#12 Problem

226 28 2
                                    

- Jak to nadal się nie obudziła?!

Byłam zła. Bardzo zła. Gdy tylko wróciłam z Jinx do reszty dowiedziałam się, że Zatanna wciąż się nie obudziła. Jak się później okazało, był to tylko przedsmak naprawdę złych wieści.

- Zapadła w śpiączkę - wyszeptał Nightwing. Głos nawet mu nie zadrżał. Znałam go jednak na tyle długo, żeby wiedzieć, że walczy on ze sobą, by totalnie się nie załamać. Podziwiałam go za to, że umiał zachować przynajmniej pozorny spokój, gdy w środku absolutnie zdruzgotany stanem Zatanny.

- Czemu jest w śpiączce? - zapytała Jinx, podchodząc bliżej. Spojrzała najpierw na Dicka, a zaraz potem przeniosła wzrok na Rachel, kierując do niej swoje słowa - Myślałam, że sobie z tym poradzisz.

- Nie jestem w stanie jej pomóc. Jej mózg nie reaguje na moją obecność - po policzkach młodej Rachel spływały łzy, a na czole lśniły krople potu. Była wycieńczona - Nie wiem dlaczego... - otarła twarz kawałkiem ciemnego płaszcza - Podejrzewam, że ma to związek z jej pobytem w innych wymiarach.

- Przecież wszyscy tu jesteśmy - powiedziałam, przyglądając się zaszklonym oczom Raven - Czemu nam nic nie jest?

- Wymiary wpływają na działanie magii, ale jeszcze nigdy nie widziałam, żeby ten wymiar wpływał też na jej użytkowników. Nie mam pojęcia czemu teraz jest inaczej - dziewczyna ponownie otarła mokre policzki. Próbowała podnieść się z ziemi, ale tak długie przebywanie w umyśle Zatanny wyraźnie ją osłabiły, przez co znów usunęła się na grunt. Garfield momentalnie do niej podbiegł i pomógł jej wstać.

- Jak na razie nic raczej nie wymyślimy - podsumowała sytuację Jinx - Jesteśmy w drodze już bardzo długi czas i to bez odpoczynku. Powinnyśmy zrobić postój i nabrać sił.

- Jinx ma rację - poprał kobietę Dick - Ale odejdźmy nieco dalej. Nie wiem jak wy, ale ja nie zamierzam spędzić nocy przy tym dziwnym... czymś - wskazał ręką na portal.

- Niedaleko stąd jest coś na kształt polany. Garfield weź Zatannę i chodźmy stąd. Im dłużej tu jestem, tym bardziej nie podoba mi się to miejsce - podeszłam do Nightwinga, zabrałam od niego torbę Zatanny, którą cały czas kurczowo trzymał i ruszyliśmy wgłąb wymiaru.

***

- Robimy tak - odezwał się Nightwing, gdy tylko doszliśmy do wyznaczonego celu - ogromnej polany, skąpanej w świetle jakiejś gwiazdy jaśniejącej na niebie - Jedna osoba pełni wartę, reszta odpoczywa. Musimy być ostrożni. Jacyś chętni? - rozejrzał się po grupie, jednak nikt nie wyraził żadnych chęci pełnienia obowiązku. Chłopak westchnął - Cóż. W takim razie pierwszą zmianę biorę ja. Potem Arty, Jinx, a na końcu Gar i Rachel.

- Co?! - oburzył się zielony - Czemu nie jestem sam? Nie jestem przecież małym dzieckiem!

- We dwójkę będziecie bezpieczniejsi. Poza tym będzie wam raźniej - odparł Nightwing, uśmiechając się delikatnie na słowa Garfielda - A teraz odpocznijcie. Wszyscy jesteśmy po wyczerpującej podróży.

Wyjęłam z plecaka koc i położyłam się na trawie obok Raven. Otuliłam się szczelnie materiałem i czekałam na sen. Byłam pewna, że nadejdzie on szybko, zważywszy na to, ile godzin już byłam na nogach. Wpatrywałam się beznamiętnie w niebo, szukając na nim jakiś znanych mi gwiazdozbiorów. Jednak żadnego nie znalazłam. Nie czułam się pewnie będąc w aż tak odległym miejscu. Do tego ten wymiar wydawał się aż nazbyt spokojny, a ja wciąż nie znałam jego nazwy. Raven miała brzydki zwyczaj niepodawania szczegółów, jeśli się jej o nie nie zapytało. Westchnęłam cicho i zamknęłam oczy. Chwilę potem nadszedł oczekiwany sen.

***

W oddali lśniły barwnie ozdobione domy, a po ulicach biegały rozbawione dzieci, korzystające ze śnieżnej pogody. Niebo zakryte było chmurami, przez które przebijały nieliczne z migoczących gwiazd. Uliczne latarnie ozdobione były śnieżnym puchem, a szyldy zamkniętych już sklepów zdawały się jaśnieć jeszcze bardziej niż zwykle przyciągając uwagę przechodniów. Na chodniku stała grupa miejscowych muzyków, wygrywających świąteczne kolędy i uśmiechających się do każdego, kto zechciał ich występ nagrodzić czy to drobnymi pieniędzmi czy szczerymi brawami. Miasteczko Happy Harbor zdawało się być najjaśniejszym i najszczęśliwszym miejscem na całym świecie.

Oderwałam wzrok od rozświetlonej ulicy i odwróciłam twarz w kierunku Wally'ego. Z jego twarzy nie schodził uśmiech. Zaśmiałam się widząc, że jego włosy całe były w śniegu. Strzepnęłam białe płatki z rudej czupryny, niszcząc mu przy tym jego idealnie ułożoną fryzurę. Chłopak zmarszczył brwi, chcąc dać mi do zrozumienia, że właśnie zrujnowałam godziny jego ciężkiej pracy. Zaraz potem na jego twarzy znowu pojawił się uśmiech. Odłożył on na ziemię pakunek, który trzymał w rękach i szybciej niż się spodziewałam, znalazł się on za mną, rozplątując mojego koka i roztrzepując uwolnione kosmyki.

Nie chcąc pozostać mu dłużną, zebrałam z pobliskiego murka trochę śniegu i rzuciłam nim prosto w chłopaka. Ten nawet nie próbował unikać pocisku, wiedząc jaką radość sprawi mi trafienie go w sam środek brzucha. Jednak chwilę potem chłopak podbiegł do mnie i przyciągnął do siebie, mocno przytulając. Pisnęłam cicho, czując zimny materiał kurtki.

- Wyglądasz dzisiaj przepięknie Arty - Wally wypuścił mnie z objęć, podnosząc pakunek, a ja otrzepałam się ze śniegu - Mówiłem ci, że ta czerwona sukienka i płaszcz będą na tobie ślicznie wyglądać.

- Dzięki - odpowiedziałam - Ty też prezentujesz się niczego sobie  - delikatnie dźgnęłam do łokciem w żebro.

- Nie mogę się doczekać, aż rozpakujesz mój prezent.

- Mówisz o nim już od jakiś dwóch tygodni - uśmiechnęłam się do chłopaka - Mam nadzieję, że innym spodobają się nasze prezenty. No i ciasto - wskazałam głową na pakunek, który Wally trzymał w rękach.

- Na pewno im posmakuje Arty. Przecież świetnie pieczesz.

- Ostatnio niezbyt smakowało ci to jagodowe - burknęłam, odwracając wzrok.

- Okej, masz mnie - chłopak zamyślił się - Może nie jesteś wirtuozem gotowania, ale nadal gotujesz lepiej niż M'gann. Pamiętasz te jej ciasteczka? A ten sernik wyszedł ci bezbłędnie! Serio.

- Dzięki Wally - spojrzałam w intensywnie zielone oczy chłopaka - Pośpieszmy się trochę, bo zaczną Święta bez nas.

- Nikt nie zaczyna imprez beze mnie - powiedział Wally zaciętym tonem - Trzymaj się mocno.

Zanim zdążyłam zareagować, leżałam w ramionach Wally'ego, który pędził przez miasto z zawrotną prędkością. W dłonie wepchnął mi pakunek z ciastem, który mocno trzymałam, nie chcąc by moja ciężka praca, w którą wliczał się jeden zakalec i jedna przypalona blacha, poszła na marne.

***

- Artemis?

Ze snu wyrwał mnie czyjś głos. Nie chciałam wracać do rzeczywistości. Chciałam zostać w moim śnie... w moim wspomnieniu razem z Wally'm i świątecznymi lampkami zawieszonymi nad drzwiami mijanych domków. Mimo to powoli otworzyłam oczy, by zobaczyć stojącego nade mną Nightwinga. Nadeszła moja kolej na pełnienie warty.

Od autorki:

Mam nadzieję, że kolejny rozdział przypadł Wam do gustu. Zapraszam Was również do moich innych książek, w tym do "Królowych Gotham".

RavenVo

Wymiar Śmierci [Liga Młodych]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz