Rozdział 6

1.6K 35 0
                                    

Rozdział 6

    Tajemnica przyciąga tajemnicę.

~Howard Phillips Lovecraft

 

Rozmowa z przyjaciółką przyniosła wielkie ukojenie moim zszarganym nerwom. Najpierw poprosiłam ją o opowiedzenie jak się miewają sprawy w Barletta, jak się układają sprawy z Arturo, bo właśnie tak nazywał się obiekt jej westchnień, i czy wie co tam u mojej rodziny. Później ja zaczęłam mówić co się stało, a ona na spokojnie mnie wysłuchała. W końcu po godzinie bezowocnych przemyśleń, pocieszeń, zapewnień, że wszystko się ułoży  i planów załagodzenia sytuacji rozłączyłyśmy się obiecując uprzednio, że będziemy w ciągłym kontakcie.

Zapatrzyłam się w swoje odbicie w szybie, które znajdowało się na czwartym piętrze w jakimś dawno zapomnianym korytarzu pogrążonym w ciemności. Nie potrafiłam jeszcze wrócić do swojego pokoju, w którym zapewnie była już Sofii, nie mogłam spojrzeć jej w oczy. Bałam się czy to co do tej pory brałam za oazę szczęścia, spokoju i nowego początku właśnie nie znika jak fatamorgana, która zamajaczyła  naiwnej osobie w chwili największej desperacji. Przypomniał mi się cytat z Romea i Julii - "Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny, są one na kształt prochu zalotnego, co wystrzeliwszy gaśnie."

Dawniej te słowa wydawały mi się  nic nieznaczące, lecz teraz w obliczu tej sytuacji rozumiałam o czym mówił Laurenty. Może w moim przypadku nie chodziło o nieszczęśliwą miłość jednak zdałam sobie sprawę jak kruche są chwile radości i jak niewiele trzeba, żeby przy najdelikatniejszym podmuchu wiatru odleciały, zniknęły za horyzontem.

Oparłam głowę o zimne cegły i wtedy poczułam silny ucisk w czaszce, po którym napłynęły obrazy. Dotychczas moje wizje były proste, logicznei poukładane, zaś to co teraz widziałam było chaotyczne, niezrozumiałe, zupełnie nieprzypominające niczego. W mojej głowie widziałam różne, przepełnione strachem miejsca, niekończące się schody, w tle słyszałam psychodeliczną muzykę oraz krzyk, krzyk, który porażał mocą. Nim się obejrzałam siedziałam skulona oparta o ceglaną ścianę obficie roniąc łzy. Cała się strzęsłam z zimna i przerażenia. Nigdy czegoś takie nie doświadczyłam, nigdy w moich wizjach nie słyszałam głosów, i nigdy wizji nie poprzedzał ból. Niezdolna się poruszyć siedziałam w miejscu z twarzą zmoczoną słonymi kroplami. Powoli przestawałam się spazmatycznie trząść i zapadałamw niespokojny sen…

*  *  *

Brutalnie obudzona ostrymi promieniami słońca wróciłam do rzeczywistości, w której musiałam w końcu zmierzyć się z problemami i obecnym stanem rzeczy. Cała obolała po nocy spędzonej na zimnej i twardej podłodze wstałam i ruszyłam do swojej sypialni. Dochodziła dziewiąta, więc Sofii nie powinno być w pokoju co byłoby mi na rękę. Przekradłam się niezauważona przez korytarze i dotarłam do drzwi, za którymi znajdowała się sypialnia. Delikatnie nacisnęłam klamkę i weszłam do środka nawołując cicho imię dziewczyny, lecz zastała mnie głucha cisza. Odetchnęłam z ulgą i już swobodnie wzięłam świeże ubrania do łazienki gdzie w zawrotnym tempie się umyłam, przebrałam i delikatnie umalowałam. W drodze poderwałam małą, czarną torebeczkę, w której miałam kilka przyborów do pisania, chusteczki i drobne kosmetyki. Książki znajdowały się w salach tak samo jak zeszyty. Zbiegając po schodach widziałam na dużym, złotym zegarze, że jestem spóźniona kwadrans na lekcje. Zatrzymałam się przed salą matematyczną i spróbowałam uspokoić swój urywany oddech. Po chwili otworzyłam drzwi i ze skruszoną miną weszłam do klasy.

Trujące WizjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz