four

177 3 0
                                    

Luke

I wyszła. Bez tego mocnego makijażu jest jeszcze piękniejsza. Śledziłem ją wzrokiem, póki nie odjechała. Ona ma chłopaka. Cóż, nie mogę się dziwić, jest piękna.
Wróciłem do stolika, aby zostawić pieniądze i wyszedłem. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem prosto do domu Michaela . Będąc pod jego domem zaparkowałem na podjeździe i pędem ruszyłem do środka.
- stary co o niej wiesz ? - spytałem mojego przyjaciela, który pił w kuchni sok pomarańczowy
- o co ci znowu zjebie chodzi. Wbijasz mi do domu i gadasz jakieś pierdoły.- powiedział oburzony Michael
- chodzi mi o tą dziewczynę, co tańczyła mi na kawalerskim
- aaa o nią. To Sky. Osiemnaście lat,super piękna, super gorąca, super seksowna. -rozmarzył się Mikie
- powiedz coś czego nie wiem- niciskałem dalej.
- straciła ojca w wypadku samochodowym. Mieszka z matką i siostra w domu swojej babci.
- skąd ją znasz - wypytuję dalej
- ma się wtyki. A tak serio to tańczyła na osiemnastce kuzyna i tam ja poznałem. Poza tym chodzę z nią do szkoły. Tak jak ty kretynie. - tłumaczył
- co ją łączy z tym całym Luisem-wypytuję dalej
- a co ty tak wypytujesz. Nie zapominaj, że za 6 dni się żenisz stary. Mam jej numer jak chcesz to..
- dawaj - nie dałem mu dokończyć i wyszarpałem mu telefon z dłoni.
- masz..
- dzięki stary, wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć.- poklepałem go po plecach i pędem opuściłem dom chłopaka.
Chwyciłem swój telefon i wpisałem rząd cyferek po czym wcisnąłem zieloną słuchawkę.

Sky
Siedziałam na łóżku Luisa, kiedy zadzwonił mój telefon. Spojrzałam kto dzwoni, ale nie znałam tego numeru, więc nie pewnie odebrałam
- Halo- odezwałam się pierwsza
-Cześć Sky, tu Luke - usłyszałam, po czym mnie zatkało. Skąd ma do cholery mój numer.
- o hej Luke. Miło cię słyszeć. Coś się stało że dzwonisz ? - zapytałam chłopaka. To było dosyć dziwne.
- chciałem po prostu usłyszeć twój głos. Jesteś zajęta teraz ? - spytał
- w sumie siedzę u Luisa i nic nie robię, czemu pytasz
- tak pytam - powiedział
- am. Okej to.. Coś jeszcze ? - dopytałam, nie wiedząc do końca, o co chodzi
- w sumie to nie. Ale przynajmniej wiem, że to twój numer -powiedział z triumfem
- hahah okej dzięki za telefon. Narazie. - rzuciłam i wcisnęłam czerwoną słuchawkę. To było dziwne.. bardzo.
- to Luke ?- zapytał Luis
- nie twoja sprawa - warknęłam na niego. Dalej byłam zła, za to, co zrobił.
- co ty dalej jesteś zła? Za taką głupotę.? To miały być żarty, a ten twój kochaś to łyknąl - rzekł rozbawiony. Ale mnie to nie bawiło.
- po pierwsze, to nie jest mój kochaś, po drugie, zamknij się i nie wtrącaj w nie swoje sprawy. A teraz wychodzę. Do nie zobaczenia. - zgarnęłam torebkę z łóżka i wyszłam trzaskając drzwiami, aż się okna zatrzęsły.
Wsiadłam do auta i znów trzasnęłam drzwiami. Uderzyłam wściekła pięściami o kierownicę. Przekręciłam kluczyk w stacyjce i ruszyłam spod domu tego zdrajcy. Pojechałam na tor wyścigowy. Może jestem dziewczyną, ale wyścigi samochodowe lubię. Wjechałam swoim porshe między ludźmi i stanęłam na boku. Wysiadłam i oparłam się o maskę. Obserwowałam chłopaków stojących przy linii startu. Przeglądałam się każdemu z samochodów. W jednym z nich rozpoznałam coś znajomego. Z czarnego ferrari wysiadł Luke.
- Sky ? - podszedł do mnie zaskoczony
- nie, masz zwidy- powiedziałam przewracając na niego oczami.
- nie rób tak
- jak
- nie przewracaj na mnie oczami - powiedział
- o co ci chodzi. Chciałam popatrzeć na wyścigi, nie przeszkadzaj. Poza tym nie wiedziałam że się ścigasz - powiedziałam z uznaniem
- no czasami lubię przygazować- wyszczerzył się
- okej. W takim razie powodzenia Luke
- dziękuję Sky - odpowiedział i uśmiechnął się znowu.
- no proszę kogo my tu mamy. Przecież to nasz kochany Luke'y. Może poznasz mnie ze swoją śliczną koleżanką- powiedział wysoki brunet o brązowych oczach.
-Czego chcesz, Dean - wysyczał Luke
- co powiesz na mały zakład- zaproponował brunet
- dawaj
- jak wygrasz bierzesz moje auto - tu wskazał na czarne, sportowe porsche - a jeśli ja wygram. Pożyczysz mi swoją koleżankę na całą noc - spojrzał się obleśnie na mnie. Ale nie musiałam się bać, bo Luke nigdy nie zgodzi się na taki układ.
- stoi - powiedział Luke. Kurwa co za zdrajca. Tego bym się nie spodziewała
- chwila, chyba mam prawo zadecydować o tym. Nie będę niczyją nagrodą, chyba was pojebało.
-Mylisz się złotko- odezwał się ten oblech.- takie zasady wyścigu. Módl się, żeby ten frajer wygrał, bo jeśli nie, to przez tydzień nie usiądziesz, mała - powiedział i znowu posłał mi ten ochydny uśmiech.
- Sky, wsiadaj do samochodu- rozkazał Luke. Ich wszystkich popierdoliło. Niedojż, że zostałam główną nagrodą tego wyścigu, to jeszcze mam ryzykować swoje życie z palantem, który załatwił mi to wszystko załatwił. Zajebisty dzień.
- Zamknij się, nigdzie z tobą nie jadę- warknęłam na chłopaka.
-chyba nie wiesz co mówisz. Spójrz. Widzisz tych facetów za nami ?- spytał
-tak, ślepa nie jestem
- jeśli tu zostaniesz, oni wezmą Cię nawet tutaj na oczach wszystkich. Są gorsi od Deana. O milion razy. - przełknęłam głośno ślinę. Kurwa. - dobra.- wysyczałam przez zęby i wsiadłam na miejsce pasażera.
Po chwili pojawił się i Luke.
- tak w ogóle, to twoja dziewczyna wie, że się ścigasz ?
- nie i lepiej żeby nie wiedziała. Poza tym, ona nie wie o wielu rzeczach - westchnął głośno
-okej. Radzę ci się postarać, bo wolę nie zostać prywatną szmatą Deana.
-Nie martw się malutka, Dean będzie dopiero wyjeżdżał, kiedy my będziemy na mecie- powiedział pewny siebie i podał mi kask. Od razu go założyłam. Po chwili przed nami pojawiła się wysoka, skąpo ubrana brunetka. Miała w rękach dwie flagi, którymi wymachiwala gwałtownie.
- Okej Sky, kiedy ta dziewczyna krzyknie start, złap się mocno fotela i pod żadnym pozorem nie wychylaj się, jasne ? - zarządził Luke.
- Jak słońce. Wolę nie ryzykować utratą którejś z kończyn.- powiedziałam i załapałam fotel od spodu.
-grzeczna dziewczynka - mruknął Luke a ja parsknęłam pod nosem.
Brunetka stanęła przed nami. Podniosła flagi do góry.
-Czy jesteście gotowi- krzyknęła piskliwym głosem. Wszyscy zawodnicy zatrąbili kilka razy.
- Na miejsca...
Gotów....
Start!!- wydarła się i wszyscy ruszyli. Wbiło mnie w fotel od prędkości. Spojrzałam na licznik. 230.. super. Grunt, że jeszcze żyjemy.
- Skarlett- krzyknął Luke. - kiedy ci powiem, naciśnij ten czerwony guzik, rozumiesz ? - powiedział lekko zdenerwowany.
- r.. rozumiem - zająkałam się.
Mineliśmy ostry zakręt.
-Skarlett
- co
-teraz !- krzyknął, a ja wcisnęłam guzik. Auto wystrzelilo jak z procy. Licznik nie wyrabiał a mnie tak wbiło w fotel, że myślałam, że w nim wydrążę dziurę. Nim się zorientowałam, minęliśmy linię mety. Jako pierwsi. Matko jaka ulga.
Luke zatrzymał samochód. Wysiedliśmy, a ludzie wokół wiwatowali. Po chwili pozostali zawodnicy dołączyli do nas. Z jednego z samochodów wyszedł wściekły Dean...

I co Wy na to ? Jak myślicie co zrobi Dean? Wszystko wyjaśni się w następnym rozdziale. Miłego czytania :)

Niegrzeczna Dziewczynka▪️L. HWhere stories live. Discover now