W dzień przed Nocą Duchów Gaby i Harry obudzili się razem z innymi i poszli na śniadanie. Wszyscy byli w dobrych humorach poza Harrym, który przez złośliwość swojego wujostwa nie mógł się ruszyć z zamku.
- Przywieziemy wam mnóstwo słodyczy z Miodowego Królestwa. – powiedziała Hermiona, patrząc na chłopaka z bolesnym współczuciem.
- Tak, całą kupę. – dodał Ron.
W obliczu nieszczęścia Harry'ego on i Hermiona zapomnieli w końcu o swojej kłótni o Krzywołapa.
- Nie martwcie się o mnie. – rzekł Harry, siląc się na beztroski ton. – W końcu zostaje tu z Gaby. Zobaczymy się na uczcie. Bawcie się dobrze.
- Tak... – mruknęła Gabrielle, po czym dodała z lekkim uśmiechem: - Uważajcie na dementory!
Odprowadzili ich do sali wejściowej. W drzwiach frontowych stał już Filch, sprawdzając nazwiska na długiej liście i zaglądając każdemu w twarz, żeby się upewnić, że nie prześliźnie się nikt, kto nie ma pozwolenia.
- Gabrielle Glacius! – zawołał woźny swoim zachrypniętym głosem.
- Ja nie idę dzisiaj do Hogsmeade. – odparła Gaby, spoglądając na Malfoya, który po usłyszeniu tej informacji się naburmuszył. – Nie czuję się najlepiej.
Filch tylko machnął ręką i kontynuował wyczytywanie uczniów z listy.
- Co, Potter, zostajesz? – krzyknął blondyn, stojący w ogonku za Crabbe'em i Goyle'em. – Boisz się przejść obok dementorów?
Gaby spojrzała na przyjaciela, ciekawa jego reakcji na zaczepkę Ślizgona, ale dostrzegła tylko kawałek szaty chłopaka, znikającej na schodach. Kiwnęła więc głową na pożegnanie Hermionie i Ronowi i popędziła za Harrym.
- Harry! – zawołała za nim. – Poczekaj!
Chłopak zatrzymał się na chwilę i odwrócił głowę, po czym ruszył dalej, ale teraz trochę wolniej. Dzięki temu, Glacius chwilę później szła z nim ramię w ramię.
- Hej, nie łam się. – Dziewczyna szturchnęła go w ramię łokciem. – Odwiedzisz Hogsmeade następnym razem. Wymyślimy coś, zobaczysz.
- Byłoby fajnie. – mruknął Potter bez przekonania.
Zatrzymali się dopiero przed portretem Grubej Damy, która właśnie obudziła się z drzemki.
- Hasło? – spytała wciąż zaspanym głosem.
- Fortuna Major. – odpowiedział smętnie Harry.
Portret odsunął się, a dwójka Gryfonów przelazła przez dziurę do wspólnego pokoju. Pełno w nim było rozgadanych pierwszo- i drugoklasistów, a także kilku starszych uczniów, którzy najwidoczniej odwiedzili już Hogsmeade tyle razy, że teraz im się nie chciało.
- Harry! Gabrielle! Cześć!
Był to Colin Creevey, drugoklasista, który otaczał ich oboje wielką czcią i zawsze korzystał z okazji, by z nimi porozmawiać.
- Nie wybieracie się do Hogsmeade? Dlaczego? Słuchajcie... – spojrzał podniecony na swoich kolegów. – jak chcecie, możecie przyjść i usiąść z nami!
- Ee... nie, dziękujemy, Colin. – odpowiedział Harry, który najwyraźniej podobnie jak Gabrielle nie miał ochoty na odegranie głównej roli w przedstawieniu polegającym na oglądaniu jego blizny na czole. – Musimy... musimy pójść do biblioteki, mamy tam coś do roboty.
- Och, tak! Biblioteka, właśnie! – zawołała Gaby, starając się udać zaskoczenie.
Po tych słowach oboje czym prędzej opuścili pokój wspólny.
CZYTASZ
Bliznowata - Ojciec chrzestny [ZAWIESZONE]
Fanfiction*W TRAKCIE KOREKTY Gaby miała świadomość, że kiedyś znów przyjdzie jej i Harry'emu zmierzyć się z siłami ciemności, ale nie wiedziała, że ten czas nadejdzie tak szybko - z Azkabanu ucieka niebezpieczny morderca, w Hogwarcie roi się od dementorów...