W obozie

1.3K 80 18
                                    

Thanatos POV:

Mój nieznośny brat wreszcie zszedł z ogromną walizką, która się nie domykała. Nie chciało mi się tego komentować, więc tylko pokręciłam głową z politowaniem. Złapałam go za rękę, a po chwili zapadliśmy się pod ziemię. Przez kilkanaście minut lecieliśmy podziemnymi tunelami, w pewnym momencie poczułam jak powoli opadam z sił, wiec przyspieszyłam. Nagle wyskoczyliśmy na powierzchnię. Na samym początku zwróciłam uwagę tylko na ziemię w moich włosach, lecz po chwili zauważyłam, że dookoła nas powstało małe zbiorowisko. Wrzyscy patrzyli na mnie z przerażeniem w oczach, no może tylko jakaś dziewczyna, która miała charakterystyczne, błękitne włosy i niski, o uroczym wyglądzie, o dziwo bardzo podobny do mnie chłopak patrzyli na mnie z zainteresowaniem.

-Cześć, jestem Lilitch Rise.-Podeszła do mnie tak dziewczyna z kolorowymi włosami.

Zdziwiła mnie, jej pewność siebie, każdy kto tylko na mnie spojrzy czuje wewnętrzną blokadę, spowodowaną moją mroczną aurą, a ona na całkowitym luzie do mnie podeszła.

-Thanatos Yiniyang.

-To ty jesteś tą dziewczyną, o której mówił Chejron.

No tak, od naszej rozmowy minęło pewnie kilka godzin, bo słońce zaczęło powoli zachodzić.

-A o mnie nie wspomniał?-Podniósł się z ziemi mój młodszy braciszek. Gdy tylko spojrzał na Lilitch wiedziałam, że nie odpuści dopóki dziewczyna nie będzie jego, no kurde czemu akurat teraz musiał się zakochać?

-O, oczywiście że o tobie mówił, nazywasz się Zoe, tak?-Spytała niepewnie.

Parsknęłam śmiechem, chyba zrobiła to specjalnie bo z całą pewnością nie pomyliła by imienia Zoi, z jakimś dziewczęcym.

-Zoi.

-Na gacie Okeanosa, przepraszam.-Powiedziała nieszczerze, widocznie mój brat nie przypadł jej do gustu. To bardzo dobrze.

- Nie szkodzi, gdzie jest Cherjon.

Na twarzy dziewczyny wstąpił grymas smutku.

-Źle się poczuł i leży teraz na łóżku w Wielkim Domu.

Braciak otwierał już usta, żeby coś powiedzieć, ale przeszkodziła mu w tym hesroska, już ją lubię.

-Nikt nie może tam wchodzić poza Willem.

-No dobrze, a gdzie mamy spać?-Ziewnęłam.

-Ty przez jakiś czas będziesz mieszkać ze mną, a Zoe w domku Afrodyty.

-Nazywam się Zoi!

-W takim razie prowadź.-Przetarłam twarz ręką, żeby nie zasnąć na stojąco. Kto by pomyślał, że podziemne podróże są takie wyczerpujące.

-Drew zaprowadź go do domku Afrodyty.-Położyła mi rękę na ramieniu i ruszyła przed siebie.

-Pewnie jesteś zbyt zmęczona żeby zwiedzać obóz, więc pokaże Ci go jutro, dobrze?-Odezwała się, kiedy oddaliliśmy się od małego zbiorowiska, które zaczęła się rozchodzić.

-Ok.

Zapadał coraz większy mrok, a jedynym oświetleniem była dziewczyna...Chwila, ona posiadała granatową poświatę, co oznaczało że odziedziczyła dużo mocy po ojcu. Będę musiała z nią rano porozmawiać, ale teraz jestem za bardzo zmęczonaaaaaa.

Lilitch POV:

Zanim zdążyłyśmy dojść do mojego domku, Thanatos zasnęła. Nie wiem jak to zrobiła, ale byłam zmuszona zanieść ją do siebie. Z ostrożnością przerzuciłam ją przez ramię, tak, że przypominała worek ziemniaków i spacerkiem kroczyłam dalej. Po kilku minutach mogłam ją już położyć na miękkim łóżeczku, które postanowiłam jej odstąpić. Szybko wyciągnęłam spod łóżka cieńki materac oraz jakiś stary koc. Umyłam się i przebrałam w piżamę, po czym poszłam spać. Następnego dnia, gdy się obudziłam dziewczyna, która wyglądała jak żeńska kopia Nica siedziała już na łóżku i przeglądała mój szkicownik. Bez zastanowienia wyrwałam go z jej rąk. Co z tego, że jest gościem, nikt nie ma prawa grzebać w moich rzeczach bez mojej zgody!

-Spokojnie, przecież to tylko szkicownik.-Powiedziała kpiącym tonem.

Krew się we mnie zawrzała, myślałam że się z nią dogadam, ale chyba się myliłam. Zauważyłam jak kawałki ziemi, które leżały przy wyjściu zaczęły się unosić. Czarnowłosa nadal na mnie patrzyła, tylko w jej oczach błyszczało zainteresowanie.Wtedy do mnie dotarło, że ona mnie sprawdzała. Czemu ja działam, a później myślę?! Czemu?!

-A więc jesteś córką Gaji? Chejron nic o tobie nie wspominał.-Patrzyła na mnie nie kryjąc zaciekawienia.

-Jestem córką Okeanosa, a nie Gaji.

-To w takim razie tamte kawałki ziemi...-Pomiędzy brwiami pojawiła się jej zmarszczka.

-Przysięgniesz na Styks, że nikomu nie powiesz?-Zawahałam się. Nie znam jej nawet jeden dzień, a chcę jej powiedzieć więcej niż moim przyjaciołom przez kilka lat.

-Przysięgam na Styks.

-Mam błogosławieństwo Gaji.

Przez chwilę panowała krępująca cisza, która została przerwana entuzjastycznym wrzaskiem Than:

-To super!

Zadziwiał mnie jej entuzjazm i ogólnie charakter, raz jest marudną jędzą która narzeka na wrzysko, raz cyniczną nastolatką, a jeszcze kiedy indziej pięciolatką która została uwięziona w ciele nastolatki. Przez resztę dnia oprowadzałam dziewczynę po obozie, pokazałam jej kunie, stajnię, arenę, ścianę wspinaczkową, Wielki Dom, pawilon jadalny i resztę. Cały czas łaził za nami jej brat, który nieudolnie próbował mnie podrywać, o dziwo kiedy mijaliśmy Leo, Latynos patrzył morderczym wzrokiem na naszego gościa. Czyżby był zazdrosny?

_____________________________________________

I co o tym myślicie? W tym rozdziale zrobiłam tak jakoś dużo dialogów, ale mam nadzieję że nie będzie to przeszkadzać w czytaniu. Przyjemnej lektury :-)

Ps.Pozostawcie po sobie jakiś ślad w postaci gwiazdki, lub komentarza.


Miłość wody i ogniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz