Rozdział II: Wizja

453 27 10
                                    

Gorące strumienie wody spływają po moim ciele, a ja stoję pod prysznicem oparta głową o wykafelkowaną ścianę. Plecy mnie pieką od zbyt wysokiej temperatury, ale niewiele mnie to obchodzi, chcę z siebie całkowicie zmyć wspomnienie minionej nocy. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam czegoś takiego i nie potrafię nawet tego wytłumaczyć w żaden logiczny sposób. Całe łóżko jest brudne, zabłocone, ale pokój czysty. Nigdzie nie ma śladu moich stóp, nawet odrobiny kurzu. Żadnych dowodów, które mogłyby potwierdzić to, że lunatykowałam, tak jak Maddie, moja siostra, gdy jeszcze byłyśmy dziećmi. Jak to wszystko jest możliwe?
Zakręcam wodę, wyciągam rękę po ręcznik, a następnie owijam się nim szczelnie. Boję się stanąć przed lustrem lub spojrzeć na swoje dłonie, więc wychodzę z łazienki, ciągle kierując wzrok na podłogę.
Staję przed szafą i wybieram czarną koszulkę oraz spodnie tego samego koloru. Zakładam swój medalion - złoty naszyjnik od babci z wygrawerowaną literą C, biorę plecak i opuszczam pokój.
- Spóźniłaś się na śniadanie, teraz musisz coś sobie sama przygotować - mama wygląda znad gazety, a potem patrzy na mnie krytycznym wzrokiem. Nawet jej nie odpowiadam i zaczynam sama przyrządzać kanapki do szkoły.

Czasami mam wrażenie, że mnie szczerze nienawidzi. Nie pamiętam kiedy ostatni raz powiedziała mi coś miłego albo pochwaliła za pomoc w obowiązkach domowych.
W domu nigdy nie było lekko, a ja nigdy nie dogadywałam się z mamą, ale gdy dwa lata temu, tata zginął w wypadku samochodowym , jakimś cudem jestem zawsze spóźniona na śniadanie i na wszystkie inne posiłki.

Nie dziwię się mamie, że reaguje tak na moją obecność. Gdybym tamtego dnia nie zadzwoniła do taty i nie narzekała na okropną pogodę, nie wsiadłby do samochodu i siedzielibyśmy teraz wszyscy razem przy stole, rozmawiając i śmiejąc się. Codziennie za nim tęsknię i za atmosferą, którą wprowadzał do domu. Cały czas obwiniam się za jego śmierć i mimo, że wszyscy mówią, że to nie była moja wina, to ja wiem i widzę, co naprawdę myślą.

Kątem oka spoglądam na gazetę, którą czyta. Każdego dnia o świcie ktoś przynosi nam jeden egzemplarz Kuriera Codziennego, a my codziennie czytamy wywiady z mieszkańcami miasta i przypomnienia o szanowaniu zieleni. Nic ciekawego. Pennyville jest raczej spokojnym miastem, tutaj nigdy nie dochodzi do żadnych przestępstw ani nawet najmniejszych wykroczeń.

- To z kim wczoraj przeprowadzili wywiad do Kuriera? - zagajam. Chyba nie widziałam jeszcze, żeby mama była tak pochłonięta czytaniem tych głupot.
- Tym razem z nikim. Cała gazeta poświęcona jest samobójstwu Alice Parker - odpowiada bez cienia emocji.
Na moment staje mi serce. Zamieram przy blacie kuchennym z nożem w ręku.
- Czy chodzi o matkę Anne Parker?
- Tak, wyskoczyła przez balkon świetlicy szpitala.
Anne Parker to moja koleżanka z klasy. Zawsze bardzo cicha, niewiele się odzywa. Nie wiem czy przez dwa lata liceum zamieniłam z nią choć słowo. Rok temu jej mama trafiła do szpitala psychiatrycznego, ale nikt do końca nie wie dlaczego. Powstało na ten temat wiele plotek. Anne musiało być bardzo trudno, ciężkie spojrzenia innych uczniów, rozmowy z pedagogiem szkolnym, nauczycielami. Nie wiem czy dałabym radę na jej miejscu. Nie chcę sobie nawet wyobrażać, jak się teraz czuje. A ja? Nie mam pojęcia co myśleć po tym, jak wyśniłam śmierć mamy mojej koleżanki z klasy.
Nie wiem, czy będę w stanie spojrzeć jej w oczy. 

I dlaczego akurat ja?

                                                                        ***

Wchodzę do szkoły. Od progu widać, że coś jest nie tak. Każdy jest czymś wyraznie zaaferowany, każdy plotkuje. Nasze liceum, tak samo jak miasto, jest małe, tutaj każdy zna każdego. Natychmiast idę do swojej klasy i siadam w ławce. Nie chcę z nikim rozmawiać o tej tragedii.

Gdy wyciągam podręcznik od biologii, czuję, że ktoś stuka mnie w ramię długopisem.

- Słyszałaś?

- Wolałabym nie, Sam - odpowiadam ze smutkiem koleżance.

W tym momencie do klasy wchodzi chłopak. Nigdy wcześniej go tutaj nie widziałam. Spoglądam w jego brązowe oczy i...
Jestem znowu w budynku z czerwonych cegieł. Teraz wiem, że jest to szpital psychiatryczny. Tym razem jest tutaj inaczej. Wszystko jest zadbane, nie jest aż tak upiornie jak przedtem. Czekam, aż coś się wydarzy, czekam na pojawienie się Alice Parker. Nagle, ciszę przerywają stłumione szepty. Odwracam się gwałtownie i nie wierzę własnym oczom. Widzę w krzakach siebie i chłopaka, który chwilę temu stał w drzwiach sali lekcyjnej. Jesteśmy ubrani na czarno. Próbujemy się ukryć pod osłoną nocy. Chwilę później rozdzielamy się i...
- Tyler, usiądź proszę w ławce - wizję przerywa nauczycielka, a ja oszołomiona nadal patrzę na chłopaka, a on na mnie. - Kochani, przywitajcie proszę nowego kolegę, przedstawisz się nam?

ChaosWhere stories live. Discover now