Scena z gry, która wymagała poprawki

Bắt đầu từ đầu
                                    

          Musiałam się skupić, bo inaczej nic z tego nie wyjdzie. Skoncentrowałam się na wspomnieniach z czasów, gdy sama potrzebowałam takich masaży i na tym, co niedawno pokazałam Mathyzowi. Chciałam, żeby moje ruchy stały się mechaniczne i precyzyjne. Skoro już wyskoczyłam z taką propozycją, musiałam umieć zachować się odpowiednio. Przymknęłam na chwilę oczy i zaczęłam liczyć od dziesięciu w dół, ciągle pracując dłońmi. To nie było istotne kogo masowałam i co w związku z tym czułam, ani tym bardziej jakie zainteresowanie we mnie wzbudzał. To tylko pacjent. To nieważne, że był taki umięśniony, miły w dotyku i że miałam frajdę z wykonywania tej czynności... nie, nie, nie w tę stronę Gardienne! Wróciłam do momentu, gdy myślałam o „tylko pacjencie". Karciłam się tak długo, aż doszłam w odliczaniu do jedynki i poczułam, że było mi już trochę łatwiej. Być może wreszcie się dokopałam do mojej wewnętrznej profesjonalistki. Udało mi się w końcu skupić na zadaniu, które miałam wykonać. W zależności od potrzeby ugniatałam, rozcierałam, uciskałam i głaskałam. Tak mnie to zaabsorbowało, że na początku w ogóle nie zrozumiałam, gdy Nevra coś do mnie powiedział.

- Hm? - mruknęłam. Czułam się trochę, jakby obudził mnie ze snu.

- Pytałem, czy poważna była ta kontuzja ramienia.

- Co? Ach, o tym mówisz - odezwałam się, kiedy wreszcie dotarło do mnie, o co mu chodziło. - Nie, ale rodzice mieli lekkiego bzika na punkcie mojego zdrowia, dlatego od razu mnie wysłali na masaże - opowiedziałam. Nevra się zasępił. Normalnie zaczęłabym się zastanawiać, co było takiego w moich słowach, że wywołało u niego taką reakcję. Byłam niestety zbyt przejęta próbą skoncentrowania się na nowo. Kilkukrotne powtórzenie litanii „to tylko pacjent" pomogło mi znowu zebrać się w sobie.

          Reszta "zabiegu" przebiegła w ciszy. Byłam tak skupiona, że praktycznie już tylko gdzieś na skraju świadomości pamiętałam, że właśnie siedział przy mnie półnagi Nevra. Byłam bardzo z siebie dumna, że potrafiłam być tak fachowa. To dobrze wróżyło mojej przyszłej pracy tutaj. Miałam już kończyć, ale byłam tak rozentuzjazmowana moim świeżo odkrytym profesjonalizmem, że ręce same zaprowadziły mnie do szyi i barków wampira. Był tutaj strasznie spięty. Mathyz trafił w sedno, porównując jego mięśnie do supłów. Nevra, który w tym momencie był w trakcie próbnego zginania ręki, by sprawdzić efekty mojej pracy, zastygł nagle w bezruchu.

- Gardienne? - zapytał, a w jego głosie zabrzmiało wyraźne zdziwienie.

- Pomyślałam, że skoro tak dobrze mi idzie, to zajmę się też tymi postronkami, które kiedyś były twoimi mięśniami – odparłam swobodnie. Byłam już zupełnie o siebie spokojna. Udało mi się wyrzucić z głowy te wszystkie dziwne myśli i chciałam to wykorzystać w dobrej sprawie. - Podobno ja tu rządzę, także się rządzę - dodałam, z powodzeniem udając nieznoszący sprzeciwu głos pielęgniarza. Nevra parsknął i poddał się bez dalszej dyskusji.

          Wszystko szło w jak najlepszym kierunku, dopóki przypadkiem nie nacisnęłam go trochę zbyt mocno. Wampir syknął cicho z bólu. Nie wiedzieć czemu, ten dźwięk sprowadził mnie na ziemię. Ponownie dostrzegłam, że to nie było jakieś ciało, tylko *jego* ciało.

- Przepraszam - odezwałam się szybko, starając się ukryć, że trochę mnie to wybiło z rytmu. Znowu poczułam rumieńce na policzkach. Zawahałam się, czy powinnam to kontynuować.

- W porządku, Gardienne, świetnie ci idzie - odpowiedział uspokajająco Nevra, kładąc dłonie na moich. To był tak czuły gest uznania, że nie potrafiłam się zdobyć na powiedzenie mu, że to już koniec. Delikatnym ruchem zabrałam ręce i odsunęłam się pod pretekstem nabrania świeżej porcji olejku. Potrzebowałam trochę czasu na doprowadzenie się do porządku. Kątem oka spojrzałam na jego twarz i dostrzegłam, że miał przymkniętą powiekę. Dawno nie widziałam go tak odprężonego i zadowolonego. Czy to był efekt samego masażu? Każdy to lubił, przecież to normalne... A może to dlatego, że to ja go wykonywałam? Nie, to na pewno nie chodziło konkretnie o mnie. Jednak ta myśl tak mnie skołowała, że nawet nie zauważyłam, kiedy rozlałam na leżance olejek. Pospiesznie wytarłam go ręcznikiem i miałam nadzieję, że nikt tego nie zauważył.

          Wróciłam do Nevry i ostrożnie położyłam dłonie na jego barkach. Miałam wrażenie, że odetchnął, tak jakby wreszcie doczekał się czegoś, za czym tęsknił. Zamarłam. To chyba jednak chodziło o mnie... Czerpał przyjemność z tego, co *ja* mu robiłam...

          Ta świadomość sprawiła, że mojej głowie puściła tama. Z podwójną siłą zalała mnie fala odczuć i myśli, przed którymi tak usilnie się wzbraniałam od samego początku masażu. Wreszcie mogłam się przyznać przed samą sobą, że ja też coś z tego miałam. Odczucie, którego jeszcze nie potrafiłam nazwać. Wiedziałam tylko, że ciągnęło mnie do niego jak nigdy wcześniej. Obserwowałam jak moje palce sunęły po jego nagiej skórze. To był tak hipnotyzujący widok, że mogłabym się na to patrzeć godzinami. Już wcześniej się starałam, ale dopiero teraz w każdy ruch wkładałam naprawdę całe serce. Chciałam przynieść ukojenie, którego tak potrzebowały jego naprężone mięśnie.

          Miałam wrażenie, że zrobiło się trochę cieplej w pomieszczeniu. Na chwilę oderwałam dłoń od pleców Nevry i rozpięłam kołnierzyk bluzki. Pośpiesznie odłożyłam ją z powrotem. Tak bardzo mi się spodobało wrażenie, który wywoływała we mnie styczność z jego skórą, że ta krótka przerwa wydawała mi się wiecznością. Gdybym nie była teraz taka spięta, pomyślałabym, że to nawet zabawne, jak szybko uznałam, że nagie ramiona wampira to właściwe miejsce dla moich rąk. Nie miałam pojęcia, dlaczego cała byłam taka napięta. Nie do końca też rozumiałam, co się właśnie działo między nami, ale było jakoś inaczej. Intymniej. Zupełnie zapomniałam, że byliśmy w przychodni, że mijali nas ludzie. Dla mnie byliśmy tutaj zupełnie sami.

          Jak wcześniej byłam zupełnie skoncentrowana na zachowaniu profesjonalizmu, tak teraz całkowicie zapadłam się w tych wszystkich nieznanych mi wcześniej doznaniach, których mi dostarczał tak bliski i bezpośredni kontakt z ciałem Nevry. Pomyślałam, że chciałabym, żeby ta chwila trwała w nieskończoność. Wtedy ponownie poczułam ciepłe dłonie wampira na swoich. Uniosłam wzrok i zauważyłam, że odwrócił twarz w moją stronę.

- Myślę... - zaczął, ale urwał nagle. Najwyraźniej głos mu odmówił posłuszeństwa. Przełknął ślinę. - Myślę że wystarczy, Gardienne. Dziękuję, czuję się o wiele lepiej – powiedział wreszcie. Dostrzeżenie u niego lekkich rumieńców otrzeźwiło mnie trochę. Popatrzeliśmy sobie w oczy. Wtedy właśnie nastąpiło olśnienie, co to było za tajemnicze odczucie, które tak mnie zdominowało. Podniecenie.

          Ta myśl była nagła jak uderzenie pioruna. I podobnie mnie zelektryzowała. Zawstydziłam się. Szybko cofnęłam ręce i nerwowo złapałam za ręcznik, żeby je wytrzeć z olejku. Było mi strasznie gorąco, a policzki paliły żywym ogniem. Wymownie wsunęłam palec pod rozpięty kołnierzyk i kilkukrotnie szarpnęłam, jakbym szukała ochłody.

- Jakoś cieplej się zrobiło, co nie? - odezwałam się, mając nadzieję, że chociaż trochę uda mi się ukryć zmieszanie.

- Też to poczułaś? - Nevra podchwycił temat. Wstał. - Co za ulga, że to mówisz. Obawiałem się, że dostałem gorączki – dodał, zakładając koszulkę. Zawzięcie wpatrywałam się w podłogę, żeby znowu nie zagapić się na rzeźbę jego ciała.

- Dziwną macie tutaj pogodę. No kto to widział, żeby temperatura tak szalała – stwierdziłam, udając oburzenie. Kiedy wampir wreszcie się ubrał, podszedł do mnie i poklepał po ramieniu. To nie był typowy dla niego gest. Pomyślałam, że on też musiał czuć się zmieszany. Chyba się zorientował, że się zdradził niestandardowym zachowaniem, bo zaraz po tym przyjął swobodniejszą pozę i obnażył kły w szerokim uśmiechu.

- Dzięki – powiedział jeszcze raz, a ja tylko kiwnęłam głową na znak, że przyjęłam to do wiadomości. - Widzimy się później?

- Tak – odparłam po krótkim zastanowieniu. Nadal czułam lekkie zawstydzenie, ale jakoś nie potrafiłam sobie odmówić spędzenia z nim większej ilości czasu. Ustaliliśmy szczegóły spotkania i Nevra się pożegnał, a potem wyszedł z przychodni. Od razu zrobiło się jakoś tak chłodniej. Przewróciłam oczami. Doprawdy, skoki temperatury w Eldaryi były naprawdę bez sensu.

NevraNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ