Rozdział XIII - Opinie McGonagall, szalony lot i Ślizgoni - mistrzowie kłamstw

590 66 40
                                    

Harry usiadł na samym końcu klasy do transmutacji, wyglądając na dość markotnego. Widząc to, Gaby ruszyła za nim i po chwili zajęła miejsce obok niego.

Przez całą lekcję Harry wpatrywał się w jeden punkt, kompletnie nie zwracając uwagi, co się wokół niego dzieje. Gabrielle także nie specjalnie zajmowała lekcja transmutacji; myślała o tym całym ponuraku. Czy ona i Harry rzeczywiście mogli go spotkać na tej ciemnej ulicy?

„Niee, to nie możliwe" – pomyślała.

- Może mi powiecie, co w was dzisiaj wstąpiło? – spytała profesor McGonagall, tym samym sprowadzając Glacius na ziemię. – Nie mówię, że mi na tym zależy, ale po raz pierwszy moja transmutacja nie wywołała oklasków.

Gaby spojrzała na nią zdziwiona; nawet nie wiedziała, że nauczycielka się w coś transmutowała.

Po słowach profesor McGonagall wszystkie głowy odwróciły się w stronę Harry'ego i Gabrielle, ale nikt się nie odezwał. A potem podniosła rękę Hermiona.

- Chodzi o to, pani profesor, że właśnie mieliśmy pierwszą lekcję wróżbiartswa i odczytywaliśmy przyszłość z fusów...

- Ach, już rozumiem. – powiedziała profesor McGonagall, marszcząc czoło. – Nie musisz nic więcej mówić, Granger. To kto ma umrzeć w tym roku?

Wszyscy spojrzeli na nią ze zdumieniem.

- Ja. – wyznał w końcu Harry.

- Rozumiem. – Profesor McGonagall utkwiła w nim swoje paciorkowate oczy. – Powinieneś więc wiedzieć, Potter, że Sybilla Trelawney co roku przepowiada śmierć któregoś z uczniów. Jak dotąd żaden jeszcze nie umarł. Straszenie omenem śmierci to jej ulubiony sposób witania się z nową klasą. Gdyby nie to, że nigdy nie wyrażam się źle o moich kolegach...

Urwała, a nozdrza jej pobielały.

- Wróżbiarstwo jest jedną z najmniej ścisłych dziedzin magii. – powiedziała po chwili, już bardziej spokojnym tonem. – Nie będę przed wami ukrywała, że do wróżenia z fusów odnoszę się dość sceptycznie. Prawdziwi jasnowidze rzadko się zdarzają, a profesor Trelawney...

Znowu urwała, po czym dodała rzeczowym tonem:

- Wyglądasz bardzo zdrowo, Potter, więc wybacz mi, ale nie zwolnię cię z obowiązku odrobienia pracy domowej. Chyba żebyś umarł, wtedy możesz śmiało czuć się zwolniony.

Gabrielle wybuchnęła śmiechem, a po chwili Hermiona poszła w jej ślady.

- No i co? – Dziewczyna szturchnęła przyjaciela w ramię. – A nie mówiłam?

Harry uśmiechnął się lekko, a potem wbił swój wzrok pióro, którym zwykł pisać. Gaby przypuszczała, że chłopak nie wyzbył się wszelkich wątpliwości.

Gryfonka rozejrzała się po klasie, przekonana, że prędzej czy później Harry uwierzy, że słowa profesor Trelawney nie miały kompletnie sensu. Gdy jednak natknęła się na sceptyczny wzrok Rona, patrzącego na jej sąsiada z ławki, stwierdziła, że z takim wsparciem, Potter prędko nie odzyska pewności siebie. Rzuciła więc ona Weasleyowi karcące spojrzenie, a ten gry tylko je zobaczył, czym prędzej się odwrócił w stronę katedry nauczyciela. Dziewczyna uśmiechnęła się zwycięsko. Jej triumf nie trwał jednak długo, bo po chwili rozległ się donośny szept Lavender Brown:

- A co z filiżanką Neville'a?

Gaby pokręciła ze zrezygnowaniem głową i otworzyła księgę do transmutacji na temacie o animagach. Do końca lekcji myślała o tym, w co ona mogłaby się zmienić jako animag.

Bliznowata - Ojciec chrzestny [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz