6

1.5K 140 11
                                    

Dni mijały coraz szybciej. Bal zbliżał się wielkimi krokami, a ja zostałam sama. Bez sukienki i partnera. Jimmy przestał się do mnie odzywać, z czego byłam zadowolona, bo omijałam go szerokim łukiem. Nie widziałam zazdrosnych spojrzeń. Zastąpiły je złośliwe uśmieszki i drwiny dziewczyn ze szkoły. Nie było dnia, żeby któraś nie szydziła ze mnie. Starałam się nie zwracać na nie uwagi, co wcale nie było łatwe. Miałam wrażenie, że dosłownie wszyscy się ze mnie śmieją.

Od tygodnia nie widziałam też Harry'ego. Chciałam z nim porozmawiać chociaż przez chwilę, ale nie było okazji. Wyjeżdżał wcześniej niż ja i wracał późnym wieczorem. Martwiłam się o niego. Starałam się nie dopuścić myśli, że mogło wydarzyć się coś złego.

- Hej, Evelyn. Chodź i usiądź z nami.

Mała grupka uczniów przyglądała mi się z uśmiechami. Obejrzałam się za siebie, uświadamiając sobie, że nikogo za mną nie ma, a zaproszenie było skierowane do mnie. To wydawało się dziwne, bo nie znałam ich i obawiałam się, że zaraz zostanę wyśmiana i poniżona przed połową szkoły.

Niepewnie podeszłam do nich. Jeden z chłopaków odsunął się na ławce, robiąc wolne miejsce przy okrągłym stoliku. Usiadłam, przyglądając się każdemu z nich i stwierdzając, że żadne z nich nie jest do siebie w jakimś stopniu podobne. Różnili się prawie wszystkim: kolorem skóry, włosów, stylem ubierania.

Chłopak obok mnie był przystojny. Miał wielkie brązowe, prawie czarne, oczy, malutki nosek, wąskie wargi przebite kolczykiem, czarne włosy w nieładzie oraz jasną karnację. Był szczupły. Miał na sobie szarą bluzę i ciemne jeansy.

Obok niego siedziała ciemnoskóra dziewczyna z długimi, blond warkoczykami na całej głowie. Duże, brązowe oczy podkreślały cienie w tym samym odcieniu, a pełne usta delikatna, brzoskwiniowa szminka. Jej nos był szeroki, ale nie szpecił jej twarzy. Miała trochę więcej ciała, jednak nie była gruba. Na pewno nie miała nadwagi. Miała na sobie błękitną sukienkę z koronką na ramionach. Uśmiechała się miło w kierunku chłopaka z kolorowymi włosami. Przed nim leżał mały stosik komiksów. Miał zielone oczy, lekko garbaty nos i szerokie usta. Myślę, że był typem chłopaka, który woli ubrać dresy niż rurki.

Dziewczyna, która mnie zawołała miała rude, sięgające ramion włosy, których końcówki zostały rozjaśnione. Patrzyła na mnie niebieskimi oczami z lekko uniesioną brwią. Jej usta pokrywała czerwona szminka, która zostawiła ślad na kubku z napojem. Biała bluzka niemal zlewała się z jej odcieniem skóry.

- Słyszeliśmy, że O'Donnell cię zostawił, to prawda?

Szczerze, to spodziewałam się podobnego pytania. Cała szkoła o tym mówiła, sprawiając, że większość uczniów kojarzyła mnie z mojego związku z Jimmy'm, którego zresztą nie było. Słyszałam już wiele wersji na ten temat i żadna nie była prawdziwa. Doszła do mnie nawet plotka, że spotkałam się z dziadkami. To naprawdę chore.

- Nie byłam z nim. - mruknęłam, zaciskając pięści na blacie stolika. Ruda wciąż uśmiechała się do mnie, a jej wzrok przeszywał całe moje ciało.

- Spokojnie. Wiemy jaki jest Jimmy i wiemy, że wasz związek to fikcja. Wpadłaś w niezłe gówno.

Wszyscy wpatrywali się we mnie i czekali na moją reakcję.

- Carry, starczy o nim. Lepiej nie strzępić języka na kogoś, kto nie zasługuje na choćby jedną wzmiankę.

- Będę miała co opowiadać dzieciom, Xander. A poza tym muszę wiedzieć, dlaczego mój brat to taka świnia.

Znałam już imię niebieskookiej i chłopaka obok mnie, ale najdziwniejsze było to, że Carry nazwała Jimmy'ego swoim bratem. Jakim cudem? W ogóle nie byli podobni.

- Zresztą, to nie moja sprawa. - wzruszyła ramionami i uniosła jedną brew. - Więc, nie masz z kim iść na bal, prawda?

Niechętnie pokiwałam głową zażenowana.

- W takim razie chodź z nami. Idziemy całą paczką i będziemy wspaniale bawić się razem. 

Nie byłam pewna czy mogłam jej ufać. W końcu była siostrą Jimmy'ego, który oszukiwał mnie na każdym kroku. Coś kazało mi wstać i odejść, ale z drugiej strony rozmawiałam z nimi i nie zostałam obrażona. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć poczułam czyjąś ciepłą dłoń na ramieniu. Miny moich kolegów diametralnie się zmieniły. Xander wyglądał na wkurzonego, podobnie było z blondynką. Zielonooki zgarbił się i unikał wzroku osoby stojącej za mną, jakby chciał się schować. Za to Carry skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała wyzywająco.

Lekko przekręciłam głowę w prawo i przyjrzałam się dłoni na moim ramieniu. Była duża, a na środkowym palcu zauważyłam małą bliznę. I właśnie wtedy poczułam zapach perfum. Nie wiedziałam co to za marka, ale wiedziałam do kogo należały. Moje serce zamarło, a ciało momentalnie się spięło. Gdy kolejna dłoń spoczęła na drugim ramieniu, kolory odpłynęły z mojej twarzy. Wszystkie moje modlitwy poszły się kochać. 

- Ktoś mi odpowie na pytanie, dlaczego moja dziewczyna zadaje się z bandą wyrzutków? 

Głos Jimmy'ego był lodowaty i zdenerwowany. Inaczej wyobrażałam sobie moje starcie z nim i powinno nastąpić dużo później. Miałam zacząć śmiać się i uderzyć go z płaskiej dłoni w policzek, a tym czasem siedziałam jak skamieniała, bojąc się konfrontacji.

- Myślę, że nie jesteście ze sobą i nawet nie byliście. 

Carry wstała i uniosła brwi. Tak samo zrobił Xander. Jimmy prychnął na jej słowa i wzmocnił uścisk na moich ramionach.

- Więc nie myśl, bo ci szkodzi.

Pomimo, że nie widziałam jego twarzy, wiedziałam, że był wściekły. Rudowłosa wyraźnie zdenerwowana przysunęła się bliżej nas. 

- Zostaw ją w spokoju. Ona nie jest twoją własnością i chyba nie chcesz powtórki z ostatniego razu, prawda? Tata nie byłby zadowolony.

- Obrończyni dziewic się znalazła. Gówno wiesz. Porozmawiamy w domu.

Jimmy mnie puścił i odwracając się na pięcie, odszedł.

- Porozmawiamy w domu. - Carry starała się przedrzeźnić brata, robiąc przy tym śmieszną minę, ale mnie nie było do śmiechu. 

Zdecydowałam obejrzeć się za siebie i pożałowałam tego. Jimmy patrzył na mnie wściekle, gdy wychodził ze stołówki i zniknął w tłumie, który ruszył wraz z dzwonkiem na lekcję. Nigdy nie chciałam pakować się w kłopoty, ale chyba nie mogłam tego uniknąć.

Przez resztę zajęć czułam jego obecność, dłonie spoczywające na ramionach. Mimo, że nigdzie go nie widziałam, wiedziałam, że był gdzieś blisko. Otuchy dodawała mi Carry, którą co jakiś czas spotykałam na korytarzu.

Wyszłam ze szkoły, naciągając czapkę na głowę. Nie było aż tak zimno, jednak nie chciałam zachorować. Wolałam się zabezpieczyć. Przeszłam przez bramę główną, kierując się w stronę domu. Tego dnia nie byłam rowerem, bo najzwyczajniej w świecie przebiłam gdzieś koło i byłam skazana na marsz. Mogłam zaczekać na następny autobus, ale uznałam, że szybciej dotrę pieszo. Telefon w mojej kieszeni zawibrował. Odblokowałam ekran, sprawdzając wiadomość.

Od: Jimmy

Widzę cię, skarbie ;*

Odwróciłam się. Nie widziałam nikogo poza osobami przechodzącymi przez pasy. Komórka po raz kolejny dała znać o nowej wiadomości.

Od: Jimmy

Ślicznie dziś wyglądasz. Spotkamy się niebawem :*

O mało się nie potknęłam, gdy to przeczytałam. Przetarłam czoło dłonią. Chciało mi się płakać. Za jakie grzechy czepiał się właśnie mnie. Przecież nic mu nie zrobiłam. Nie mogłam powstrzymać łez, gdy ponownie czytałam tekst. Dźwięk klaksonu dotarł do moich uszu i mało co nie dostałam zawału. Myślałam, że to Jimmy, który chciał spełnić swoją obietnicę. Gdy się odwróciłam zauważyłam uśmiechniętego Harry'ego. Serce podskoczyło mi z radości. Pomachał w moją stronę, przywołując mnie, żebym wsiadła do jego samochodu. Pośpiesznie okrążyłam auto i usiadłam na miejsce pasażera. Był dla mnie jak wybawienie. Wolałam spędzić czas w bezpiecznym samochodzie bruneta niż iść parę mil, bojąc się spotkania Jimmy'ego.

Smak twoich ust || h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz