~2~

1.1K 124 4
                                    

  Pierwszy z szoku otrząsnął się Blake.

  - Zawsze wydawało mi się, że ojciec Alice jest Żniwiarzem Śmierci, a nie wampirem.

  Mnie też się tak zawsze wydawało, ale najwyraźniej się myliłam.

  Jonathan Connor się zakłopotał, a ja patrzyłam na niego tak, jakby był duchem, a nie... wampirem. Przyjrzałam mu się uważniej, szukając jakichkolwiek oznak na to, że słowa Blake'a są prawdą, że mój ojciec rzeczywiście był wampirem, i, ku mojemu przerażeniu, zauważyłam niemal natychmiast jego szarawą skórę, czerwone błyski w oczach i fakt, że wydawał się być rozkojarzony tak samo jak wampiry, gdy wokół nich działo się zbyt wiele. Obserwowałam go z rosnącym przerażeniem, zastanawiając się, czy w dzieciństwie mogłam w jakikolwiek sposób przeoczyć fakt, że mój ojciec jest wampirem, a nie Żniwiarzem Śmierci, ale wiedziałam, że tak nie było. Jonathan Connor został wampirem niedawno, gdy zostawił wszystkie swoje dzieci pod opieką najstarszego syna, który dość szybko nas olał.

  Cofnęłam się, nagle przerażona myślą, czym stał się teraz mój ojciec. Nigdy nie miałam problemów z wampirami, akceptowałam je tak samo, jak szanowałam inne rasy, ale tego nie umiałam do siebie przyjąć. Już sam fakt, że mój ojciec był w połowie czarownikiem był straszny. A teraz... to.

  Tata uniósł dłonie do góry w geście kapitulacji.

  - Alice, pozwól mi to wyjaśnić - powiedział spokojnym tonem, ale wyczuwałam w nim zdenerwowanie. - To wszystko jest bardziej skomplikowane, niż ci się wydaje.

  - Nie wiesz, co mi się wydaje - warknęłam. - I nie próbuj mi wmawiać, że wiesz, co czuję.

  - Nie wiem - przyznał i pokiwał smutno głową - ale pozwól mi chociaż wytłumaczyć, co się teraz dzieje, córeczko. Wiem, że jesteś zagubiona, ale mogę ci wszystko wyjaśnić. Tylko mnie posłuchaj. Sama później ocenisz, co ze mną zrobić.

  Patrzyłam mu prosto w oczy, czując, jak wszystko się we mnie gotuje. Przez tyle lat byłam wściekła na tego człowieka, że nas zostawił, że nie dbał o nas, że czasem wysyłał nam tylko gówno warte pocztówki, za które przecież nie mogłam wyżywić moich bliskich. Od świtu do nocy harowałam, bo on się nami nie opiekował, klęłam na niego, nienawidziłam, a on... okazał się mieć swoje problemy, o których żadne z nas nie wiedziało. I teraz chciał mi wyjaśnić, co to wszystko oznaczało. To bolało, bardzo bolało. Świadomość, że mój ojciec ukrywał przed nami coś tak ważnego, niesamowicie mnie bolała i raniła. Bo to wszystko oznaczało, że tak naprawdę go nie znałam. Że Jonathan Connor był dla mnie obcą osobą, którą dopiero co miałam szansę poznać.

  Skrzyżowałam ramiona na piersi, a Blake podszedł w moją stronę i stanął obok mnie. Czułam się lepiej, gdy był przy mnie, ale te wszystkie lata, gdy musiałam zajmować się domem, bo mój ojciec gdzieś wyjechał, raniły mnie jak noże i nawet Halloway nie mógł powstrzymać fali bólu, która się po mnie przetoczyła. Spojrzałam ojcu w oczy i dostrzegłam w nich cierpienie, ale wiedziałam, że nie równało się ono temu, które czułam ja.

  - Mów - powiedziałam cicho, patrząc na Blake'a. Wydawał się być nieco skonsternowany, co całkowicie rozumiałam.

  Jonathan westchnął głośno, jakby nie wiedział, od czego zacząć.

  - Jared zapewne już wam powiedział, kim tak naprawdę... jest.

  - Chodzi ci o to, że jest synem Drake'a? - zapytał Blake. - No tak, coś o tym wspominał.

  - Jak mogliście to przed nami ukrywać? - zapytałam, a w moim głosie dało się wyczuć ból i złość. - Czemu ani ty, ani mama nie powiedzieliście, jaka jest prawda? Rozumiem, że chcieliście nas chronić, ale zasługiwaliśmy na to, by wiedzieć, z czym mamy do czynienia, do jasnej cholery.

Hymn ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz