2. podwójne latte macchiato z brązowym cukrem

75 13 0
                                    

 Pytanie za sto punktów - jak wygląda Leon po trzynastu godzinach pracy, mając w perspektywie jeszcze trzy?

 Źle. 

 Staram się uśmiechać do klientów, ale wychodzi mi to delikatnie mówiąc tragicznie. Czuję nieodpartą chęć pójścia na zaplecze i położenia się chociaż na minutkę, ale aż zbyt dobrze wiem, jak by to się skończyło.

 W pewnym momencie skupiam wzrok na drzwiach wejściowych, bo chyba widzę nową twarz. Nie tylko żadnego z naszych stałych klientów, ale kogoś, kogo za nic nie widziałem w okolicy. Nigdy, ani razu, a mam świetną pamięć do twarzy.

 Jako, że wyjątkowo nikt nie siedzi przy ladzie ani nie patrzy mi się na ręce, pozwalam sobie trochę się pogapić.

 Ma może mniej więcej tyle lat, co ja, i jest raczej niewysoki. Nadrabia to postawą. Wyprostowany, z pewnym krokiem. Jak to zwykle bywa, łapie mnie zazdrość, bo też bym chciał czuć się tak pewnie; wyglądać, jakbym wiedział co robię i po co tu jestem (inna sprawa, że nie mam pojęcia, co dość komplikuje sprawę). Ma na ramieniu granatową torbę (zapewne z czymś ważnym i ambitnym) i kurtkę, która wygląda, jakby dopasował ją do niej kolorystycznie.

 Siada naprzeciwko mnie i poprawia dłonią schludne blond włosy. Założę się, że własnie takiej fryzury oczekuje ode mnie sąsiadka z psem. 

- Podwójne latte macchiato z brązowym cukrem. Dwie łyżeczki. - rzuca, prawie na mnie nie patrząc, bo wyciąga coś z torby.

 Ma skupiony i spokojny wzrok i bardzo ładne oczy. Jego twarz emanuje czymś tak niepodobnym do wszystkiego, co spotykam na codzień, że wciąż się gapię. O chwilę za długo, bo chrząka wyczekująco.

- Już się robi. - wracam do rzeczywistości.

 Kiedy przygotowuję kawę, on spokojnie przegląda coś na tablecie. Wciąż mnie uderza, zarówno jako całość, jak i jako każdy, najmniejszy detal. Próbuję dostrzec w nim jakikolwiek niepewny ruch - drgnięcie ręki, palec zawieszony nad ekranem o ułamek sekundy za długo czy protekcjonalne rozejrzenie się w okół. Żadnego zawahania. Prawdopodobnie gdyby poobserwować mnie choć przez chwilę, zarejestrowałoby się kilkanaście takich ruchów, a u niego nie ma nic takiego.

 Nie wiem już, czy mnie to frustruje, przeraża,  czy fascynuje.

 W tym całym, typowym dla mnie zawahaniu podaję mu zamówiony napój, o mały włos go nie rozlewając. Nie mam pojęcia, czy to przez  jego postawę czy przez to, że właśnie kończy się moja czternasta godzina pracy, ale trzęsą mi się ręce. 

 Zastanawiam się czasem, czy ja jeszcze cokolwiek wiem, ale nie mam pewności. Poza podstawowymi sprawami, takimi jak wyższość herbaty nad kawą i korzyściami płynącymi z długiego snu, ostatnio coraz więcej rzeczy poddaję w wątpliwość.




dzisiaj też krótko i musicie mi to wybaczyć, ale do tego akurat nie pasują mi zbyt długie rozdziały
pojawia się Max i mogę obiecać, że namiesza w życiu Leona tak samo, jak namieszał w jego głowie

jeśli ktoś to czyta, to dajcie znak 😊

unsweetened coffeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz