Jesteś pieprzonym egoistą, Erwinie Smith

3.5K 209 213
                                    

- To już pojutrze?

- Co?- warknął Levi znad filiżanki z herbatą.

- Ekspedycja- wyjaśnił Eren, spoglądając na kapitana przez stół. Chłopak wydawał się podekscytowany, ale jednocześnie nieco zaniepokojony zbliżającymi się wydarzeniami.

- Aaa, no- odparł krótko Levi, pociągając kolejny łyk ciemnego płynu.- Niedługo powinien zjawić się tu cały korpus razem z zaopatrzeniem.

- Jak myślicie, czy wreszcie uda nam się coś osiągnąć?- spytała Petra.- No wiecie, naprawdę coś. W końcu mamy teraz Erena.

- Nie wiemy, czy coś nam to da- stwierdził obojętnie Oluo.- Jeśli znowu straci nad sobą kontrolę, możemy wszyscy zginąć.

- Daj spokój, nie bądź pesymistą. Eren jest bardziej doświadczony niż poprzednim razem. Poza tym, mamy kapitana.- Zerknęła kątem oka na Levi'a, który wciąż sączył herbatę, wpatrzony w migający płomień lampy stojącej na środku stołu.- On sobie z tym poradzi.

Nikt nic nie odpowiedział i w sali zapadła cisza. Za oknem słychać było pohukiwanie sowy, noc zapadła na dobre i niektórzy zastanawiali się, czy pozostali zwiadowcy nie natrafili na jakieś poważniejsze problemy i czy wyszli z tego cało. Na stole wciąż leżały reszki ich kolacji, brudne talerze i filiżanki. Płomień lampy migotał chybotliwie, dając niewiele światła, lecz wystarczająco, by siedzący przy stole żołnierze widzieli nawzajem swoje twarze.

Ciche rżenie konia rozbrzmiało na dziedzińcu. Petra poderwała się z krzesła i otworzyła drzwi. Po chwili z mroku wyłoniły się sylwetki zwiadowców.

- Już są!- oznajmiła z entuzjazmem, wychodząc na zewnątrz. Pozostali członkowie oddziału specjalnego podążyli za nią, by pomóc nowo przybyłym towarzyszom.

Przy stole został tylko Levi i Eren. Chłopak mierzył kapitana wzrokiem, zastanawiając się, czemu nie ruszył z pozostałymi.

- Jean, uważaj jak jedziesz!- dobiegł ich pełen irytacji krzyk.

Eren gwałtownie poderwał się na nogi.

- Jakim cudem korpus treningowy też tu jest?!- spytał, patrząc na Levi'a wielkimi oczami.

- Kiedy ty tu siedziałeś, obijając się cały dzień, oni podjęli decyzję, gdzie chcą przynależeć- wyjaśnił obojętnie Levi.

- Więc Jean...- Eren stał z wciąż szeroko otwartymi oczami. Nie kończąc swojej myśli, wybiegł z zamku.

Levi pociągnął ostatni łyk herbaty, po czym leniwie wstał i ruszył za pozostałymi.

Zwiadowcy zsiadali z koni i prowadzili je do stajni. Część wyjmowała z juków potrzebne rzeczy. Przywieźli ze sobą pochodnie, które umieścili w odpowiednich uchwytach, dzięki czemu na dziedzińcu nie było zupełnie ciemno. Levi zlustrował spojrzeniem grupę.

- Zaraz będzie, jechał z tyłu- wyjaśniła krótko Hange Zoe, podchodząc do niego. Levi zerknął na nią kątem oka.

- Po cholerę się naraża- warknął.- Cała ta wyprawa to jego pieprzony pomysł.

- Umie o siebie zadbać.- Uśmiechnęła się.- Poza tym nie jest sam.

Levi nie odpowiedział, wpatrzył się nieobecnym wzrokiem w mrok. Wkrótce usłyszał tętent kopyt i zza drzew wyłonił się pojedynczy zwiadowca, a za nim dwa wozy z zaopatrzeniem. W pewnej odległości podążało za nimi jeszcze dwóch zwiadowców.

- Cholernie duża obstawa- skomentował.

Hange uniosła wysoko rękę i zamachała.

- Tutaj!

Jesteś pieprzonym egoistą, Erwinie Smith || eruri one shots ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz