11½

837 97 20
                                    

Dudniącą muzykę dało się usłyszeć zanim podjechałyśmy pod dom Willa Lawsona, kapitana szkolnej drużyny i jednego z najprzystojniejszych oraz najbogatszych uczniów mojej szkoły. Cała posesja jak i obszar wokół niej były otoczone murami, których końców nie byłam w stanie zobaczyć. Wydawało się jakby ciągnęły się w nieskończoność. Ogromna, metalowa brama stała otworem i każdy mógł wejść do środka. Kiedy przez nią przejechałyśmy ukazały nam się liczne drzewa i zawieszone na nich migające światełka. Gdzieniegdzie stały rzeźby przedstawiające głownie ludzi, eksponujących swoje walory. Uśmiechnęłam się mimowolnie i spojrzałam na moje przyjaciółki. Śmiały się, śpiewając znane piosenki z lat dziewięćdziesiątych. Odwróciłam wzrok i utkwiłam go w czymś lśniącym. Wyglądało to jak duża sadzawka lub małe jeziorko, jednak nie mogłam dokładnie stwierdzić czy na pewno była to woda przez rosnące wokół krzewy i drzewa. Ale wszystkiego można było się spodziewać po takiej posiadłości.

Carrie zaparkowała koło jednego z drzew jako ostatnia. Rudowłosa zamknęła samochód, zaraz jak moje drzwi zostały zatrzaśnięte i złapała mnie za dłoń. Splotła place naszej trójki i pociągnęła nas za sobą. Cieszyłam się, że postanowiłam zostać w moich butach, bo gdy zobaczyłam dziewczyny idące na szpilkach po drodze wysadzonej kamieniami, zachciało mi się śmiać.

— Will robi najlepsze imprezy w całej szkole, zobaczysz, że ci się spodoba — Carrie zwróciła się do mnie, uśmiechając się miło.

Szczerze mówiąc, to czułam obawy przed tą imprezą. Nie miałam na nią najmniejszej ochoty, ale nie chciałam też rezygnować z towarzystwa Carrie i Luce, no i wrócić do domu.

Mama zawsze mówiła mi, że mam się bawić i korzystać z życia, bo właśnie teraz jest na to najlepszy czas. Później pójdę na studia, znajdę męża, pracę i będę mieć dzieci, więc czasu na zabawę może mi zabraknąć.

I właśnie korzystam, bez jej wiedzy wchodzę do obcego domu, dudniącego muzyką, wypełnionego pijanymi, półnagimi nastolatkami, którzy bawią się w najlepsze, nie przejmując się konsekwencjami. Więc dlaczego ja mam się przejmować?

Kiedy tylko przekroczyłam próg posiadłości i szłam korytarzem za Carrie i Luce, widziałam jak ludzie przyglądają mi się z ciekawością. Sama taka byłam. Ciekawa, co może się wydarzyć i czy odnajdę się w nowym świecie.

Nigdy nie chodziłam na imprezy, więc nie bardzo wiedziałam jak mam się zachować, ale ona niczym nie różniła się od tych pokazywanych w serialach. Ludzie wirowali w tańcu, wielu siedziało na kanapach czy krzesłach, nawet na podłodze pod ścianami, inni okazywali sobie czułości, no i przeważnie każdy trzymał w dłoni czerwony kubek, wypełniony alkoholem.

— Trzymaj, mała. — Jakiś nawalony chłopak, którego w życiu nie widziałam, podał mi jeden z kubków, które trzymał i uśmiechnął się szeroko. Odwzajemniłam jego gest, gdy zniknął pośród ludzi. Uniosłam go do ust, ale przeszkodziła mi Luce, która odwróciła się do mnie, a gdy zauważyła co trzymam w dłoni, jej mina momentalnie się zmieniła. Wyrwała mi kubek i wylała go do ogromnej doniczki z kwiatem, który swoją drogą mógł zostać uszkodzony przez jednego z uczestników imprezy, bo widocznie jego ciało odmawiało już posłuszeństwa i nie było w stanie przyjąć ani odrobimy alkoholu. 

— Zwariowałaś? Nigdy nie przyjmuj alkoholu od osoby, której nie znasz — powiedziała, przymykając na chwilę oczy. — Nigdy nie wiadomo, czy to co ci oferuje jest czyste, rozumiesz?

— Ok, rozumiem. Tyle, że jak na razie nie znam tu nikogo — wydukałam, rozglądając się wkoło i wzruszając ramionami. 

— Chodź, poszukamy Willa. — Carrie pociągnęła mnie za nadgarstek. Weszłyśmy do kuchni, gdzie grupka ludzi otaczała stół i jak się domyślałam rzucali piłeczką pingpongową do kubeczków. Rudowłosa rozejrzała się w poszukiwaniu organizatora imprezy.

— Aiden, widziałeś Willa? — krzyknęła do chłopaka, który w uniesionej ręce trzymał piłkę. Brunet spojrzał na nią, uśmiechając się zadziornie w jej stronę i kiwnął głową. Szepnął coś do stojącego obok bruneta w czapce i ruszył w naszą stronę. 

— Czego piękne panie potrzebują? — zapytał, skanując nas wzrokiem. Wydawał mi się być dużo starszy od nas, choć mogłam się mylić. 

— Szukamy Willa — Ruda odpowiedziała mu i kiwnęła głową na mnie. — Mamy nową duszę na imprezie i wydaje mi się, że powinni się poznać.

— Myślę, że znajdziecie go na tarasie. Jak ma na imię nowa koleżanka?

— Evelyn — odpowiedziałam, a Carrie uśmiechnęła się. — Ale mów mi Eve.

— Oczywiście, Eve, której imię brzmi Evelyn. Jestem Aiden Lawson, starszy brat. — Uścisnęłam dłoń, którą chłopak do mnie wyciągnął. — Gdybyście czegoś potrzebowały, będę tutaj jeszcze przez jakiś czas.

— Dzięki, Aid. 

Zaśmiałam się, słysząc jak Carrie nazwała bruneta. Faktycznie, Aiden okazał się być dosłowną pomocą, bo gdy przeszłyśmy przez przeszklone drzwi tarasu, od razu rzuciła nam się w oczy blond czupryna kapitana drużyny.  

Dziewczyna wyskoczyła na plecy niczego nieświadomego chłopaka, powodując że prawie się przewrócili. Jednak Will zamiast zacząć na nią krzyczeć, zaśmiał się głośno, gdy ta zeszła z jego pleców. Pocałowała go w policzek.

Zaczęłam zastanawiać się, po co właściwie przyszłam na tę imprezę. Carrie żywo rozmawiała o jakiś pierdołach z Willem zupełnie zapominając, że stoję tu obok niej. I nawet on nie zwrócił na mnie uwagi.

Wycofałam się i niezauważenie wróciłam do środka domu. W ogromnym salonie ludzie tańczyli w rytmie zremiksowanych piosenek, co chwilę trącając mnie bokiem, gdy próbowałam przedostać się do kuchni.

Podeszłam do blatu, gdzie stały czerwone kubki. Spojrzałam na stojące butelki i przygryzłam wargę.

— Problem z wyborem?

Wstrzymałam oddech, kiedy usłyszałam znajomy głos. Zauważyłam wyciągniętą rękę z prawej strony mojego ciała.

— Jimmy, co ty robisz? — zapytałam, czując jak głos mi drży, a ciało oblewa pot.

Chłopak pochylił się tak, że moje plecy stykały się z jego klatką piersiową, czułam jak spokojnie unosi się i opada.

— Tobie polecam wódkę z colą i lodem — powiedział, ignorując moje wcześniejsze pytanie.

Stanął obok mnie, bacznie mnie obserwując. Wbiłam wzrok w niezbyt interesujące kubki, ale wolałam oglądać je niż na Jimmy'ego.

Usłyszałam parsknięcie i kątem oka zauważyłam jak wlewa alkohol do kubka. Podał mi go, a ja spojrzałam na niego.

Jego błękitne tęczówki błyszczały, gdy się uśmiechał. Jimmy był łajdakiem, ale przystojnym łajdakiem.

Pierwsza część bez Harry'ego, ale w drugiej już będzie ^^

Bardzo przepraszam, ale ostatnie miesiące były naprawdę pracowite. Nauka, egzaminy, praca zajęły mi trochę czasu, do tego aktualnie odbywam dwutygodniowy staż, no i trochę ciężko jest mi to pogodzić z Watt :/

Mam nadzieję, że będziecie wyrozumiali i będziecie trzymać kciuki, żebym przetrwała dwa tygodnie z dala od domu :)

Smak twoich ust || h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz