rozdział 1

148 9 0
                                    

-Co tak długo? - spytała Tapanga. - Czekaliśmy na Was z jedzeniem. Wiecie jak trudno utrzymać ich wszystkich z daleka od jedzenia?
-Tak - Maya się zaśmiała wspomniałem, że kocham jej śmiech? Nie? To już wiecie.
-Przepraszam Tapanga.
-Oj już cicho. Siadajcie i jedzcie.
Zgodnie usiedliśmy by nke denerwować Tapangi, bo nikt nie chce mieć na głowie złej Tapangi.

*magia czasu: wszyscy siedzą na kanapie, fotelu i podłodze na poduszkach i kocach.*

*Maya*
Josh usiadł na fotelu więc ścigałam się z Aggie'm do niego. Ostatecznie wygrał mały bo był bliżej. Usiadł na oparciu i oparł się o Josh'a. Mimo iż to był słodki widok to ja musiałam siedzieć koło niego. Więc usiadłam mu na kolanach tym samym zabierając dostęp Aggie'mu do wujka.
-Hej to mój wujek! - krzyknął z oburzeniem.
-Tak. A mój mąż.
-Dobra wygrałaś!
-No i to rozumiem. - wtuliłam się w Josha, chowajac głowę w zagłębienie jego szyji. Wywnioskowałam, że mu nie przeszkadzam bo oplutł mnie rękami jeszcze bardziej do siebie przyciągnął.
-Słonko? - wyszptał Josh tak bym tylko na mogła go usłyszeć.
-Tak?
-Oni się domyślą. To nie jest nasze naturalne zachowanie.
-Wiesz co Josh? W tej chwili mam to w dupie. Chcę się cieszyć tą chwilą. Więc jej nie psuj.
-Spokojnie kochanie. Nie denerwuj się. - już żadne z nas się nie odzywało do czasu aż Riley zapytała czy nie mamy im coś do powiedzenia. Na miejsce szczęścia i błogości wstąpił stres i zdenerwowanie.

*Josh*
Po usłyszeniu pytania Riley, Maya się spieła co znaczyło że ona się nie odezwie bo nie potrafi połamać przyjaciółki. Więc odpowiedź spadła na mnie.
-Nie. Dlaczego tak uważasz?
-Sam popatrz. Maya SIEDZI na TWOICH KOLANACH i do tego się do Ciebie przytula a ty przytulasz ją do siebie. Do tego coś sobie szepczecie i ciągle się uśmiechacie. Więc czekam na wyjaśnienia. - poczułem stres nie chcę im mówić bo nie do końca sobie to wytłumaczyliśmy z Mayą, a nie mogę ich okłamać przecierz to moja rodzina. Poczułem jak Maya zasypia, a mi na twarz wkrada się uśmiech.
-Wybaczcie rodzinko ale idę zanieść Mayę do łóżka, gdyż właśnie zasnęła. - wziąłem ją na ręce i pognałem do pokoju w którym tymczasowo śpi Maya. Nie wiem czemu nie chciała spać z Riley. Będę musiał spytać.

*Maya*
Powoli otwierałam oczy, widząc najpiękniejszy obrazek przed sobą. Śpiącego Josha z kosmykami włosów opadajacych na jego twarz. Nie mogłam się nie uśmiechnąć. Miał spokojny wyraz twarzy lecz na jego ustach widniał delikatny uśmiech. Nie mogąc się powstrzymać przełożyłam rękę Josha tak by mu jej nie wykręcić, oparłam się na łokciu i pogładziłam jego policzek palcami. Delikatnie pocałowałam go w kącik ust. Usłyszałam jak mruczy.
-Dzień dobry kochanie - powiedział, a uśmiech na mojej twarzy się powiększył.
-Cześć Josh - odpowiedziałam
-Liczyłem na jakieś lepsze przywiatanie - mówił z udawanym smutkiem.
-Dzień dobry misiaczku, króliczku, słoneczko, tygrysku, skarbie, kochanie, mój Joshy.
-Tak lepiej, ale króliczku, misiaczku i tygrysku? Uraziłaś moje męskie ego.
-Przepraszam MYSZKO.
-Teraz to przesadziłaś. - powiedział i położył się na mnie, łaskocząc moją osobę.
-Joshy, hahaha, Josh...pro... proszę przestań... hahaha
-Nie ma nic za darmo - uśmiechnął  się
-A co chcesz w zamian?
-A co mogę dostać?
-Wszystko zależy od Ciebie.
-W takim razie - powiedział Josh pokazując na swoje usta - chcę całusa. Nie myśląc długo ...

*Josh*
-Dostaniesz pod warunkiem że teraz ze mnie zejdziesz, umyjesz się i przebierzesz.
-Hej! To nie fair.
-Inaczej nie dostaniesz wogule. - zrobiłem nabumurszoną minę, ale się zgodziłem, na co ona uśmiechnęła się zwycięsko.
-To na co czekasz? - powiedziała. Nie odpowiedziałem tylko schowałem głowę w zagłębienie jej szyji i się do niej przytuliłem.
-Dobra złaź już jesteś ciężki i miażdżysz mi niektóre części ciała, które lepiej wyglądają, gdy nie są spłaszczone. - zaśmiałem się z jej wypowiedzi.
-Zniszczyłaś tą piękną chwilę.
-No cóż musisz to przeżyć. - zaśmiała się.

*magia czasu na dole gdy wszyscy siedzą przy stole i jedzą śniadanie*

*Maya*
Pora spełnić obietnicę złożoną dzisiaj rano Joshowi.
-Aggie słońce! Wujek Josh mówił że chce buziaka, a wiem że ty dajesz najlepsze.
-To oczywiste! - odpowiedział mały
-To na co czekasz? Pokaż nam jak to się robi.
-Maya? - Joshik patrzył na mnie z wyrzutem.
-Tylko spełniam twoje marzenia kochanie. - uśmiechnęłam się wrednie, gdy Aggie dopadł Josha i pocałował go dłuuuugo w policzek.
-Aggie myślisz, że udało by Ci się mnie też tak nauczyć?
-Ja bym czegoś nie potrafił? Maya nie żartuj. Oczywiście zacznijmy odrazu. - wszyscy zasmialismy się z jego słów.
-To od czego mam zacząć?

****
Jak podobał wam się rozdział? Nie wyszedł mi kompletnie😑😣😥😭 Dobranoc😘

Long game? Long game || JoshayaWhere stories live. Discover now