Rozdział I: Droga ku zapomnieniu

12 2 1
                                    

„Dawno, dawno temu żyła sobie samotna dziewczynka o której zapomniała Śmierć. Ludzie mają to do siebie, iż ich życia są kruche i zdatne na rany, a nim się rozpocznie to już się kończ. Aczkolwiek to co miało być darem dla dziewczynki, stało się jej przekleństwem.

Dawno, dawno temu żył również martwy chłopiec. Ludzie mają także to do siebie, że dopiero gdy coś utracą potrafią to docenić. Chłopiec zanim odkrył tą cenną lekcję, zmarł.

Ich ścieżki skrzyżował tajemniczy zbieg okoliczności. Prawdopodobnie. Równie dobrze, można to nazwać przeznaczeniem bratnich dusz. Dziewczynka żyła, żyła i żyła, a jej szeroki uśmiech poległ z łzami. Kiedy wszyscy których kiedykolwiek kochała zaczęli przegrywać walkę z czasem, ona musiała czekać na Śmierć, która nijak nie przychodziła, widocznie o niej zapominając.

Zanim w młodej klatce piersiowej chłopca zaczęło bić dorosłe serce, on już był zmuszony zasnąć na wieki, a wszystkich kiedykolwiek kochał musiał pozostawić bez słów pożegnania. Najwidoczniej śmierć przypomniała sobie o nim za wcześnie.

Jak to możliwe?

Czy to sprawiedliwe?"

Historia, która została zakurzona przez piaski czasu, stała się poniekąd starą baśnią dla dzieci bez zadowalającego zakończenia. Doskonale ją znając, postanowiłam własnymi rękoma napisać zakończenie dla napomkniętej bajki. Dlaczego? Sami się przekonajcie.

To było najgorętsze lato, jakie kiedykolwiek pamiętałam. Jako dziecko uwielbiałam się schładzać w rzece, która znajdowała się nieopodal koło mojego domu. Biegłam tam na złamanie karku zazwyczaj odziana w zwiewne sukienki oraz boso. Nagie stopy pozwalały mi nie bliższe zaznajamianie się z matką naturą, którą tak bardzo szanowałam oraz kochałam. Zatem pewnego lipcowego popołudnia, podczas którego samotnie pluskałam się w spokojnej rzece, spotkałam jego.

Chłopca, o którym śmierć przypomniała sobie zbyt wcześnie.

Byliśmy rówieśnikami. Jako dziecko byłam odważna, gadatliwa oraz otwarta na cały świat, pragnąc więcej i więcej. Chłopak wydawał się moim przeciwieństwem. Właściciel twarzy zalaną szkarłatem, nieśmiało się do mnie zbliżył unosząc niepewnie rękę ku górze w geście powitania.

Uśmiechnęłam się w jego kierunku, a nasze samotności się połączyły tworząc wspólną kopułę przed okrucieństwem świata.

Bo mimo, iż kochałam ludzi, iż byłam odważna, bałam się ich mrocznej, nieobliczalnej, natury. Dlatego też żyłam w samotności, dopuszczając do niej jedynie zaufane jednostki. A tamten chłopiec, pomimo różnić, był taki sam jak ja.

Od tamtego leniwego popołudnia spędzaliśmy razem każde kolejne i kolejne popołudnie, aż do zachodu słońca. Z czasem lato się skończyło i nastąpiła jesień, potem zima oraz wiosna, aż wreszcie przyszło następne równie gorące lato. Mimo upływającego czasu, okowy naszej przyjaźni tylko się wzmacniały, kreując z nas swych niewolników.

Zapomniałam wspomnieć, że to moja rodzina nauczyła mnie lęku przed społeczeństwem, ze względu na moje zdolności. Potrafię wyczuć obecność zbliżającej się do poszczególnego człowieka, śmierci. Potrafię określić w jaki sposób zakończy swój żywot. Aczkolwiek nie wiedziałam jak to robię. Po prostu miałam taki „dar".

Kiedyś zdradziłam swoją tajemnicę chłopcu. Sądziłam, że ucieknie z krzykiem, jednak on z uśmiechem tylko skinął głową zapraszając mnie do wspólnej zabawy. Kiedyś chłopiec znając moją tajemnicę, spytał mnie czy i on kiedyś zginie.

Dziewczynka, o której zapomniała ŚmierćWhere stories live. Discover now