Część szósta, której miało nie być, ale jednak jest

1.8K 229 17
                                    

Z dedykacją dla mrumari

Pewnego upalnego lata, gdy słońce przyjemnie ogrzewało białą jak papier skórę Mistrza Eliskirów, a kieliszek wypełniony po brzegi schłodzonym alkoholem wołał "Severus, wysącz mnie do ostatniej kropelki", na karaibskiej plaży niespodziewanie wylądowała mewa. No, nie tak znowu niespodziewanie, w końcu mew było w tym miejscu od zajebania, ale Snejp po raz pierwszy w życiu widział mewę z przywiązanym do nogi papierowym rulonikiem.
Co zdziwiło go jeszcze bardziej, skurwiały ptak od razu wskoczył na oparcie jego leżaka, jednak tym razem nie po to, by ukraść mu frytki.
Nietoperz odłożył na bok grube tomiszcze, którego okładka głosiła wszem i wobec "Zdobądź sławę, bogactwo i powodzenie u kobiet - 100 prostych kroków!" i zabrał się do odwiązywania ruloniku. Gdy tylko skończył, rzucił mewie na odchodne - albo może i odlotne - kosteczkę lodu, mając w pamięci wszystkie te frykasy, które te zjebane ptaki prędzej mu podpierdoliły. Nie spodziewał się jednak, że mewa postanowi się odwdzięczyć, rozpoczynając bombardowanie tylną częścią ciała.
Snejp natychmiast nakrył się ręcznikiem, czekając aż wróg w końcu odleci, jednak ptak okazał się być o wiele bardziej zawzięty, niż się tego spodziewał.
Szybkim ruchem wydobył różdżkę i wycelował w mewę, mamrocząc pod nosem "Avada kedavra".
- Ty kurwo... - Załkał, dostrzegając ubrudzoną ptasimi odchodami książkę. Zaraz potem kątem oka dostrzegł kieliszek pełen trunku, który również został udekorowany w podobny sposób. - Najgorsze wakacje mojego życia.
Tak, zdecydowanie były najgorsze. Nie żeby Snejp miał porównanie, w końcu nie miewał urlopu zbyt często, jednak odkąd rzucił robotę nauczyciela, wakacje trwały dla niego cały rok.
Oczywiście nie rzucił pracy oficjalnie - po wydarzeniach, które miały miejsce w jego komnatach, bał się zbliżać do gabinetu dyrektora.
Severus Snejp, najinteligentniejszy i najprzystojniejszy Mistrz Eliskirów, jakiego kiedykolwiek miał Hogwart, nie mógł tak po prostu pozwolić sobie na utratę pracy. Nie, nie mógł dopuścić, by Albus myślał, że wygrał tę wojnę.
Czyż to nie było cudowne? Całymi dniami opalał swoje seksowne ciałko na cudownej, karaibskiej plaży, wysmarowany kremem z filtrem i jedyne, co musiał robić, to spijanie kolorowych drinków z palemką.
A tymczasem ktoś odwalał za niego robotę, męcząc się z Gryfonami. Eliksir wielosokowy był w stanie zmienić nawet takiego Schrödingera w prawdziwego Mistrza Eliksirów - przynajmniej z wyglądu.
Rozwinął powoli rulonik, nie mając pojęcia, czego się spodziewać.
Zaczął powoli czytać, łapiąc się na tym, że odruchowo chce napić się trochę alkoholu, jednak szybko przypomniał sobie o pływającym w kieliszku dodatku, pozostawionym przez mewę.
- Schrödinger... - Warknął, gdy dotarł w końcu do ostatniej linijki. - Ty chory pojebie.

***
Mari Schrödinger, nieoficjalnie najważniejszy puchon w Hogwarcie - w końcu śmiało mógł się nazywać ulubieńcem samego Severusa Snejpa, oczywiście tylko wtedy, gdy Nietoperza nie było w pobliżu - idealnie czuł się w swojej nowej roli.
Co prawda udawanie Mistrza Eliksirów nie należało do jego wymarzonych zajęć, ale cieszył się tym, co miał. Grosz do grosza, a milion się uzbiera. Tak, najwięksi zawsze zaczynali od byle czego.
Eliksir wielosokowy był cudownym wynalazkiem. Nie żeby marzył o piciu wywaru ze Snejpa, ale to, jakie stwarzało to dla niego możliwości...
- Granger. - Zaczął twardo, gdy uczniowie zaczęli zbierać się do wyjścia. - Zostań, proszę.
Gdy Snejp opuszczał Hogwart, zostawił mu cały zapas Eliksiru. Trochę ucierpiała na tym bujna czupryna Nietoperza, ale ostatecznie Snejp uznał, że na Karaibach i tak jest zbyt gorąco, by paradować w pełnym słońcu w takim hełmie.
- Tak, profesorze? - Spytała nieśmiało Hermiona, gdy drzwi sali zamknęły się za ostatnim uczniem.
- Chciałbym z tobą... - Wykrztusił Schrödinger, próbując zachować powagę. - Porozmawiać.
O tak, zdecydowanie najlepsze w tym wszystkim było psucie reputacji Snejpa. To nie tak, że robił to specjalnie - najzwyczajniej w świecie nie mógł się powstrzymać. Kto nie chciałby nieco... ocieplić wizerunku legendarnego, zimnego skurwiela Severusa Snejpa? Nie mógł publicznie opowiadać o tych wszystkich puchatych kapciach i szlafroczkach, które nosił Mistrz Eliskirów - swoją drogą, baaaardzo wygodnych - ale mógł sprawić, że lodowe serce Mistrza nieco stopnieje.
Granger w ciszy czekała na kolejne jego słowa, obserwując go, gdy podszedł do biurka i zapalił świecę.
-Czy zechciałabyś... umówić się ze mną? - Wypalił, starając się przybrać jak najseksowniejszy głos. Seksowny Snejp był czymś tak zabawnym, że niespodziewanie wybuchnął śmiechem, nie mogąc się już dłużej kontrolować.
- Jest pan... - Wydusiła Granger, odwracając się na pięcie. - Okropnym człowiekiem.
Snejposchrödinger zaczynał powoli się dusić, nie mogąc zaczerpnąć powietrza.
- I myślę... my-myślę... - Granger zatrzymała się przy drzwiach, nerwowo się jąkając. - Że powinien się o tym dowiedzieć Dyrektor.

Hogwarckie Opowieści Różnej Dziwnej TreściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz