Love and Death

1.2K 170 50
                                    

uwagi: To nie jest fluff, całość posiada ponad 6k, co kosztowało mnie trzy dni intensywnego pisania. Mam nadzieję, że komuś przypadnie do gustu ten oneshot, który ściśle związany jest z pojęciem "prawdziwej miłości". Miłego czytania!  

Prawdziwa miłość podobno nie miała miejsca w naszym zdeprawowanym świecie - ludzie oczywiście pragnęli jej doświadczyć, a każde zauroczenie nazywali czymś wielkim, uważając przy tym, że będzie ono trwać do końca świata. Wprawdzie mogło minąć parę długich lat, gdy zdawali sobie sprawę z głupoty własnych myśli - stąd właśnie brały się rozwody i kłótnie, nieskończony szereg przykrych zdarzeń. Ci ludzie pragnęli szukać dalej, czasem marzyli o zwiedzeniu całego świata, byleby poznać kolejną osobę i odnowić nadzieję na prawdziwą miłość. Czy mężczyzna, który siedzi przy barze, uśmiechając się zalotnie w moją stronę, może być właśnie tym j e d y n y m? A może codziennie mijam się z przeznaczeniem w pracy, kiedy to marzę o jak najszybszym powrocie do mieszkania? Tyle myśli, skrytych pragnień, żalów skierowanych w stronę Boga, jak wiele ludzi błądzących po tym nieszczęśliwym świecie. Bo gdzie ta miłość, o której wyraźnie piszą w Biblii?

Przemoc trwa dalej.

Oczywiście czas nie zatrzymał się nawet na krótką chwilę. Jakiś pisarz wspomniał coś o braku miłości w dwudziestym pierwszym wieku, a informacja ta zaczęła przenosić się z ust do ust. To tylko sprawiło, że ludzie bardziej zapragnęli kochać. Były przelotne romanse, zauroczenia brane za coś poważniejszego, sekundy wypełnione szczęściem i nienawiścią - nic nie uległo zmianie. Nastolatkowie interesowali się swoimi rówieśnikami, dorośli błądzili w świecie ułudy, tak naprawdę nie różniąc się niczym od naiwnych ślepców. Gdzie ta miłość, za którą umierały postacie z filmów?

Mijały kolejne lata. Śmierć zbierała swoje żniwo, rodziły się dzieci, staruszkowie mówili o zbliżającym się końcu świata, dorośli próbowali wybrnąć z góry problemów. Egzystencja nigdy nie była idealna, bo ciągle czegoś brakowało. Ciągle coś się psuło, ciągle ktoś marudził i nękał, ciągle wydarzały się jakieś okropne wypadki, a po świecie chodzili ludzie z umysłami wypełnionymi prawdziwym mrokiem. Ten świat chyba stał się więzieniem dla najgorszych dusz Boga, mówiła stara sąsiadka rodziny Lee, jednak Mark uważał tę myśl za zbyt pesymistyczną.

Bo nie uważał się za złego człowieka.

Wiele razy słyszał kłótnie dochodzące z sypialni rodziców. Słyszał groźby dotyczące rozwodu i zabraniu całego majątku, słyszał słowa przesączone jadem nienawiści, a do umysłu przychodziły mu następujące pytania: jak ludzie, którzy kiedyś obdarzyli się ponadprzeciętną sympatią, nie wspominając o zainteresowaniu, teraz mogli wygadywać tak przykre rzeczy pod swoim adresem? Matka głośno rozmyślała o rzekomych zdradach ojca, on zaś odwdzięczał się jej tym samym, dodając do tego kolejne sprawy z przeszłości, o których istnieniu Mark nie chciał mieć pojęcia.

Jego rodzina wyraźnie chyliła się ku rozpadowi - miał wystarczającą ilość czasu, aby się z tym pogodzić. Mimo wszystko nadal kochał dwójkę rodziców i starał się żyć z nimi w zgodzie. Dlatego właśnie wierzył w to, że nie należał do tych złych dusz, porzuconych nawet przez samego Boga. I zdanie sąsiadki kompletnie go nie obchodziło.

Dlaczego tak zwykły nastolatek został wyróżniony? Dlaczego właśnie on, skoro tak wielu dorosłych pragnęło szczerej miłości, a chłopak ledwo co ukończył siedemnaście lat? Został przygnieciony tym ciężarem tak nagle, że spokojnie można by było porównać to do gromu z jasnego nieba. Od tamtej pory świat zyskał dla niego nowe barwy, słońce, chociaż nadal znajdujące się wiele kilometrów od Ziemi, świeciło w inny sposób. Ludzie wciąż szukali, rozwodzili się i zakochiwali na nowo, gdy Mark Lee nieświadomie zdobył coś, czego pragnęła większość dusz błądzących po tym świecie.

Love and Death ✖ MARKHYUCKWhere stories live. Discover now