Rozdaiał 15, część II

725 29 26
                                    

Następnego ranka obudziły mnie jesienne promienie słońca prześwitujące przez niedokładnie zasunięte zasłony tworząc w sypialni złoto-ognistą poświatę. Co dziwne, nie przypominałam sobie, abym chociażby zamknęła okno wczorajszego wieczora. Wczorajsza rozmowa z Lucą wybiła mi z głowy takie przyziemne sprawy i całkowicie o tym zapomniałam. Wykluczyłam też, że zrobił to chłopak, bo ten właśnie smacznie pode mną spał… jakkolwiek to brzmi. W każdym razie, wczoraj, kiedy tylko skończyliśmy rozmawiać natychmiast zmorzył mnie sen i ani ja, ani Luca nie mieliśmy siły ruszyć sięz miejsca, a co dopiero pójść do własnych łóżek. Wybraliśmy więc opcję najbardziej nam odpowiadającą, to znaczy pozostaliśmy na miejscu – on oparty o łóżko Sofii, a ja rozwalona plecami na nim. Wbrew pozorom było to bardzo wygodne, a ja nie czułam żadnego odrętwienia po tej nocy, wręcz przeciwnie, byłam odprężona.

Postanowiłam wreszcie wstać, więc ostrożnie wyswobodziłam się z objęć Luci, który podczas snu jakoś dziwnie zaplótł swoje ręce dookoła mnie, i ruszyłam w stronę łóżka, na którym, o ile dobrze pamiętam, zostawiłam swój telefon.

Tak jak podejrzewałam komórka leżała pod poduszką, a zegar na głównym ekranie wskazywał dziewiątą czterdzieści dwa. Odrzuciłam telefon z powrotem, tam skąd go wzięłam, i na palcach podeszłam do wielkiej szafy po świeże ubranie, bo wciąż  miałam na sobie swój wczorajszy, teraz niesamowicie pognieciony, strój, który błagał o pomstę do nieba. W frustracją grzebałam po półkach, lecz żaden ciuch nie był odpowiedni. Ten zbyt elegancki, to zanadto słodkie, następny… skąd się wzięło w mojej szafie sztuczne, pudrowo różowe futerko ?! Ścisnęłam nasadę nosa, aby powstrzymać się od wrzasku, który wręcz cisnął się na usta.

Okej, spokojnie – powiedziałam do siebie kucając przed szafą. Wsadziłam głowę w jej głąb i, w końcu, znalazłam upragniony luźny t-shirt i ciemne rurki. Porywając po drodze bieliznę podreptałam do łazienki, gdzie w ekspresowym tempie wymyłam się, wysuszyłam i ubrałam. Akurat, gdy nakładałam pod oczy korektor do ukrycia wciąż widzialnych cieni ktoś załomotał w drzwi.

- Li ? Jesteś tam, żyjesz ? – stłumiony głos Luci brzmiał jeszcze dość ospale. Najwidoczniej rycerz na białym koniu ledwo co cię obudził, a już umiera ze strachu. Przewróciłam oczami do lustra i, nie spiesząc się czy też ignorując nasilające się walenia w drzwi, dokończyłam nakładanie oliwkowej mazi pod oczy. Dopiero wtedy podeszłam wyjścia z łazienki i otworzyła je z szerokim uśmiechem na ustach.

- Taaak ? – zapytałam wciąż się szczerząc. Oczy Luci się rozszerzyły, a na jego twarz spłynęła ulga. W jednej chwili stał pół metra ode mnie, a w następnej dusił w uścisku.

- Narobiłaś mi stracha ! Czemu się nie odzywałaś ? Matko, jak dobrze, że żyjesz ! – wszystko to powiedział na jednym wdechu, wciąż zaciskając  wokół mnie swoje silne ramiona.

- Um, fajnie, skoro już wiesz, że jest okej, to łaskawie nie duś prawie umarlaka. – od razu rozluźnił uścisk i na powrót cofnął się o krok. – A to była taka mała zemsta za wczorajsze skradanie. – posłałam mu słodki uśmieszek równocześnie zatrzaskując mu drzwi przed nosem. – A teraz pozwól, iż dokończę poranną toaletę. -  zaśpiewałam mu znów stając przed lustremi nakładając puder na lekko zniszczoną cerę.

- Ok, tylko się pośpiesz, Ian napisał, że wszyscy już przyjechali. – odkrzyknął, a kiedy napomknął o Dorianie przypomniało mi się, co wczoraj chciałam powiedzieć Luce. Jednak teraz ponownie musiało to poczekać, bo coś innego kłopotało moją głowę.

- Już są ? Dość szybko się uwinęli. – zmarszczyłam brwi zastanawiając się jak to możliwe, że ktoś, kto specjalnie nie przyszedł do tej szkoły, aby oderwać się choć w najmniejszym stopniu od tego świata, tak prędko przybył na odsiecz.

- Poglądy każdego z nas się różnią, ale jeśli chociażby jedno z nas było w niebezpieczeństwie to każdy postara się pomóc jak najszybciej. Mimo wszystko, jesteśmy czymś na kształt rodziny.  – dokończył w chwili, w której wchodziłam do pokoju. Pokiwałam mu głową, lecz myślami byłam gdzieś indziej. To było naprawdę piękne, że ci ludzie, tak inni, potrafili w momentach kryzysowych jednoczyć się, wspierać wzajemnie. Gdybym jeszcze jakiś czas temu, przed trafieniem do tej szkoły, miała wybrać, wiedząc o swojej historii i mocy, między względnie normalnym życiem, a byciem tu wybrałabym opcję pierwszą, lecz teraz nie oddałabym tego za nic w świecie. Jasne, było to trudne, wszelkie rzeczy jakie miały miejsce do tej pory mocno nadszarpnęły moje zdrowie, psychikę, nerwy. Wciąż to robiły. Jednak gdyby nie to, nigdy nie spotkałabym tylu wspaniałych ludzi, nie doceniłabym w pełni swojego życia i tego co miałam do tej pory. Coś się we mnie zmieniło, teraz dzierżyłam w sobie siłę i chęć walki o wolność, sprawiedliwość i miłość. Jesteśmy razem, musimy dać radę.

Popatrzyłam z mocą na Luce i skinęłam na niego głową. Wsunęłam na nogi metaliczne bikery od Jimmy ‘ego po czym wstałam ciągnąc za sobą przyjaciela.

- Można by pomyśleć, że na spotkanie ze Starszyzną mogłaś ubrać się mniej… niedbale. – rzucił niedbale, kiedy zbiegaliśmy po schodach do głównej wieży. O kim on mówił ?

- Na spotkanie z kim ? – zapewne mój wyraz twarzy nie był zbyt inteligentny, bo Luca zaśmiał się z głos.

- Sorki, zapomniałem, że jesteś jeszcze dość ciemna. Ale to dość logiczne, starszyzna to po prostu osoby ze starszego, od nas, pokolenia. Większość jest spoko, ale zdarzają się i tacy, co krzywo patrzą na nasze pokolenie. Pewne osoby mówią, że lekceważymy naszą historię i tradycje – prychnął – jakbyśmy jakieś mięli. Paranoja. – zachichotałam na jego wywód.

- Skoro tak, to jestem ciekawa jak zareagują na twój strój. – popatrzył na siebie i zaklął po nosem, ale po chwili na jego usta wkradł się pewny siebie uśmieszek.

- Zdradzę ci pewien sekret. – rzucił niby to konspiracyjnym szeptem – starsze panie na mnie lecą. – gdybym teraz coś piła zapewne bym się zakrztusiła, a tak miałam ochotę walnąć głową o jakąś powierzchnię… ewentualnie rąbnąć Luce. Jakby przewidując mój zamiar przyspieszył kroku i nim się zorientowałam on już znikał za zakrętem krętych schodów wieży. Westchnęłam zrezygnowana wdrapując się powoli na górę. Luca nie zając, nie ucieknie. Prędzej czy później dosięgnie go moja ręka.

Wychodząc zza ostatniego wirażu chłopak trzymał już dłoń na klamce. Widząc mnie nacisnął ją z szelmowskim uśmiechem i powoli otworzył drzwi, tak, że nie miałam szansy cokolwiek mu zrobić. Przepuścił mnie w przejściu, a ja dyskretnie puściłam mu oko z równie radosna miną.

Chwilę później jednak moje radosne nastawienie wyparowało, bo to, co zobaczyłam niemal ścięło mnie z nóg. W gabinecie dyrektor Salieri zgromadziła się około trzydziestka osób. Oprócz naszej ósemki była tu też, siedząca na jednej z kanap,  czwórka naszych rówieśników – dwóch gorących facetów i dwie piękne dziewczyny. Po pokoju, w grupkach, tłoczyli się również osoby w średnim wieku i parę starszych ludzi. Łącznie było nas może około trzydziestu osób, co odrobinę przytłaczało, szczególnie, iż nawet jeżeli gabinet był dość spory, to zrobił się lekki tłok.

Nie widząc co ze sobą począć odwróciłam się do Luci, lecz ten gdzieś wsiąkł. Zagryzłam wargę i z wahaniem ruszyłam ku mojej grupce, w gronie której nie zauważyłam Doriana. Stali przy oknie zacięcie o czymś rozmawiając. Problem stanowiło to, iż żeby się tam dostać musiałam przedostać się przez całą salę, a było dość problematyczne     i krępujące. Od razu pokręciłam głową na swoją głupotę, przecież co ja tych ludzi obchodzę, nawet mnie nie zauważyli, gdy tu weszłam. Wzruszyłam ramionami i już pewnym krokiem prześlizgiwałam się ku przyjaciołom. Jednak coś w połowie drogi mnie zatrzymało, poczułam na swoim przedramieniu czyjś dotyk, a później szarpnięcie. Nim się zorientowałam siedziałam na kolanach obcego chłopaka, patrząc w najcieplejsze oczy jakie kiedykolwiek widziałam.

_________________________

Nie jest ta druga część jakoś przesadnie długa, ale tak akurat mi podpasowało. Wiem, na koniec zawiało romansidłem, ale musiałam wprowadzić jakiś pozytywny element. Uf, teraz czeka mnie pisanie o rytuale, a jednocześnie muszę wpleść w to nowe postacie... Ju-hu ! -_-' W każdym razie - mam nadzieję, że szybko uwinę się z nastepnym partem. A teraz z boku zdjęcie jednego z nowych przybyłych oraz teledysk Muse do Undisclose Desires ze świetnym widokiem na pupę Dominica xD No, i jego panterkowy pasek ! Uh, chce meić panterkowe Vans'y ! Taki akcent dotyczący Doma <3 Hah, odwala mi na wieczór - to norma...

Cheers !

Trujące WizjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz