Rozdział 5

3.2K 156 42
                                    

Nigdy nie zastanawiałam się nad tym czy gdzieś na świecie istnieje mój sobowtór, ale widząc obraz naprzeciwko siebie nie miałam żadnych złudzeń.

Aleksandra Petrov była wręcz moim lustrzanym odbiciem. Ostatni raz spojrzałam na obraz, na którym widoczny był portret kobiety z ciemno-kasztanowymi włosami, ale o wiele krótszymi od moich. Twarz poważna z wyraźnie zarysowanymi policzkami i dość ostrymi rysami łagodniała, gdy spojrzało się na oczy, w których kryła się jakaś iskra radości.

Nie zmienia to faktu, że bardzo dziwne było widzieć samą siebie.

Co ja mówię, przecież to nie ja.

To matka Diemida Petrova, matka jednego z największych oligarchów w Rosji. Chwila, w której wydawałam się być tym zaskoczona przemieniła się w chwilę grozy, byłam przerażona tym dlaczego wcześniej o tym mi nie powiedział.

- Zrobiło się dość późno, czas na mnie.- powiedziałam to szybko nie patrząc na Petrova.-Dziękuję za kolację.- dodałam zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.

- Nie, proszę zostań przez chwilę jeszcze chciałem ci coś zaproponować.- słysząc to przez moje plecy przeszły ciarki.

Cóż mi mógł zaproponować?

Jednak odwróciłam się w jego stronę, nie chcąc doprowadzić do niezręcznej sytuacji. Wyglądał zanadto spokojnie jak na sytuację, która zdarzyła się przed momentem. Stojąc wyprostowany w tym swoim niebywale eleganckim garniturze wbijał we mnie ciemne tęczówki oczu, które jakby swoją siłą woli rozkazywały mi, abym została i wysłuchała go do końca. To jednak ja wygrałam tą gre, której nazwy jeszcze nie znałam.

- Z pewnością będzie jeszcze okazja, abyś przedstawił mi w przyszłości swoją propozycję, ale nie teraz. Chcę już wrócić do domu.- zaznaczając w szczególności tą ostatnią część mojego zdania wypowiedzianą zdecydowanie zbyt stanowczo.

Odpuścił.

Kiwnął przytakująco głową, choć można było zauważyć w nim nutkę rozczarowania. Nie chciał mnie zmuszać do niczego, albo inaczej nie chciał mnie przestraszyć, co szanowałam. Bez słowa odprowadził mnie do samochodu, w którym siedział szofer. Gdy już siedziałam w środku, dotknął lekko moją dłoń przez co niezauważalnie drgnęłam.

- Miło było spędzić z tobą trochę czasu, mam nadzieje, że wkrótce znów się spotkamy Sophio.- pożegnałam się uprzejmie i w końcu mogłam wrócić do domu. Cała ta kolacja była strasznie dziwna, sztywny Petrov odkrywający przede mną część swojego tajemniczego życia, a potem jeszcze ten portret. Nie wiem co o tym myśleć, widząc ponownie szampan znajdujący się w samochodzie obok mnie postanowiłam, że jednak nie odmówie sobie tego jednego kieliszka.

Ten dzień był zbyt pełny wrażeń.

 Leżąc teraz w swoim wygodnym łóżku myśląc o poprzednim wieczorze czułam, że mój mózg nie może przefiltrować tych wszystkich wydarzeń. Diemid Petrov był zdecydowanie jeszcze bardziej popierzonym człowiekiem niż wydawało mi się na początku. Wiedziałam też, że nie mam ochoty ponownie się z nim spotkać, zbyt wiele zamętu siał w moim uporządkowanym życiu. Moje myśli przerwał dźwięk uchylających się drzwi, długo nie musiałam czekać, aż w mojej sypialni pojawi się mój mały urwis. 

- Mamo?- usłyszałam jego niepewne pytanie.- Śpisz? 

- Oczywiście, że nie. Wskakuj do mnie.- Podniosłam się z łóżka, klepiąc miejsce tuż obok siebie, aby mały położył się obok mnie.

Patrząc jak wdrapuje się na łóżko rozczuliłam się, tak bardzo go kochałam. Pomogłam mu wejść i po chwili już byliśmy do siebie przytuleni. Aleks to wyjątkowo wylewne dziecko i w tym wszystkim był tak bardzo kochany, że nie mogłam powstrzymać wzruszenia. Uwielbiałam się do niego wtulać i wdychać zapach jego włosów.

Oblicze PrzeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz