Rozdział 7.

11K 413 377
                                    

Witajcie w siódmym rozdziale! Przepraszam wszystkich za tak długą przerwę, ale remont wlókł się w nieskończoność i  wciąż ciężko wrócić mi do dawnego rytmu dnia.

Mam nadzieję, że nie porzuciliście opowiadania i gdyby kiedyś coś takiego znów miało się powtórzyć zapraszam na FB, tam zawsze informuję co się u mnie dzieje, i kiedy są nowe rozdziały :) https://www.facebook.com/KawaiiBrunette/ Polecam przeczytać wszystkie rozdziały od początku by znów się wdrążyć w całość. To już półmetek opowiadania, dlatego z całego serca chcę podziękować wszystkim którzy do tego czasu byli ze mną, gdy je tworzyłam. Nowym czytelnikom również dziękuję za to, że wciąż je czytacie. Miłej lektury i "do napisania"!

*~~~~~~~*~~~~~~~*

"Jestem taka szczęśliwa że istniejesz. Ale... tak bardzo bym chciała byś był choć trochę bliżej mnie." - Anonim.

*

Kochana Babciu!

Piszę do ciebie gdyż wiem, że na pewno się zamartwiasz w związku z tym co wczoraj miało miejsce w Australii. Chcę ci powiedzieć, że dzięki pomocy przyjaciół udało mi się dowiedzieć że mama i tata najprawdopodobniej są cali i zdrowi. Ich nazwiska nie pojawiły się na żadnej z list osób zaginionych lub martwych, więc wierzę że są bezpieczni i szczęśliwi. Proszę byś się nie martwiła, bo gdy tylko skończy się rok szkolny wyruszę na ich poszukiwania, tak jak mówiłam. Mam nadzieję że u babci wszystko dobrze, tutaj pogoda w miarę dopisuje, ale nauki i obowiązków nie brakuje więc nie mam kiedy zbytnio się nią cieszyć. Tak jak już babci wspominałam na zakończenie roku wystawiamy sztukę więc próby, obowiązki Prefekta Naczelnego i zwykłe zajęcia lekcyjne nie pozwalają mi się nudzić. Ale cieszę się że życie w Hogwarcie jest takie intensywne, dzięki temu nie mam czasu na smutki. Ginny przesyła gorące pozdrowienia i całusy, wkrótce znów do babci napiszę więc i ja gorąco babcię ściskam i proszę uważaj na siebie.

                                                                                                                  Kochająca Hermiona.

Szatynka obserwowała jak jedna ze szkolnych sów wzbija się w powietrze i po pewnym czasie znika za horyzontem. Nie chcąc dłużej stać w zimnej i wietrznej sowiarni wróciła do pokoju wspólnego swojego dormitorium. Pierwsza niedziela listopada była wyjątkowo chłodna. Większość uczniów nie wychodziła ze swoich pokoi i wraz z kolegami dostarczała sobie rozrywki w postaci magicznych gier, lub innych atrakcji. Wiedziała że po wczorajszej akcji wszyscy jej znajomi są wykończeni, w tym pewien blondyn, więc ani nie poszła w odwiedziny do wieży Gryffindoru, ani nie zapukała do drzwi współlokatora. Usiadła przed kominkiem i z zapałem zaczęła ustalać plan organizacyjny Bożonarodzeniowego Balu, który zbliżał się wielkimi krokami. Szóste klasy zobowiązały się pomóc w pracach wykonawczych, jednak plan ułożenia stołów, wystrój i wszystkie pozostałe szczegóły musiała najpierw sama ustalić. Wiedziała że wcale nie musi robić tego w pojedynkę, lecz póki Malfoy spał wzięła się do pracy. Rezultaty pokaże mu później i zapyta o jego własne pomysły.

Śniadanie zjadła w dormitorium, siedząc po turecku przed stolikiem. Gdy Mrużka przyszła z tacą na chwilę zagadnęła skrzatkę pytając jak się czuje i czy dobrze jej w Hogwarcie. Usłyszawszy od Mrużki że jest szczęśliwa i nie może narzekać, uśmiechnęła się do niej szeroko i jeszcze raz podziękowała za posiłek. Pomyślała o Zgredku, którego mogiła znajdowała się nad morzem, koło malowniczego domku Billa i Fleur.

Tak wiele mu zawdzięczała. Chociaż nie była z nim w tak dobrych relacjach jak Harry, czuła do skrzata przywiązanie. Tego dnia, gdy torturowała ją Blellatrix Lestrange, ryzykując i w końcu poświęcając własne życie uratował ich wszystkich. Nagle pióro które szatynka trzymała w ręce zawisło w bezruchu nad pergaminem. Przypomniała sobie jeszcze coś, coś o czym nie wiedzieć czemu zapomniała. Gdy Harry i Ron zostali wtrąceni do lochów a Lestrange wywlokła ją na środek salonu, spojrzała na chłopaka stojącego obok wielkiego kominka z ciemnego drewna. W jej oczach była nienawiść i pogarda, w jego strach i współczucie. W tamtej chwili nie umiała tego pojąć. Jak ten gad mógł jej współczuć? Powinien był się cieszyć, bo oto właśnie znienawidzona przez niego szlama zostanie na jego oczach obdarta z godności. Tak wtedy myślała. Teraz czuła że się myliła. Nie znała go, ani on nie znał jej. Nie tak jak teraz, nie w ten sposób. Nie mogła uwierzyć jak bardzo od tamtego czasu zmieniły się ich relacje. Próbowała nie myśleć co jej serce stara się za wszelką cenę zrealizować. On, choćby na chwilę, choćby miała tego żałować, choćby był jej tylko na jeden dzień, jedną noc... Otrząsnęła się z kuszących myśli, odłożyła pióro i poklepała po policzkach. Nie, nie może tak myśleć, inaczej jeszcze w tej chwili wstanie, wejdzie do jego pokoju i powie mu prosto w twarz co do niego czuje, a zapewne skończyłoby to się w najlepszym razie głośnym szyderstwem. Z resztą, wiedziała aż za dobrze, że młody Malfoy to po prostu nie jej liga. Nawet gdyby skusił się na jej propozycję jednodniowej przygody, ona później cierpiałaby katusze latami. Obiecała sobie że przestanie go unikać, i tak nie miałoby to już sensu, jednak nie zamierzała sama sobie dokładać cierpienia. Zaciśnie zęby i skupi się na nauce. Przecież zawsze tak robiła. Bała się jednak że tym razem ta metoda może nie zadziałać, a zaciskanie zębów skończy się ich rychłym połamaniem. Westchnęła głęboko, odrzuciła pióro i położyła się na miękkim, puszystym dywanie. - Jesteś głupia Hermiono. Głupia i zakochana w niewłaściwej osobie. - pomyślała i spojrzała w sufit, lecz zamiast sklepienia pokoju wspólnego dostrzegła nachyloną twarz osoby której tak pragnęła.

Kolor Twojej Duszy  ✿  {Dramione} ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz