Część druga, bo Snejp nie sługa

3.5K 372 49
                                    

- Pan raczy sobie żartować. Do czego niby ma się nam przydać gotowanie pomidorówki? - Oburzyła się Granger, na co Snejp tylko i wyłącznie czekał. Jego mózg już nawet kusił go, by podszedł do niej i zaczął ją szczuć tekstami "dajesz mała, obudź mojego wewnętrznego tygrysa", ale w końcu sama pokusiła się o pyskowanie.
- Po to, żebyś kiedyś nie otruła nieszczęśnika, który postanowi spędzić z Tobą resztę życia. A ta reszta życia zdecydowanie będzie krótka. Świeć panie nad duszą tego biednego mężczyzny...
Draco zareagował śmiechem, jak na ślizgońskiego pupilka przystało, a Snejp z trudem powstrzymał się przed daniem mu za to punktów. Gdy już miał wrócić do oceniania esejów, drzwi sali otworzyły się i do środka wkroczył zdecydowanie zbyt zadowolony Albus Dambledor.
- Arbuzie, co Cię tu sprowadza? - Pojawienie samego pożal się boże dyrektora w jego sali nie zwiastowało nic dobrego. Severus w relacjach z nim stosował złotą zasadę "bądź zawsze krok przed Albusem", choć często to dyrektor, przez posiadanie pokaźnego brzucha, był dwa kroki przed Snejpem.
- Panno Granger, a cóż to za eliksir? - Dambledor zupełnie zignorował Mistrza Eliksirów i bezczelnie zaczął zaglądać do kociołka, przez przypadek wtykając tam brodę. Severus widząc splątane, siwe włosy, które właśnie zanurzały się w pomidorowej, pomyślał o wszystkich kłaczkach kurzu, glutach, resztkach jedzenia i wszach, które na pewno w tej brodzie  tkwiły. Jego kolację oficjalnie chuj strzelił.
- Pomidorowa - Odpowiedziała Granger, nawet nie próbując kryć Snejpa i jego eliksiru. Snejp za plecami Dambledora pogroził jej, naśladując podżynanie gardła.
- Ah, tak... - Dambledor rozmarzył się, nie wyciągając brody z zupy. - Moi drodzy, czy moglibyście zostawić nas samych? Nie masz nic przeciwko żeby skończyli już zajęcia, prawda, Severusie?
Snejp skinął głową, w duchu ciesząc się, że uwolni się od uczniów nieco prędzej. Z drugiej strony wiedział jednak, że Albus coś szykuje.
Gdy drzwi sali zamknęły się za ostatnim uczniem, w lochu zaległa cisza.
Snejp z obrzydzeniem obserwował zupę spływającą po brodzie i szatach starszego czarodzieja. Zdziwiło go, że Albus wciąż tego nie zauważył, ale widocznie w tym wieku jedzenie ściekające po brodzie było już czymś zupełnie normalnym. Całe szczęście, że on zawsze będzie piękny i młody, bo chyba nie przeżyłby takiego upokorzenia. Mogli go nawet nabijać na pal, polewać wrzątkiem i zmuszać do seksu z Hagridem. Wszystko lepsze od jedzenia kleiku.
Z zamyśleń wyrwał go Albus, który właśnie usiadł na blacie.
- Severusie, jestem dobrym człowiekiem, a więc załatwmy to po dobroci. - Przeciągnął dłonią po kolanie, przesuwając szatę w górę i odsłaniąc kawałek pomarszczonej, owłosionej łydki owleczonej w koronkową pończochę. Snejp spojrzał mu w twarz z nieskrywanym przerażeniem. O cholera.
- Co ty robisz? - Wydukał, cofając się w tył, aż natrafił na stół. - Wyjdź stąd natychmiast.
Albus zeskoczył na podłogę, jednak zamiast skierować się w stronę drzwi, ruszył w stronę Mistrza Eliksirów.
Snejp wycelował w niego różdżkę, gotów do rzucenia na dyrektora jakiejś wyjątkowo paskudnej klątwy.
- Żałuj, Severusie. - Dambledor zatrzymał się zaledwie kilka kroków od różdżki i bacznie ją zlustrował. - Twój penis też ma tyle centymetrów?
Snejpowi na widok Dambledora oblizującego usta zrobiło się niedobrze.
- Wynoś się, Albusie i wróć kiedy w końcu wyprostuje ci się wszystko pod sufitem. Albo nie, nie wracaj już nigdy.
- Szkoda, szkoda. - Albus zacmokał z niezadowoleniem, odwracając się w stronę wyjścia. - Mogliśmy się dogadać... Tylko ty i ja, razem, rządząc Hogwartem... Ale skoro odrzucasz moje uczucia i wolisz być dyrektorem sam, to cóż. Załatwimy to inaczej.
Albus złapał za klamkę i Severus dopiero wtedy zorientował się, że wciąż nie opuścił różdżki. Tej drewnianej, rzecz jasna.
- A mogło być tak pięknie... A ty tak zmarnowałeś swoją szansę.

***
Snejp przykrył się kołdrą po brodę, uprzednio trzy razy sprawdziwszy wszystkie zamki w drzwiach. Zatkał korkiem nawet odpływ w wannie, a różdżkę położył obok siebie, a nie tak jak zawsze pod poduszką. Wszystko, byleby po przebudzeniu nie poczuć wciskającej się w jego udo sflaczałej, 150-letniej miniaturowej krewniaczki Nagini. Ułożył się wygodnie, wiedząc jednak, że tej nocy nie zaśnie - możliwe odwiedziny Dambledora przerażały go bardziej niż jego własny stary i Umbridge razem wzięci. Kto wie, co wpadnie temu staruchowi do głowy. Po kilku minutach grobowej ciszy wstał z łóżka i postanowił udać się na nocny obchód, a może nawet przy okazji wstąpić do gabinetu Dyrektora. Cholera, był samobójcą. Zamiast siedzieć w swojej bezpiecznej kryjówce on wychodzi w otwarty teren, dając drapieżnikowi pole do popisu. Może po prostu lubił adrenalinę. Nie, jednak był samobójcą. Nie upewniło go w tym tak bardzo nawet kilkanaście lat zabawy ze Śmierciożercami. Wyszedł ze swoich komnat prosto do lochów i nie rozglądając się po korytarzu ruszył w stronę głównego holu, a później dyrektorskiego gabinetu. Bądź zawsze krok przed Albusem, cytując klasyka.

***
Snejp posmarował kromkę chleba masłem i zaczął rozglądać się w poszukiwaniu dżemu. Starał się nie spoglądać w stronę miejsca Dyrektora przy nauczycielskim stole.
- Cholera, nie ma truskawkowego.
Minerva parsknęła śmiechem, dołączając się do poszukiwań. Czekał tylko aż zacznie rozmowę, by móc jej sprzedać gorącego newsa.
- Co tam słychać w ślizgońskim świecie, Severusie? - Bingo.
- W ślizgońskim raczej nic nadzwyczajnego, ale myślę, że powinnaś o czymś wiedzieć. - Mruknął, udając kompletnie niezainteresowanego. Minerva od razu łyknęła haczyk, a Snejp bez ogródek podzielił się z nią opowieścią o podłużnym, wibrującym przyrządzie i stosie obrzydliwych filmów porno, które widział w gabinecie pewnego starego zboczeńca.
Wiedział, że Minerva pójdzie do gabinetu i zastanie tam rzeczy, które poprzedniej nocy podrzucił Albusowi, a wtedy rozpęta się piekło.
Może i przegrał bitwę, ale wojna była dopiero przed nimi.

Hogwarckie Opowieści Różnej Dziwnej TreściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz