Rozdział 5

688 44 4
                                    

  Ruszyłam z chłopakiem* do jego samochodu, którym jak się okazało jest jeep commander. Dalej nie mogłam uwierzyć w to, co się przed chwilą wydarzyło. Scott próbował mnie zgwałcic. Siedząc w aucie zaczęłam cicho szlochać, pięknooki* najwyraźniej to zauważył, bo położył mi rękę na ramieniu.

  - Ej, nie płacz. Wszystko będzie dobrze. - spojrzał mi w oczy mówiąc te słowa. Czemu one są takie... inne? Nie mogę z nich odczytać żadnych emocji.

- Łatwo mówić. A ja go tak bardzo kochałam... - zaczęłam szlochać jeszcze bardziej.

- Jak masz na imię? - zapytał nagle.

- N-Nora, a ty? - odpowiedziałam.

- Jev* - uśmiechnął się. - Dobra koniec pogaduszek. Gdzie mieszkasz?

***

Jev

  - Dojechaliśmy - powiedziałem z lekkim uśmiechem do dziewczyny, która odwróciła się w moją stronę i spojrzała mi w oczy.

  Jest taka piękna. Ma piękne rude włosy sięgające jej do łopatek, duże brązowe oczy, które okalają ciemne i gęste rzęsy, mały zadarty nosek, oraz pełne usta. Jest średniego wzrostu. Jej figura jest idealna, nie za gruba, nie za chuda, wygląda tak, jak powinny wyglądać wszystkie dziewczyny - moim zdaniem.

  Chyba zauważyła, że przyglądam się jej od dłuższego czasu, bo słodko się zarumieniła.
Cholera... Co ja pierdole?

  - Dziękuję. - powiedziała uśmiechając się słabo.

- Nie masz za co - odparłem stanowczo.

- Owszem, mam. Uratowałeś mnie.. . I w dodatku odwiozłeś do domu. - z policzka spłynęła jej łza. - Jak mogę Ci się odwdzięczyć?

- Daj się zaprosić na randkę. - co ja do cholery wyprawiam?

- Emm... Dobrze, dam ci sw... - przerwałem jej.

- Przyjadę jutro po ciebie o 20. - oznajmiłem. Nora skinęła głową, po czym wyszła z samochodu. Poczekałem chwilę, aż wejdzie do domu, a potem odjechałem.

  Obudziłem się przed 9. Spojrzałem na komórkę i zobaczyłem 10 nieodebranych połączeń.

- Kurwa - zaklnąłem pod nosem i szybko oddzwoniłem.

- Pat... Jev! Do cholery! Gdzie ty jesteś!? - usłyszałem krzyk w słuchawce.

- W domu, a gdzie mogę być? - odpowiedziałem spokojnie na pytanie.

- Za 10 minut masz być w magazynie na Hunter street**. - powiedział, po czym sie rozłączył.

  Mam 10 minut na to, żeby się umyć, ubrać i dojechać na miejsce. Sobie troszkę na mnie poczeka.

***

  Po 30 minutach wkońcu dotarłem na miejsce. Zaparkowałem samochód na tyłach budynku, ponieważ nikt nie może się dowiedzieć, że ktoś przebywa w tym opuszczonym magazynie. Kiedy do niego wszedłem, odrazu przywitał mnie mój kumpel jak zwykle wkurzony.

  - Wkoncu! Dłużej się nie dało?! - wydarł się Will.

- Nie narzekaj, powinieneś się cieszyć, że wogóle się zjawiłem. - odparłem chłodno.

- Aha! Czyli mam jeszcze ci dziękować, że łaskawie ruszyłeś swoje dupsko i przyjechałeś?! - wydarł się jeszcze głośniej.

- Uspokuj się Will. Dzwonisz do mnie rano, kiedy śpię bo mam za sobą ciężką noc, drzesz mordę, po czym dajesz mi 10 minut na to, żeby tu dojechać. Chyba zapomniałeś kto tu rządzi. - spojrzałem mu w oczy. - Mam ci przypomnieć?

- Nie. - wydusił tylko.

- A teraz mi powiedz, w jakim celu chciałeś się spotkać? - zapytałem spokojnie.

- Dowiedziałem się co odjebałeś na tej imprezie. URATOWAŁEŚ tą dziewuche. Mógł ją tam zgwałcić, ty byś ją tylko dobił i było by po problemie. Ale nie. Przecież ty wolałeś ją uratować i jeszcze grzecznie zawieść do domu. Mądrze idioto! - Will zaczął nerwowo krążyć po pomieszczeniu w którym byliśmy.

- Skąd ty to wiesz? - spojrzałem na niego zdziwiony.

- Śledziłem cię. - odpowiedział uśmiechając się głupkowato.

- Jak śmiałeś!? - uniosłem głos. - Jakim kurwa prawem mnie śledzisz? - z twarzy Willa zniknął głupi uśmieszek.

- Może dlatego, że nie potrafisz wykonać swojego zadania? - zapytał ironicznie.

- Potrafię. Mam opracowaną taktykę, nie działam spontanicznie jak ty. - odpowiedziałem lodowato. - Nie warz się więcej podnieść na mnie głosu.




* dałam ten znaczek przy słowach określających Jeva, żeby się nikt nie pogubił.

** nazwy ulic będą wymyślne.

Co sądzicie o naszym Jev'ie?

Miłego wieczoru/dnia 😈💖




Boisz się, Aniele? Where stories live. Discover now