14. Lecz to sekret i o tym pamiętaj

Почніть із самого початку
                                    

Wzrok pozostałych członków zgromadzenia skierował się na kobietę. Złotowłosa wstała i wygładziła suknię, zaś Noel rozsiadł się w swoim fotelu.

—  Owszem, spotkałam Piątego, choć wtedy nie zdawałam sobie sprawy, kim jest...

—  Opowiedz pierw, kim ty jesteś i dlaczego w ogóle do tego spotkania doszło —  wtrąciła się Georgette.

—  Racja, zapomniałam, że nie wszystkich miałam okazję już spotkać, przepraszam. W owym czasie opiekowałam się tamtejszymi lasami i wodami, mieszkałam w rzece Balcie, która oddziela Anteros od Asmony.

Myrella pokiwała lekko głową na znak, że zrozumiała, kim jest stojąca przed nią kobieta.. 

Ofiara zderzenia światów sprzed sześciuset lat. Istota, która została uwięziona w obcym świecie. Zabłąkani mieszkańcy wymiaru astralnego często osiadali w lasach, rzekach, morzach czy jaskiniach i uznawali je za swój teren.

—  Wyczułam go nim przekroczył Baltę. Dużo wcześniej. Zapach jego krwi u każdego wzbudziłby ciekawość.


*** 


Wyłoniła się z nurtu rzeki, z zaciekawieniem wypatrując przybysza na horyzoncie. Wschodzące słońce oślepiało, więc zmaterializowała dłoń i osłoniła oczy. Ziemia krzyczała, pijąc krople jego krwi, która była jak trucizna. Niezwykle aromatyczna trucizna. Głosy, słyszalne tylko dla niej, docierały ze znacznej odległości. To miejsce, jej miejsce, witało niezwykłego gościa, a ona postanowiła wyjść mu na spotkanie.


***


 —  Wyszłam więc mu na spotkanie. Gdy w końcu dotarł do mostu granicznego, czekałam na niego. Jego ubranie było poplamione krwią, jednak nie widziałam u niego żadnych ran. Wtedy myślałam, że to nie jego krew. Widziałam, że był zmęczony, nawet bardzo, ale nie chciał odpocząć, mimo że zaproponowałam mu schronienie w moim lesie. Tam nikt nieproszony nie miał prawa odnaleźć drogi, jeśli mu na to nie pozwoliłam. Mówił, że musi iść przed siebie, a ja powinnam zapomnieć, że go widziałam.

— To wszystko? —  spytała Myrella, kiedy nastała cisza. —  Nie wiesz, dokąd udał się potem? Nie wyczułaś niczego?

—  Dalej kierował się na zachód. Odszedł w kierunku Spalonych Ziem, a tam nie sięgały moje zmysły. Możecie spróbować z mieszkającymi tam Istotami.

— Naprawdę ściągałeś ją tutaj tylko po to, by to opowiedziała? —  Georgette nawet nie ukrywała drwiny, zwracając się do Noela.

—  Oraz żeby pokazała wam to, co pokazała mi.

Arielle nie potrzebowała więcej słów. Sięgnęła dłonią wgłąb swojej klatki piersiowej, co wywołało grymasy na twarzach tych, którzy pierwszy raz widzieli coś podobnego. Nie uszkodziła jednak swojego ciała, w rzeczywistości nawet go nie dotknęła, po prostu otworzyła przejście do niewielkiego wymiaru, do którego sama była kluczem. Po chwili w jej dłoni znajdywały się odłamki dziwnych kryształów o kolorze ciemnej purpury. 

— To krew Piątego —  odpowiedziała na pytanie, którego nikt nie zdążył zadać.


***


—  Kupiłam to dla ciebie, nie musisz dziękować. —  Castia rzuciła w siedzącego w fotelu Arthura sporym, ładnie owiniętym w materiał, pakunkiem. 

Rudzielec podniósł niepewnie niespodziewany prezent. Poczuł, że w środku musi znajdować się ubranie. Szybko go rozpakował i przekonał się, że miał rację — trzymał białą koszulę delikatnie zdobioną błękitnym wzorem na mankietach. Poza tym podarunek zawierał ciemnoniebieską kamizelę z drobnymi, złotymi guzikami i pasujące do niej, o kilka tonów ciemniejsze, spodnie. Wszystkie ubrania wyglądały na nowe, dobrej jakości i z pewnością niezbyt tanie.

Arthur spojrzał na Castię ze zdziwieniem, nie rozumiejąc, po co właściwie kupiła mu ten strój.

— Będą ci potrzebne, jutro wieczorem idziesz z nami na pewne... Przyjęcie, tak to nazwijmy.

— Hę? Ale jak to? I dlaczego?

— Pierwszy zorganizował spotkanie. To raczej norma, urządza je przynajmniej raz na kilka lat, a że lubi dość wystawne życie, to i za każdym razem robi z tego wielkie wydarzenie. Chyba nie chciałbyś się wyróżniać w tym stroju, prawda? —  przebiegła po nim spojrzeniem i niemal niezauważalnie  wykrzywiła usta.

Osiemnastolatek poczuł się lekko urażony, w końcu z rana dokładnie wyprasował i koszulę, i spodnie, jednak musiał przyznać, że z pewnością nie był to wieczorowy ubiór.

— Więc mówisz, że mam się tak po prostu udać na wampirze przyjęcie? Nie zostanę tam przypadkiem daniem głównym?

— Nie pochlebiaj sobie — zaśmiała się. Była w widocznie dobrym humorze, zapewne z powodu udanych zakupów. — Możesz być spokojny, wbrew pozorom nie będziesz tam jedynym człowiekiem.   

— Zaraz, zaraz, ale po co właściwie mam iść z wami?

— Żeby rozwiązać własne problemy. Będzie tam ktoś, kto będzie mógł ci pomóc.

— To znaczy, że niedługo wrócę do domu?

— Tak. W końcu twój koszmar się skończy. Och, czyżbym widziała żal w twoich oczach? Będziesz za mną tęsknił?

Wiedział, że sobie z niego drwi, ale nie chciał odpowiadać w podobnym tonie. Miała trochę racji, czuł lekkie ukłucie żali, choć naprawdę cieszył się na myśl o powrocie. Pałał do niej niechęcią, może nawet lekkim obrzydzeniem, i to tak z samych trzewi, ale jednocześnie zdążył się przyzwyczaić do pogardliwego spojrzenia oraz pełnego wyższości tonu. Zwyczajnie polubił Castię, choć ciężko mu było to przyznać przed samym sobą.

— Będę.

Uniosła jedną brew do góry, ale nic nie powiedziała. Po prostu się uśmiechnęła. 

Szklany pogłosWhere stories live. Discover now