Rozdział 7

549 41 3
                                    

Jev

  — Czego on tu Kurwa szuka? — warknąłem do siebie.

  Spojrzałem na dziewczynę, która starała się ukryć zdenerwowanie, ale kiepsko jej to wychodziło.

  — Nora! Co ty tu robisz? W dodatku z... Nim? — wskazał na mnie palcem. — Widzę, że szybko znalazłaś sobie nowego faceta.

— Scott, do cholery wyjdź i zostaw nas w spokoju! — ludzie popatrzyli w naszą stronę, widocznie zainteresowani kłótnią.

— Jesteś zwykłą dziwką! — wykrzyczał do niej. — Chciałem się z tobą zabawić na imprezie, to zrobiłaś że mnie zboczeńca!

  Po policzkach Nory zaczęły spływać łzy. Czas wkroczyć do akcji.

  — Wyjdziesz dobrowolnie, czy mam Ci pomóc? — powoli wstałem z krzesła.

— Nie widzisz ze rozmawiam? — warknął do mnie.

— To nie jest rozmowa. — złapałem go za ramię i zacząłem prowadzić w kierunku wyjścia.

  Niespodziewanie wyrwał się z mojego uścisku i z kieszeni spodni wyciągnął scyzoryk. Wymierzył nim we mnie, uśmiechając się szyderczo.

  — Serio? Myślisz że zrobisz mi tym krzywdę? — uśmiechnąłem się drwiąco. Kątem oka zauważyłem Nore, która ze strachem wymalowanym na twarzy, przyglądała się zaistniałej sytuacji.

— Owszem, myślę. — powiedział i na potwierdzenie swoich słów rozciął moją koszule, tym samym robiąc sporą ranę na brzuchu.

— Śmieszne. — podszedłem do niego i jednym sprawnym ruchem odebrałem mu scyzoryk.

—  I co teraz? — zaśmiałem się.

— To jeszcze nie koniec, słyszysz Nora!? — odwrócił się w jej stronę. — Zniszczyłaś mnie! Zapłacisz za to, rozumiesz? Zamienię twoje życie w piekło, tak jak ty zmieniłaś moje.

  Po tych słowach do restauracji weszła policja, która zajęła się Scott'em. Kiedy już go wprowadzili, Nora pobiegła do mnie i zaczęła przyglądać się rozcięciu na brzuchu.

  — To wygląda okropnie, musimy jechać do szpitala. — powiedziała i zaczęła mnie prowadzić w kierunku wyjścia.

— Do żadnego szpitala nie jedziemy, łap! — rzuciłem do niej kluczykami, które DZIĘKI BOGU, złapała w ostatnim momencie.

— A-ale ja n-nie umiem, pro-prowadzić. — wyjąkała.

— Dasz radę. — uśmiechnąłem się zachęcająco.

— Dobra. — westchnęła. — To skoro nie chcesz jechać do szpitala, to pojedziemy do mnie. — oznajmiła wsiadając do samochodu. — Musimy coś z tobą zrobić, bo to wygląda okropnie — wskazała ranę na brzuchu.

— Dobrze, Aniele. — wymruczałem do niej. — Możesz zrobić ze mną co zechcesz.

***


  — No widzisz, jednak umiesz prowadzić. — powiedziałem, kiedy znaleźliśmy się na miejscu.

— Ta, prawie nas zabiłam 2 razy, ale co tam. — zaczęliśmy się śmiać. — Chodźmy do środka, trzeba się tobą zająć.

  Wysiedliśmy z auta, i udaliśmy się na werandę. Nora otworzyła drzwi i weszliśmy do środka. Kazała mi usiąść na kanapie, więc tak też zrobiłem. Kiedy dziewczyna poszła po apteczkę, ja rozglądałem sie po pomieszczeniu. Chwilę później wróciła z wodą utlenioną, gazą i bandażem.

  — Muszę Ci tą rane odkazić. Więc może trochę szczypać. I boleć. — oznajmiła siadając koło mnie.

— Mnie nic nie boli aniołku. — uśmiechnąłem się zadziornie.

— Nie wątpię. Mógłbyś zdjąć koszule? - zapytała wstając z kanapy. — Tylko ostrożnie! Muszę iść umyć ręce. — odłożyła rzeczy na stół i wyszła.

  Wstałem i zacząłem zdejmować koszule. Zrobiłem to bez problemu. Już miałem siadać z powrotem, ale moją uwagę przykuło pewne zdjęcie, które stało obok telewizora. Podszedłem do niego i wziąłem je do ręki. Zdjęcie przedstawiało Nore z jakimś mężczyzną.

  — To mój tata. — nagle znalazła się obok mnie. — nie żyje od 3 lat. Został zamordowany.

— Wiem — mruknąłem.

— Skąd? — spojrzała na mnie zdziwiona.

— Eee... Domyśliłem się, że... eee... nie żyje. — odłożyłem zdjęcie na miejsce.

— Dobra, siadaj. — wskazała na kanape.

  Kiedy już siedziałem, Nora wzięła gazę i wodę utlenioną do ręki i usiadła mi na kolanach, oczywiście uprzednio pytając, czy nie mam nic przeciwko.

  — Dziękuję. – wyszeptała odkażając rane. — I przepraszam.

— Za co dziękujesz i przepraszasz? —zapytałem uważnie się jej przyglądając.

—  Dziękuję za to, że mi pomogłeś, a przepraszam za to, że przeze mnie Scott zrobił Ci krzywdę. — Popatrzyła na mnie, swoimi pięknymi oczami.

— Przestań, to nie przez Ciebie. — wymruczałem do niej.

—  Przeze mnie. — powiedziała odkładając wodę utlenioną. — Mogłam z nim jakoś porozmawiać, zrobić cokolwiek. — przyłożyła gaze do rany i zaczęła ją owijać bandażem.

  Kiedy skończyła, chciała wstać z moich kolan, ale uniemożliwiłem jej to, łapiąc ją za nadgarstki.

  — Jev, co ty robisz? — zapytała przyglądając się mojej twarzy, a kiedy jej wzrok spoczął na moich ustach, złapałem ją delikatnie za policzki i przyciągnąłem do siebie. Nasze twarze dzieliły milimetry.

— Chce cię pocałować. — wymruczałem patrząc nią. Jest taka piękna.

  Już miałem to zrobić. Lekko musnąłem jej dolną wargę, a kiedy chciałem załączyć nasze usta w namiętnym pocałunku, usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi.

  — Nora!?













Siemka, mam ogłoszenie dotyczące rozdziałów. Ostatnio różnie je wrzucam, więc teraz zacznę być regularna i będę dodawac rozdziały co 2 dni. Zachęcam do gwiazdkowania i komentowania. ❤️

 

 
 

Boisz się, Aniele? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz