-Po prostu się przymknij-westchnąłem i ją zacząłem całować.
Wytrzeszczyła oczy, ale od razu też westchnęła i wplotła swoje dłonie w moje włosy. Przycisnąłem ją do siebie jeszcze bardziej. Przybita do muru, nie mogła złapać tchu. Ale chciała tego, tak? Uniosłem jej nogi, a ona owinęła je wokół mojego ciała i przycisnęła się jeszcze do mnie bardziej.
-Boże-wyszeptałem między pocałunkami.
Uśmiechnęła się delikatnie i ugryzła moją dolną wargę. No nie poznaję, mojej żony...
-Nie tutaj-szepnęła mi w usta.
-To gdzie?-spytałem cały czas ją całując.
-Kiedy indziej-zacisnęła w dłoni moje włosy.
O Boże... Zachichotałem lekko, bo kiedy indziej, a my to cały czas robimy. Ona tak mnie pociągała... Zacząłem całować ją po szyi i postanowiłem zostawić jej małą pamiątkę. Westchnęła i zaczęła mnie całować w usta. Usłyszeliśmy nagle jakieś gwizdy.
-Cholera-mruknąłem.
Kobieta wystawiła im środkowy palec i jeszcze bardziej do mnie przywarła. Uśmiechnąłem się i postanowiłem to przerwać. Puściłem ją a ona gwałtownie wypuściła powietrze, nie dowierzając co zrobiłem. Była wkurzona to widać.
-Następnym razem, nie pozwolę ci przerwać-syknęła, a jej policzki były czerwone.
-Mam nadzieję-uśmiechnąłem się łobuzerko.
W końcu chciała, aby zabrakło jej tchu, to ma. Niespodziewanie, bum, zakończone. Da mi popalić w domu, jak tylko wszystko wróci do normy. Szła pewnym krokiem, kołysząc biodrami, co mnie cholernie pobudzało do akcji, ale musiałem powstrzymać się. Weszliśmy do szpitala i usiedliśmy na tym miejscu co wcześniej. Nagle podszedł do nas Tej.
-Widzę było ostro-sapnął, poruszając znacząco brwiami.
-Zamknij się, ćwoku-warknęła.
Zrobiłem minę zaskoczenia, bo byłem NAPRAWDĘ zaskoczony. Uśmiechnąłem się dumnie i oparłem o krzesło i objąłem dziewczynę ramieniem.
-Nie wiem co takiego zrobiłaś, ale moje towarzystwo nie chce się uspokoić-cicho wyszeptałem jej na ucho.
Momentalnie dostała czerwonych policzków i wytrzeszczyła oczy. Nachyliła się ku mnie i szepnęła:
-To się postaraj tego nie okazywać.
Zachichotałem i pocałowałem ją w czubek głowy.
***
Nobody's PoV
Dziewczyna od jakiegoś próbowała się w sobie zebrać, aby pójść do niego. Minął jeden dzień, więc jak powiedział lekarz, mogła go odwiedzić. Umalowała i ubrała się tak, aby tylko móc usłyszeć łomotanie jego serca przez te maszyny. To było to. Przed drzwiami poprawiła włosy i zdjęła kurtkę, okazując swoje ramiona, a następnie weszła do pomieszczenia. Zastała go obróconego w drugą stronę. Aby zwrócić jego uwagę trzasła drzwiami z całej siły, czym sprawiła odwrócenie mężczyzny w łóżku. Uśmiechnęła się wrednie i podeszła do krzesełka, kołysząc biodrami. Chłopak poprawił się do pozycji siedzącej, a dziewczyna przerzuciła włosy przez ramię. Uniosła brew do góry i oblizała usta.
-Wiem, co możesz sobie pomyśleć, ale mogę to wytłumaczyć...-zaczął.
-A mnie to nie obchodzi, David-mruknęła przerywając mu.
Westchnął i przetarł twarz dłonią.
-No to teraz zobaczysz co cię czeka-wyszeptała sama do siebie.
Rozluźniła bluzkę na ramiączka i podeszła do łóżka. Chłopak patrzył swoimi szmaragdowymi oczami, które teraz zmatowiały, w jej błękitne. Zrzuciła jego kołdrę, a on wywrócił oczami, nie wiedząc co go czeka. Najpierw postawiła swoje kolano na brzegu łóżka, a następnie drugie przerzuciła na druga stronę, że siedziała na nim.
-Vanessa, co robisz?-spytał, mrugając powiekami.
Ignorując jego pytane i spojrzenie przywarła jej usta do jego. Pogłębił pocałunek, a jego serce biło tak szybko, że maszyna pikała 3 razy na sekundę. Chciała, aby wyszło jak zaplanowała. Zamruczał jej w usta i złapał, w ostatnich swoich siłach, za tył jej głowy. Przegryzła jego dolną wargę, przerywając pocałunek. Nachyliła się nad jego uchem.
-Zapamiętaj tę chwilę-zaczęła-bo był to nasz ostatni pocałunek, kochany-lekko ugryzła jego płatek ucha.
Chłopak zesztywniał, a dziewczyna zeszła z niego. Poprawiła się i wyszła z pomieszczenia. Uśmiechnęła się pod nosem, bo wiedziała, że ta chwila zapewne doprowadziła go do szału i nie będzie mógł nic ze sobą zrobić.
***
Miley's PoV
Jeżeli ten związek, ma nie mieć żadnej przyszłości, to nie wiem co o tym myśleć, naprawdę. Kocham go cholernie mocno, ale myślę, że on o tym zapomina. To po prostu zbyt trudne. Chciałabym jakkolwiek odpocząć, od tego wszystkiego. No i co? Próbowałam odpocząć, a panu Johnson'owi zachciało się udawać bohatera wylądować w szpitalu. Obmówiłam to z Vanessą i chciałabym... Chciałabym wyjechać z nią na co najmniej na pół roku. Spakowałam resztę moich rzeczy, gdy chłopaka nie było w domu. Płakałam chowając nieschludnie rzeczy do walizki. Zasunęłam ją i usiadłam bezradnie na podłodze, ale po chwili się ogarnęłam i wstałam wycierając policzki. Wzięłam tą walizkę i zbiegłam szybko po schodach. Wybiegłam z domu i wparowałam jak poparzona do auta dziewczyny.
-Jest okej?-spytała.
-Tak-załkałam.
Nagle ujrzałam znajomy mi SUV.
-Vanessa, jedź-mruknęłam.
-Al-
-Jedź!-krzyknęłam i nacisnęłam na jej kolano powodując szybkie wyjechanie z drogi.
Dziewczyna szybko poprawiła kierownicę i wyrównała koła. Chłopak spojrzał na nasze auto i go zamurowało, gdy odwróciłam wzrok wycierając łzy. Usłyszałam pisk opon. Odwróciłam się gwałtownie, a jego auto jechało za nami.
-Nie, nie, nie-wybłagałam zamykając oczy.
-Cholera-mruknęła Van.
Po paru minutach, chyba go zgubiłyśmy. Moja intuicja zawiodła, bo gdy na chwilę zatrzymałyśmy auto, moje drzwi się gwałtownie otworzyły. Jego ręce szybko mnie wyniosły z auta i przywarły do auta.
-Co ty odwalasz?-spytał, mrużąc oczy.
-J-Ja muszę odpocząć od tego wszystkiego, Justin-wyszeptałam.
-Ode mnie?-spytał, nie dowierzając.
-Od wszystkiego-podkreśliłam ostatnie słowo.
-Dlaczego mi to robisz?-spytał znowu.
Same pytania.
-Ja tego tobie nie robię-westchnęłam. -Zrozum, że potrzebuję odpoczynku, Justin. A teraz mnie puść-mruknęłam.
-Pocałuj mnie-przywarł do mnie.
-Teraz?-mruknęłam.
-Pocałuj mnie tak mocno, jak mocno będziesz za mną tęskniła, jak mocno mnie kochasz, jak mocno ja cię kocham Miley-wyszeptał.
Przywarłam do niego ustami. Całowałam go mocno, jak chciał. Po chwili skończyłam tak szybko, aby nie mógł tego pogłębić, bo to by jeszcze bardziej pogorszyło to wszystko.
-Żegnaj Justin-powiedziałam ze łzami w oczach.
-Nie żegnaj się ze mną, jeżeli wiesz, że wrócisz-odparł, a w jego oczach też widziałam małe łzy.
Nie odpowiedziałam tylko wparowałam szybko do auta i ponagliłam dziewczynę, aby ruszyła. To był najcięższy dzień w moim całym życiu. Opuścić osobę, którą kochasz to najgorsze co może być. Uwierzcie.
~~~~~~~~~~~~~
rozdział by @crazymofooxx mam nadzieję, że wam się podobał x i ta mina, że Miley wyjechała aka mina tej laski obok haha
CZYTASZ
We Could Be Fire
Fanfiction❝Nie zrozum mnie źle. Wiesz, że to jest w porządku, nie bądź taka oziębła, moglibyśmy być jak ogień. Jutro ruszamy, zacznijmy dziś wieczorem. Wiesz o co w tym wszystkim chodzi.❞ 「Opowiadanie znajduje się również na blogspocie pod linkiem: we-could-b...
Twenty-Six: Kiss me for goodbye.
Zacznij od początku