Rozdział 20

4.2K 225 35
                                    

*Jakiś czas później*

Ginny wciąż nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Miała wszystko czego mogła sobie wymarzyć. Przede wszystkim miała ukochanego mężczyznę, który w roli chłopaka sprawdzał się doskonale. A z tym wiąże się wielkie, piękne mieszkanie i szczęście, o którym nawet nie marzyła.
Właśnie robiła plan, jak ma wyglądać jej biuro. Chciała by wszystko było idealnie. Ginny pracowała w domu, więc gabinet to pomieszczenie niezwykle ważne. Pisała ona artykuły, więc komputer to rzecz niezbędna. Miał on zajmować honorowe miejsce na wielkim, jasnym biurku. Chciała by to pomieszczenie było w niemal białych kolorach, aby nie zaburzało jej procesów myślowych. Meble nie miały być sztywno eleganckie, miały być w jasnych kolorach. Przypomniała sobie gabinet Blaise'a, który wręcz bił od swojego przepychu i elegancji. Ona chciała inaczej, ładnie i prostolinijnie. Ustaliła już, że biurko będzie znajdowało się na środku pokoju, dosłownie naprzeciw wejścia. Za biurkiem ustawione będą szafki, w których będzie mogła znaleźć najważniejsze materiały i swoje prace. Dzięki temu, że szafki będą stały blisko, Ginny będzie mogła poruszać się na wygodnym fotelu na kółkach.

- Wróciłem! - Ginny usłyszała krzyk swojego ukochanego i zostawiła wszystkie plany w jeszcze pustym pomieszczeniu. Radosna zbiegła po schodach wprost w jego ramiona.

- Tęskniłam - wymruczała przy jego uchu. Blaise na to zaśmiał się perliście.

- Już? - zapytał rozbawiony wyznaniem swojej dziewczyny. Pomyślał sobie teraz, że okropnie mocno kocha tą małą, rudą osóbkę.

- Zaraz zrobię jakąś kolację - obiecała wyprostowując się, ale nadal tkwiła w objęciach ukochanego, patrząc mu się prosto w oczy.

- Nie musisz gotować, przecież wiesz.

- Wiem, ale chcę - odparła dziewczyna i udała się do kuchni, która była w białym kolorze.
Blaise w tym czasie poszedł się przebrać.
Po pysznej kolacji, oboje uznali, że pójdą na wieczorny spacer. Dzień był wyjątkowo ciepły, a wieczór był jeszcze wczesny. Oboje kroczyli przez zielony park, podziwiając piękne widoki. W takich chwilach nie musieli nic mówić. Najważniejsze dla nich było to, że są razem. Niestety dobre samopoczucie nie towarzyszyło tym razem Ginny. Dziewczyna już od dłuższego czasu nie czuła się dobrze. Przypomniała sobie, że wszystko zaczęło się od imprezy u Hermiony, na którą nie wiedziała czy przyjdzie bo czuła się źle. Obawiała się, że coś złego dzieje się w jej organizmie. Chciała to sprawdzić, ale strach był większy.

- Co się dzieje? - zapytał czarnoskóry, kiedy zobaczył, że jego dziewczyna zaczęła się pocić i krzywo iść.

- Nic - odparła smutno, ale jej chłopak już wiedział.

- Źle się czujesz.

- Błagam, tylko nie rób znów tragedii - poprosiła, bo wiedziała, że chłopak znów będzie miał jej to za złe, że się jeszcze nie przebadała.

- Jak mam nie robić? - odparł zdenerwowany. - Od tygodnia źle się czujesz - dodał nie wiedząc jak zmusić rudą do pójścia do lekarza. W tej samej chwili dziewczyna osunęła się na ziemię, a zdenerwowany chłopak nawet nie zdążył jej złapać. Zaraz jednak się zreflektował i uniósł ją w swych ramionach.

- Kurwa - warknął i teleportował się do Munga. Może zachowywał się zbyt nerwowo, ale w głębi był jednak okropnie przerażony.

Dramione - Okaleczeni ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz