotkanie. Przyjaciele i wrogowie.Where stories live. Discover now