Rozdział 4

11 0 0
                                    

Obudziłam się.

-Bridgett!- usłyszałam chór, otworzyłam szeroko oczy i ujrzałam całą klasę, dyrę, vice oraz woźnego razem ze Stephanie. Ale Stepha patrzała na mnie coś na wzór
Spitalaj od Harry'ego
Alboo..
Umrzyj bicz

-Bridgett, kiedy będziesz czuła się lepiej to zadzwoń do szkoły. Przyjdziemy kiedy nie będziesz w stanie.

-Dobrze Pani dyrektor.. -powiedziałam słabo.

-No dobrze, wracamy się w tył zwrot! -woźny obrócił palcem- Dozobaczenia Davis.

-Dziękuję wam za wizytę! -kaszlnęłam- dowidzenia!

Usłyszałam jak ktoś mówi do moich przyjaciół aby zostali, a tak się stało.

-Proszę kochanie. - Harry podał mi tacę z dużą szklanką wody i kanapkami z warzywami.

-Ooo dziękuję..! -zabrałam tacę i położyłam na kolanach.- a jaką była diagnoza?

-Lekarz nie mógł określić, bo spalaś, ale stwierdził wygłodzenie, odwodnienie, zmęczenie i brak wystarczającej ilości powietrza.- westchnęła Van

-Jezus Maria... Kto za mną to zrobił? Kompletnie nic nie pamiętam..

-Ty pij i jedź, wszystko ci opowiemy.

Wzięłam kanapkę i jadłam popijając wodą.
Po 12 minutach opowiadania nagle każdy mówi swoje stwierdzenia.

-Ja myślę że na 100% to Stephanie. -każdy takie "Say what?"- bo ona ja wzięła żeby pogadać, wróciła sama i do mnie zarywała a Bridge nie przyszła na resztę zajęć. -burknął Harry.

-No racja.. -przyznał Lou.

-Ej, a starsi mówili że słyszeli krzyki, trzaski i płacz w pokoju naprzeciw. -stwierdziła Van.- a pokój naprzeciw sali 116 jest pokój woźnego.

Wyplułam wodę rozpryskując ją na wszystkich.

-Co?! - krzykłam.

-To na pewno Stephanie! - Louis rzekł. - Nigdy jej nie lubiłem.

Wszyscy zaczęli się śmiać, przyznali rację Louisowi. Harry przyniósł chińczyka i graliśmy. Ja oczywiście niebieskim pionkiem. Po rozgrywce, uznaliśmy zwycięzcę i świętowaliśmy. Louis z Harrym pojechali do Starbucks'a kupić kawę. Vanessa usiadła koło mnie i mnie mocno przytuliła się lekko płacząc.

-Nawet nie wiesz jak się martwiłam. -spojrzała w moje błękitne oczy. - Nigdy więcej nie rób mi tego, rozumiesz?! - zaczęliśmy chichotać.- Bo zawału dostanę! - wybuchłyśmy śmiechem.

-Postaram się.- usmiechłam się.

- Halo, halo? Puk, puk! - usłyszałam głos chłopaków. Nie dziwiłam się, że tak szybko bo mam Starbucks'a 5 minut drogi stąd.

-Wreszcie jesteście! - krzyknęła Van przytulając obu z nich.

Dostałam herbatę z hibiskusa i z aronią. Zabije Harry'ego, że mi zamówił mi kawy. Van dostała waniliowe Latte, a chłopacy po kawie z śmietaną. Dostaliśmy po czekoladowym ciastku i włączyłam film. Każdy z nas był zadowolony.

---

Zadzwoniłam do szkoły.

-Liceum nr 1 w Londynie, słucham? - usłyszałam sekretarkę.

-Dzien dobry, Bridgett Davis z tej strony.

-O, Bridgett. -głos zdradzał ze się uśmiechała.- Przełączyć Cię do dyrektorki?

-Tak, poproszę.

Usłyszałam jakąś muzyczkę, po chwili odezwała się dyrektorka. Ona była sympatyczną osobą, więc nie miałam żadnych obaw.

-Dyrektorka Aniela Morgan, w czym mogę pomóc?

-Witam, Bridgett Davis.

-Bridgett, jak się czujesz? -uśmiechała się, poznałam.

-Już lepiej. Mogę przyjść do szkoły dzisiaj o 15:00. W następnych dniach jestem zajęta.

-Dobrze, jesteśmy umówieni. Dozobaczenia Bridgett.

-Dowidzenia.

Rozłączyłam się i uszykowalam się. Miałam godzinę, bo była 13:52. Wyciągłam tabletki i przełknęłam je popijając wodą. Lekarz dał mi receptę na nie, więc musiałam się zażywać. Wzięłam szybko prysznic, wysuszyłam włosy, rozczesałam je i zaczęłam się powoli szykować.
Zjadłam kanapkę, ubralam jeansową kurtkę, czarne leginsy, przewiązałam głowę pudrowo-różową bandaną i ubrałam białe conversy,  bo to jedyne fajne buty co miałam.
Wyszłam. W czasie drogi było ciepło, usmiechłam się i dalej szłam.
Szkoła była 15 minut drogi stąd. Stresowałam się jakie pytania mi zada. Po drodze spotkałam Evana, przywitałam się idąc. Byłam przy szkole, przez chwilę wpatrywalam się w piękne kwitnące wiśnie zasadzone przed wejściem. Przy Londyńskiej urodzie wygląda to bardzo uroczo.

Dotarłam, puknęłam 1 raz i otworzyli równo o 15:00. Usmiechłam się, na chwilę sekretarka odeszła od drzwi i słyszałam rozmowy. Ogarniały coś, ald po chwiki w drzwiach przywitala mnie pani dyrektor.

-Wejdź Bridgett- zaprosiła mnie do środka gestem ręki i szłam za nią do dużego biura.

Usiadłam na wygodnym fotelu przed fotelem P. Morgan. Usiadła i przez chwilę patrzala na mnie, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie wiedziała co. Po chwili ciszy wreszcie się odezwała.

-To, jak to było?

-Opowiem wszystko co wiem, bo mało pamiętam. -Pani zdziwiła się, ale domysliła się ze biorę tabletki na pamięć.

Opowiadałam. Dyra słuchała, od czasu do czasu zapisywała coś w notatniku. Chyba najważniejsze wydarzenia. Powiedziałam też podejrzenia Harry'ego, Van i Louisa. Kiedy skończyłam Morgan poprosiła abym została. Widziałam przez szparę w drzwiach, że przyprowadziła Harry'ego, Stephanie i ucznia z starszej klasy. Na początek wszedł Harry. Usiadł na krześle i złapał mnie za dłoń. Lekko się denerwował, widać było po jego zmarszczonych brwiach.

-Czy potwierdza Pan to? -przysunęła notatnik w jego stronę. Harry go obejrzał i przytaknął głową. Wyszedł i wszedł starszy licealista. Również przytaknął.

-Ale jeszcze słyszeliśmy odgłosy w pokoju woźnego.-dodał.
-Dobrze, możesz zaprosić Stephanie Lonner. - odpowiedziała.

Licealista wyszedł, czekaliśmy 5 minut. Stephanie usiadła na krześle obok i dyrektor zadawała jej pytania takie jak Dlaczego Pani zamknęła p. Davis w pokoju woźnego, Do jakiego celu Pani dążyła, Czy Pani planowała śmierć panny Davis, Czy Pani wiedziała o jej sytuacji, Na co odpowiadała ciszą. Dostała nagane, obniżenie zachowania, poinformowano rodziców i zadali prace społeczne.

---

Na szczęście nie muszę się już martwić, bo wszystkie takie pokoje zamykają na klucz, które zabierają.

-Mi się podoba jej "wyrok"-każdy przytaknął na słowa Louisa.

-Zamawiany chińszczyznę? - zaproponowała Vanessa.

-Tak! - wyrzuciliśmy ręce w powietrze w czasie gdy chórem przytakneliśmy.

Złożyliśmy zamówienie i czekaliśmy 30 minut. Nasze kurczaki w 5 smakach i kurczaki na ostro przybyły 7 minut przed czasem. Otworzyliśmy Pepsi i Coca-Colę, wlaczyliśmy horror. Ja przytuliłam się do Harry'ego, a Van do Louisa i mnie. Bylismy bardzo zadowoleni, urządziłam piżama-party. Zrobiliśmy fortece i była wojna. Wielka wojna... Na poduchy. Poszliśmy spać około 1:06. Ten piątkowy wieczór zapamiętam na pewno.

***

Czytasz? Głosuj lub skomentuj! To mnie motywuje! :3

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 09, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Psychic Love || H.SWhere stories live. Discover now