Rozdział 1

8.3K 348 32
                                    

„Gdzieś w mroku
Czai się sen
W koszmar zamieniony
Budzi się z krzykiem

Gdzieś w samotności
Pomiędzy ścianami
Ludzi brakuje,
Którzy są sami.

Gdzieś w obojętności
Serce jak z lodu
Topi się
W przypływie czułości"

~LiaMort - Gdzieś


~LiaMort - Gdzieś

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


John Lockhart - terapeuta działający cuda

- Oszalałeś?! - już po wstępie odłożył gazetę, którą Zabini bezczelnie wpakował mu do rąk. Że co? Że niby on jest psychiczny? - Nie będę leczył się u czubków - odrzekł podnosząc się z fotela. Przeszedł szerokość gabinetu i właśnie szybkim krokiem kierował się z powrotem. Zabini tymczasem uważnie obserwował przyjaciela marszcząc czoło.

- Dobrze wiesz, że potrzebujesz pomocy - powiedział patrząc na reakcję chłopaka. Draco przystanął i przypomniał sobie poprzednią noc. Podszedł do swojego fotela i w nim usiadł, potarł rękoma swoją twarz i zmęczone oczy. - Sam widzisz co się z tobą dzieje idioto! - warknął czarnoskóry tracąc cierpliwość. - Co tym razem? - zapytał kiedy trochę się uspokoił.

- Pansy - odrzekł wpatrując się w swoje ręce. 

Może sprawdzam czy nie ma na nich krwi? A powinna być. Przecież jestem mordercą.

- Dobrze wiesz, że to był wypadek - podsumował brunet.

- Przestań pieprzyć Blaise - Draco gwałtownie wstał i uderzył pięścią w biurko. - To tylko i wyłącznie moja wina! - krzyknął i wyszedł z gabinetu zostawiając przyjaciela samego.

 - To tylko i wyłącznie moja wina! - krzyknął i wyszedł z gabinetu zostawiając przyjaciela samego

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wiosna tego roku była wyjątkowo ciepła. Był koniec marca, a temperatura sięgała 20 stopni. To fakt, zima nawet nie była tak sroga, jaką zapowiadali synoptycy. Dzisiejszego dnia jednak było deszczowo i chłodno. Siedziała opatulona kocem w salonie i od godziny próbowała napisać chociaż jedno słowo. Na próżno. Jej mózg był wykończony i od kilku dni działał na najniższych obrotach. Wyobrażając sobie, jak „pan móżdżek" klęczy i błaga o odrobinę snu, parsknęła śmiechem. Sięgnęła po kubek z kawą i upiła łyk. 

Dramione - Okaleczeni ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz